Jej singiel „Burn” okupuje szczyty listy UK chart, a ja wciąż nie potrafię zrozumieć fenomenu Ellie Goulding.

Niestety nie pomogło mi w tym wznowienie zeszłorocznej płyty „Halcyon” wzbogacone o dziewięć nowych utworów, w tym wspomniany „Burn”. Taneczny, popowy kawałek zdobywczyni BRIT Awards i zwyciężczyni BBC Sound 2010 to jednak tylko dobrze wyprodukowany przebój. Nic więcej. Tak jak cała płyta. Goście w stylu Calvina Harrisa, Tinie Tempah czy DJ Fresha też nie dodają temu krążkowi gwiazdek. Niedawno Ellie Goulding zapowiedziała, że szykuje akustyczny materiał na potrzeby hollywoodzkiej produkcji. Inspiruje ją m.in. Joni Mitchell. Może właśnie to jest droga na artystyczną zwyżkę młodej Brytyjki. Na razie częstuje nas popową sieczką. Solidną, ale bez polotu.

Ellie Goulding | Halcyon Days | Universal Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6