Jestem pewien, że gdyby „Trafny wybór” nie wyszedł spod pióra J. K. Rowling, nie wywołałby tyle zamieszania, a do Polski prawdopodobnie w ogóle by nie trafił. Oczywiście nie ma sensu porównywanie tej powieści z cyklem o Harrym Potterze, choć jakieś podobieństwa dałoby się na siłę odnaleźć.

W „Trafnym wyborze” Rowling skupia się na analizie mieszczańskiego stanu ducha w XXI wieku. Jej wnioski budujące nie są. I choć bohaterami powieści są obywatele fikcyjnego miasteczka Pagford, swoje odbicie mogą w niej zobaczyć nie tylko rodacy pisarki. Niespodziewana śmierć popularnego radnego niczym reakcja łańcuchowa uruchamia serię wydarzeń. Szykujący się do wyborów mieszkańcy Pagford pokazują wreszcie swoje prawdziwe twarze. Maska hipokryzji zostaje brutalnie zdarta, na jaw wychodzą zamiatane pod dywan problemy, podziały, animozje. Od drobnych sąsiedzkich sprzeczek przez ukryty rasizm (wymierzony w pakistańskich emigrantów) po próbę pozbycia się ciężaru w postaci ośrodka odwykowego dla narkomanów.

Rowling nie zostawia suchej nitki na systemie społecznym i politycznym, który doprowadził do takiej sytuacji, na ludziach, którzy się na to wszystko godzą i próbują zbić na tym polityczny kapitał. Z jednej strony nie mówi kompletnie nic nowego, z drugiej – daje fascynujący, niespiesznie budowany i niemal dickensowski portret współczesnego społeczeństwa. I to nie tylko brytyjskiego. Jeśli myślicie, że problemy pokazane w „Trafnym wyborze” nie dotyczą was albo waszego otoczenia, po prostu rozejrzyjcie się dokładniej dookoła.

Trafny wybór | J.K.Rowling | przeł. Anna Gralak | Znak 2012 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 4 / 6