Stephen Rebello w fascynujący sposób opisał zmagania Hitchcocka z „Psychozą”. Ale film Sachy Gervasiego już tak interesujący nie jest.

Trwa renesans Alfreda Hitchcocka. Zaledwie w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy na ekranach – mniejszym i większym – pojawiły się dwie pełnometrażowe produkcje fabularne traktujące o brytyjskim filmowcu. Jego największe dzieła wydano po raz pierwszy w formacie Blu-ray. Obszerna książka Stephena Rebello na temat kulisów powstania „Psychozy” trafiła na kolejne rynki wydawnicze. Wreszcie opiniotwórczy magazyn filmowy „Sight & Sound” uznał „Zawrót głowy” za najlepszy film w historii kina, tym samym strącając z piedestału „Obywatela Kane’a”, który stał na nim od 1962 r. Możemy się temu fenomenowi przyglądać z bliska, bowiem Polski – tym razem – nic nie ominęło.

Od czasu swojego debiutu w 1990 r. książka „Alfred Hitchcock. Nieznana historia »Psychozy «” stała się wręcz podstawą akademickiego dyskursu na temat tego arcydzieła filmowego horroru. Sukces okupiono tytanicznym wręcz wysiłkiem. Jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku autorowi udało się porozmawiać w zasadzie z każdym żyjącym członkiem ekipy odpowiedzialnej za film, łącznie z samym reżyserem. Rebello pierwotnie opublikował swoją pracę w formie artykułu prasowego, ale ilość zgromadzonego materiału aż prosiła się o staranniejsze potraktowanie. Mimo że w książce nie brak atrakcyjnych dla czytelnika anegdotek i ciekawostek z planu, jest to przede wszystkim wnikliwa obserwacja genezy utworu, który narodził się jako eksperyment, a skończył z etykietką klasyka. Co się zaś tyczy samego Alfreda Hitchcocka – Rebello definiuje go niemal wyłącznie poprzez pryzmat pracy twórczej, co daje obraz wyjątkowy, pozbawiony tabloidowego zapaszku, choć może chwilami aż nazbyt czołobitny. Jednak fachowa i obiektywna relacja Rebello sprawia, że można autorowi jego bezwarunkową miłość do reżysera wybaczyć.

Gorzkich słów nie należy za to szczędzić Sachy Gervasiemu, który w swoim „Hitchcocku” brutalnie wykastrował książkę Rebello, pozbawiając ją tego, co stanowi o jej wyjątkowości – merytoryki i rzetelności. Przepuszczone przez hollywoodzką maszynkę do mielenia celuloidu dzieło życia Rebello przemienia się w zwyczajną popelinę z karykaturalną wręcz rolą Anthony’ego Hopkinsa. Najwyraźniej w procesie pisania scenariusza powykreślano wszelakie fragmenty, które mogłyby odstraszyć gospodynie domowe od wizyty w kinie, rozdmuchano zaś fakty mało istotne, trywialne. To istna ekranizacja ciekawostek pozbieranych tu i ówdzie, a nie reportażu Rebello. Owszem, jeśli odseparować „Hitchcocka” od książki, jawić się będzie jako film przyjemny w odbiorze, oglądalny, choć rażący banałem. O samym Hitchcocku nie sposób dowiedzieć się właściwie niczego, jego postać jest tutaj projekcją wyobrażeń szerokiej publiczności na temat brytyjskiego mistrza, hołdującą stereotypom.

Hitchcock | USA 2012 | reżyseria: Sacha Gervasi | dystrybucja: Imperial- Cinepix | czas: 98 min | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 3 / 6