Komedia Stephane’a Robelina mimochodem obnaża paradoks charakteryzujący dziś zachodnią cywilizację. Choć żyjemy w erze starzejących się społeczeństw, seniorzy na każdym kroku spotykają się z dyskryminacją i lekceważeniem. Nie inaczej dzieje się w przypadku bohaterów „Zamieszkajmy...”. Francuscy staruszkowie zawodzą się zarówno na swoich niewdzięcznych potomkach, jak i niewydolnych państwowych instytucjach. Robelin sugeruje jednak, że z tej niewesołej sytuacji można znaleźć satysfakcjonujące wyjście. Lekarstwem na codzienne bolączki bohaterów byłoby wytworzenie między sobą wspólnoty, której akt założycielski stanowi wyrażona w tytule propozycja.
Starość ukazywana w „Zamieszkajmy...” ma swoją – trudną do zignorowania – specyfikę. Francuscy seniorzy nie muszą martwić się o niezapłacone rachunki i kolejki w przychodniach. W filmie Robelina jesień życia spędza się na wspólnym piciu czerwonego wina, przesiadywaniu w ogrodzie i pływaniu w przydomowym basenie. Mimo wszystko rzeczywistość ukazywana w „Zamieszkajmy...” pozostaje daleka od sielanki. Bohaterowie Robelina w pełni zdają sobie sprawę chociażby ze stopniowej utraty sprawności fizycznej i intelektualnej. Właściwie wszystkie swoje wysiłki podporządkowują powolnemu przygotowaniu na nieuchronną śmierć.
„Zamieszkajmy...” okazuje się najciekawsze wtedy, gdy dotyka najpilniej strzeżonego tabu. Francuski reżyser bez rumieńca wstydu podejmuje tematykę erotycznego życia starych ludzi. Seniorzy z filmu Robelina szczerze opowiadają o seksualnych fantazjach, masturbacji i problemach ze słabnącą potencją. Przytaczane w filmie intymne zwierzenia bywają na przemian poważne i rubasznie komiczne. Filmowy dowcip nie ma jednak na celu ośmieszenia kogokolwiek, lecz służy oswojeniu sfery seksu i uznaniu jej za naturalną część życia bohaterów.
Nieco utopijny charakter przedstawianej wizji pozwala Robelinowi na wprowadzenie do opowieści o przemijaniu odrobiny anarchizującej energii. Szalona idea, by na starość zamieszkać w kilkuosobowej komunie, staje się czymś na kształt łabędziego śpiewu weteranów pokolenia ’68. Nie przez przypadek kluczowa dla fabuły propozycja wychodzi od niezmordowanego w swojej politycznej aktywności Jeana. Właśnie za sprawą tej postaci nad filmem Robelina unosi się duch czasów, w których na paryskich ulicach skandowano z przekonaniem hasła w stylu „Zabrania się zabraniać”. Być może postulowaną wówczas wolność od konwenansów i ograniczeń w pełni uda się bohaterom uzyskać dopiero na emeryturze.
Zamieszkajmy razem | Francja, Niemcy 2011 | reżyseria: Stephane Robelin | dystrybucja: Aurora Film | czas: 96 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 4 / 6