Dobrze się czyta Ladislaua Dowbora – jego myśl pozwala zmierzyć się z chaosem otaczającej nas rzeczywistości ekonomicznej. To już kolejna książka brazylijskiego ekonomisty polskiego pochodzenia, którą będę polecał.
DGP
Dzięki wydawnictwu Książka i Prasa dostaliśmy już „Co to za gra. Nowe podejścia do ekonomii” (2017 r.), a wcześniej książkę o alternatywnych rozwiązaniach z dziedziny zarządzania społecznego. Zbliżający się do 80. urodzin Dowbor – z dalekiego Sao Paulo – podsumowuje w tych publikacjach bogate doświadczenia i przemyślenia na temat realnie działającego kapitalizmu.
W „Poza kapitalizm” autor znów skupia się na zmianie. Chodzi o przejście kapitalizmu z wieku XX w XXI. Maszyna zmienia się w wiedzę. Miejsce fabryki zastępuje platforma cyfrowa. Dobra materialne ustępują pod względem ważności produktom niematerialnym. Kiedyś podstawowym sposobem maksymalizacji zysku przez uczestników ekonomicznej gry była ekspansja produkcyjna. Dziś głównym celem firm oraz korporacji staje się coraz częściej ograniczenie dostępu do rynku dla innych graczy (czy nie to mamy do zarzucenia nowym imperatorom globalnej gospodarki, np. Facebookowi czy Netflixowi?). Kupno i posiadanie pojedynczych rzeczy przestaje być problemem, którego zaspokojenie oznacza dobre i spokojne życie. Problemem życia w realnym kapitalizmie XXI w. jest coraz częściej brak dostępu do ważnego dobra (ubezpieczenia zdrowotnego, planu emerytalnego etc.).
Podstawą geopolitycznej i ekonomicznej zależności nie jest już tylko tradycyjna wymiana towarów albo surowców. To coraz częściej także dojmująca zależność technologiczna. Zmiana pracy, rzecz jasna, zmierza w kierunku uczynienia z każdego z nas mikroprzedsiębiorcy. Zmuszonego do oferowania usług 24 godziny na dobę na bardzo konkurencyjnym rynku o (coraz częściej) globalnym zasięgu. I wreszcie sam model rządów. W XX w., w czasach świetności ładu demokratycznego, były one sprawowane „dla obywateli”. A przynajmniej o to toczyła się polityczna gra. W obecnym stuleciu władza coraz mocnej i bez osłonek ma służyć interesom korporacji.
Dowbor ocenia te zmiany krytycznie. Trudno go jednak posądzić o nadmierny pesymizm. Nie ukrywa, że jego myślenie o gospodarce jest mocno zakorzenione w marksizmie. I że to południowoamerykański marksizm populistyczny, ludowy i po staremu „czerwony”. Ale czytając Dowbora, ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że nie są to zawieszone w powietrzu dywagacje. Czujemy, że ze znawstwem analizuje ekonomiczne wyzwania naszych czasów. Momentami jego książka to także erudycyjny esej na temat przemian społecznych, które dzieją się na naszych oczach. I oczywiście – jak to u Dowbora (było nie było w przeszłości aktywnego uczestnika życia politycznego Brazylii) – jest w tej książce także wielka zachęta do działania. Nie wystarczy nie lubić kapitalizmu czy szerzej – rzeczywistości, która nas mierzi. Trzeba próbować ją rozumieć, żeby umieć zacząć ją nareszcie zmieniać.