W autobiograficznych „Zmianach”Mo Yana uprawia się azjatyckie malarstwo pustką – to, co najważniejsze, czytelnik musi dopisać sobie sam.

Czy rozmiar ma znaczenie? Niestety albo na szczęście –ma. Opublikowane oryginalnie w2010 r. „Zmiany”, jedyna autobiograficzna wypowiedź chińskiego noblisty, mieszczą całe jego życie na stu stronach ze sporymi marginesami. Co w tej książce kluczowe, to właśnie owe marginesy, ponieważ „Zmiany” są przemyślną grą z tym, czego autor nie mógł albo nie chciał powiedzieć. Powinno się konsumować tę książkę z „Chinami”Jonathana Fenby’ego na kolanach, by móc pojąć rozsiane tu i ówdzie aluzje i sugestie o czasach rewolucji kulturalnej, reform Deng Xiaopinga czy studenckim buncie 1989 r. Można też „Zmiany” rozumieć jako ekspresję osobistej skromności Mo Yana – owszem, wspomina o sobie, a właściwie o dziejach własnego społecznego awansu od wiejskiego pariasa z zabitej dechami prowincji do nagradzanego pekińskiego intelektualisty, ale przez cały czas próbuje umknąć przed kamerą, kierując ją na innych.

Kup książkę "Zmiany"

W ten sposób niepostrzeżenie przerabia autobiografię w literaturę – przejmującą, liryczną, satyryczną, skupioną na indywidualnych losach jego znajomych z dzieciństwa, których pokrętna historia albo złamała, albo wyniosła na szczyty. I to jest chyba w „Zmianach” najważniejsze, choć nie rzuca się w oczy: wbrew masowej ideologii, która posługuje się w odniesieniu do ludzi jedynie wielkimi liczbami od miliona w górę, mamy tu piękne portrety jednostek uwikłanych w życie w totalitaryzmie. Choć realistyczny wymiar ich tragedii i sukcesów musimy sobie dopisać sami.

Zmiany | Mo Yan | przeł.Agnieszka Walulik | W.A.B. 2013 | Recenzja: Piotr Kofta | Ocena: 4 / 6