Tytuł „Pour Une Ame Souveraine” może mylić. Nowojorskiej basistce Meshell Ndegeocello bowiem, gdy nagrywała płytę w hołdzie „niezależnej duszy”, nie chodziło o Edith Piaff, ale Ninę Simone.

Wielbiciele nosowego „r” i akordeonu mogą być więc mocno zaskoczeni. Dostają bowiem najwyższej próby soul, funk, pop, pieśni protestu, rocka, bluesa i jazz –wszystko wstrząśnięte i zmieszane. Bo Ndegeocello nie odwaliła fuszerki i coverów Simone nie odśpiewała z nabożną czcią. Każdą piosenkę rozłożyła na czynniki pierwsze i złożyła po swojemu.

W efekcie nawet evergreeny zmieniły się w zupełnie nowe kawałki. „House of the Rising Sun” z patetycznego rockowego hymnu stał się dynamicznym funk’n’rollem, a „Suzanne” Leonarda Cohena dzięki rytmowi afro dostała soulowych skrzydeł. Dodatkowego smaku dodają Sinead O’Connor, Lizz Wright i Cody ChesnuTT, którzy towarzyszą Ndegeocello.

Meshell Ndegeocello | Pour Une Ame Souveraine | Naive/Dreammusic | Recenzja: Hubert Musiał | Ocena: 5 / 6