Z przyjaźnią ZSRR było tak, że mniejsze państwa nie miały szans, by przed nią uciec
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Wśród podobieństw do Józefa Stalina, jakimi może się szczycić Władimir Putin, jednym z najważniejszych jest umiejętność dokładnego planowania. Publikację artykułu o II wojnie światowej rosyjski prezydent powierzył magazynowi „The National Interest”, skierowanemu do neokonserwatywnej części amerykańskiej opinii publicznej. Wydawcą pisma jest związany z Kremlem rosyjski lobbysta w USA Dmitrij Simis vel Dimitri Simes.
W tekście Putin tradycyjnie już oskarżył Polskę, że wspólnie z Adolfem Hitlerem wznieciła II wojnę światową. Dużo ciekawszy wątek dotyczył Litwy, Łotwy oraz Estonii – rosyjski przywódca napisał, że te trzy kraje włączono w skład ZSRR zgodnie z obowiązującym wówczas prawem międzynarodowym „na zasadzie porozumienia, za zgodą wybranych władz”. Putin złożył także ofertę rządom innych mocarstw, by wspólnie budować nowy porządek świata. Nawiązując tym samym do tradycji, gdy Wielka Trójka kreśliła na mapach przebieg granic w Europie.
Zaś w udzielonym w tym tygodniu stacji Rossija-1 Putin wywiadzie przypomniał, że kraje, które wyszły z ZSRR, często zrobiły to wraz z „prezentem od rosyjskiego narodu” w postaci ziem. Jednoznacznie sugerując, iż nadeszła pora, by prezenty oddać.

Mali do likwidacji

– Musicie spojrzeć prawdzie w oczy i zrozumieć, że w przyszłości małe państwa przestaną istnieć – mówił Wiaczesław Mołotow litewskiemu ministrowi spraw zagranicznych prof. Vincasowi Kreve-Mickevičiusowi, podczas rozmowy 30 czerwca 1940 r.
Teoretyk literatury, a zarazem utalentowany pisarz, próbował protestować, odwołując się do prawa międzynarodowego i przypominając gwarancje dawane Litwie przez samego Stalina. Opór nie zrobił na szefie sowieckiej dyplomacji wrażenia. – Wasza Litwa wraz z pozostałymi państwami bałtyckimi, nie wyłączając Finlandii, będzie musiała połączyć się ze sławną rodziną narodów Związku Radzieckiego. Dlatego powinniście obecnie zacząć wprowadzać swój naród w system radziecki, który w przyszłości zapanuje wszędzie na terenie całej Europy – tłumaczył łagodnie.
Przez poprzedzające tę rozmowę miesiące Kreml ze spokojem traktował trzy nadbałtyckie republiki. Niczym żaby trzymane w garnku z wodą, pod którym powolutku podsycano płomień. Dzięki temu temperatura wody powoli zbliżała się do wrzenia, zaś sparaliżowane strachem malutkie państwa nie decydowały się na rozpaczliwe stawianie oporu.
Ich tragedia, podobnie jak Polski, zaczęła się 23 sierpnia 1939 r., gdy w Moskwie Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow w imieniu III Rzeszy i Związku Radzieckiego podpisali pakt o nieagresji. W tajnym protokole, poza decyzją o rozbiorze II RP, umieszczono zapis, iż „w wypadku terytorialno-politycznych przekształceń na terenach należących do państw nadbałtyckich (Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa) północna granica Litwy będzie zarazem granicą sfer interesów Niemiec i ZSRR. Obie strony uznają przy tym zainteresowanie Litwy obszarem wileńskim”.
Berlin zostawił sobie prawo do aneksji Litwy. Zainicjowano to już w marcu 1939 r., przyłączając do Prus Wschodnich Kłajpedę. Trzymając się tych ustaleń, Stalin nakazał Armii Czerwonej uderzyć 17 września na broniącą się przed niemiecką inwazją Polskę. Jednocześnie, by zbyt szybko nie wystraszyć kolejnych ofiar, sowieckie ambasady w trzech krajach nadbałtyckich oraz Helsinkach przekazały tamtejszym rządom noty dyplomatyczne deklarujące zachowanie przez ZSRR neutralności.
Litwa, Łotwa, Estonia i Finlandia posiadały łącznie 10 mln mieszkańców, a ich armie liczyły wspólnie zaledwie 100 tys. żołnierzy. Na dokładkę ziemie leżące nad Bałtykiem są płaskie jak stół, bez naturalnych przeszkód. Stanowią więc idealne miejsce do zmasowanego użycia broni pancernej. Gdyby we wrześniu 1939 r. Armia Czerwona uderzyła, jedynie Finlandia miała możliwości dłuższego stawiania oporu. Jednak Stalin nie chciał działać tak radykalnie, dopóki na zachodzie Wielka Brytania i Francja zachowały szansę pokonania III Rzeszy. Wolał cicho podsycać płomień pod garnkiem z „Pribałtami”.

Po pierwsze Estonia

„Podczas toczących się w Moskwie w dniach 13–21 września (1939 r. – red.) radziecko-estońskich rozmów ekonomicznych z udziałem estońskiego ministra spraw zagranicznych Karla Seltera radzieckie kierownictwo zdecydowało się na inny sposób rozstrzygnięcia problemów politycznych. Pretekstem stała się ucieczka z Tallina internowanego polskiego okrętu podwodnego «Orzeł», który 18 września wyszedł z basenu portowego na pełne morze i skierował się ku cieśninom duńskim” – opisuje w opracowaniu „Polityka Związku Radzieckiego wobec państw nadbałtyckich (Litwy, Łotwy, Estonii) we wrześniu i październiku 1939 roku” prof. Wanda Krystyna Roman.
Ucieczka polskiej łodzi podwodnej dała Kremlowi pretekst, by nagle chwycić malutki kraj za gardło. Mołotow oskarżył Tallin o zgodę na zniknięcie „Orła”, przez co narażono na niebezpieczeństwo sowieckie statki pływające po Bałtyku.
„Dało to podstawy do zorganizowania blokady morskiej umożliwiającej wtargnięcie radzieckich okrętów na wody terytorialne Estonii i ostrzał jej wybrzeża. W tym czasie Mołotow zaproponował Selterowi podpisanie sojuszu wojskowego lub umowy o współpracy, która dawałaby ZSRR prawo posiadania na terytorium Estonii baz dla wojsk lądowych, lotnictwa i floty” – pisze prof. Roman. Szef estońskiej dyplomacji odmówił, jednak wówczas Mołotow uciął rozmowę: „Nie zmuszajcie nas do użycia siły”.
Negocjacje wznowiono w Moskwie 27 września. Na ich rozpoczęcie sowieckie gazety doniosły, że nieznany okręt podwodny, być może „Orzeł”, zatopił w Zatoce Fińskiej sowiecki parowiec „Metallist”. „Faktycznie Rosjanie wysadzili wówczas jakąś barkę – cała operacja była prowokacją mającą na celu wywarcie presji” – pisze prof. Roman. Jednocześnie nad granicami Estonii oraz Łotwy koncentrowano wojsko: łącznie 430 tys. żołnierzy, 3,6 tys. dział i 3 tys. czołgów. To przemówiło do rozsądku rządowi Estonii – już 28 września podpisał, mający obowiązywać 10 lat, traktat z ZSRR „o przyjaźni i wzajemnej pomocy”.
Dokument dawał Kremlowi prawo do rozmieszczenia na estońskim terytorium baz wojskowych. Początkowo Mołotow nalegał, by stacjonowało w nich 35 tys. żołnierzy, jednak Stalin łaskawie zgodził się ograniczyć kontyngent do 25 tys. czerwonoarmistów. „Muszę wam powiedzieć, że rząd Estonii działał mądrze i na korzyść narodu estońskiego, zawierając porozumienie z ZSRR. Mogłoby z wami stać się tak, jak z Polską” – przekazał na pożegnanie Selterowi tyran.

Następni w kolejce

Teraz Mołotow zaczął „zaprzyjaźniać” się z Łotwą. Ale wcześniej musiał jednak skorygować układ, jaki podpisał z von Ribbentropem. A to dlatego, że wojska niemieckie zajęły o wiele większe obszary Rzeczpospolitej, niż pierwotnie zakładano. Dlatego 25 września Stalin przekazał rezydującemu w Moskwie ambasadorowi III Rzeszy Friedrichowi von Schulenburgowi propozycję: w zamian za włączenie Litwy do sowieckiej strefy wpływów zaproponował przesunięcie granicy z Wisły na Bug. Trzy dni później zawarto niemiecko-radziecki układ o przyjaźni i granicy, będący rozwinięciem paktu Ribbentrop-Mołotow.
Już 30 września Mołotow wezwał do Moskwy przedstawicieli Łotwy. Minister spraw zagranicznych Vilhelms Munters nie bronił się długo i 5 października podpisał traktat o przyjaźni, umożliwiający ZSRR ulokowanie w kraju baz wojskowych oraz przejęcie kontroli nad portami. – Nie będziemy się mieszać do waszej konstytucji, organów, ministerstw, do polityki zagranicznej i finansowej, do systemu ekonomicznego – obiecał przed podpisaniem układu Stalin.
W tym samym czasie tyran zajmował się też Litwą. W jej przypadku sprawa była o tyle łatwiejsza, że Armia Czerwona zajęła Wilno. Na Kremlu wiedziano, iż dla odzyskania historycznej stolicy Litwini są gotowi dużo poświęcić. Minister spraw zagranicznych Juozas Urbšys, kiedy 29 września zjawił się w Moskwie, w zamian za obietnicę zwrotu Wilna łatwo przełykał kolejne złe wiadomości. Stalin nie ukrywał przed nim, iż porozumiał się z Hitlerem, że Litwa znalazła się w strefie wpływów ZSRR. Urbšys zapisał we wspomnieniach, iż próbował protestować, ale „przed oczami majaczyło mi Wilno, miasto i kraj, przecież, aby je odzyskać dla Litwy, jej rząd mnie tu przysłał”.
Po podpisaniu 10 października układu, niemal identycznego, jak te między ZSRR a Estonią i Łotwą, Urbšys nie potrafił stłumić obaw co do jego przestrzegania przez Kreml. „Związek Radziecki nie myśli zagrażać niepodległości Litwy. Wprowadzone do Litwy wojsko ZSRR będzie dla niej gwarancją, że Związek Radziecki obroni ją w razie napaści” – powiedział mu wówczas Stalin.
Jesienią 1939 r. w trzech bałtyckich republikach Kreml ulokował bazy. Przez pierwsze miesiące Sowieci zachowywali się tak, jak obiecał Stalin. Mieszkańcy Litwy, Łotwy i Estonii mieli to szczęście, że na Kremlu zdecydowano, iż z aneksją należy zaczekać do czasu, aż przebieg wojny III Rzeszy z zachodnimi aliantami stanie się klarowny. Poza tym główną uwagę skupiono na Finlandii. Pomimo gróźb kraj ten nie chciał „przyjaźni” z Moskwą. W efekcie Stalin zdecydował się na inwazję. Niespodziewanie Finowie stawili opór – od początków grudnia 1939 r. w zaledwie trzy miesiące zginęło ponad 120 tys. czerwonoarmistów. Pomimo rzezi Stalin nakazał prowadzenie ofensywy aż do skutku i w końcu fiński rząd zgodził się na oddanie obszaru o powierzchni 35 tys. km kw.
Jednak Finlandia obroniła suwerenność. Na taki cud nadbałtyckie republiki nie mogły liczyć. Pod koniec 1939 r. poselstwa ZSRR w ich stolicach się uaktywniły. „Praca gabinetu litewskiego była kontrolowana przez radzieckiego posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego w Kownie Nikołaja G. Pozdniakowa, podobnie sytuacja wyglądała na Łotwie, gdzie urzędował poseł Iwan S. Zotow, i w Estonii (Kirył L. Nikitin)” – pisze prof. Roman. Z miejscowych rządów, na życzenie Moskwy, usuwano ministrów opowiadających się za stawianiem oporu. Zastępowali ich ugodowcy, trzymający się złudnej nadziei, iż Stalin dotrzyma słowa. Ten zaś dbał o „honor bolszewika” aż do dnia, w którym wojska niemieckie zajęły Paryż.

Ostatnia gra pozorów

W połowie czerwca 1940 r. Francja jeszcze walczyła, ale jej kapitulacja była już przesądzona, zaś Wielka Brytania gorączkowo przygotowywała się do obrony przed niemiecką inwazją. Nikt nie miał głowy do przejmowania się losami Litwy, Łotwy i Estonii.
Sygnał do działania Stalin dał 14 czerwca, zaraz po otrzymaniu informacji, że niemieccy żołnierze weszli do Paryża. W środku nocy Mołotow wezwał ministra spraw zagranicznych Litwy Juozasa Urbšysa, któremu towarzyszył litewski poseł w Moskwie. Czekało na nich ultimatum, informujące de facto, że czas suwerenności Litwy dobiega końca. Mały kraj mógł albo poddać się temu dobrowolnie, albo walczyć. Podczas narady w Kownie prezydent republiki Antanas Smetona domagał się, żeby amia stawiła opór. Jednak zarówno były wódz naczelny gen. Stasys Raštikis, jak i niewiele wcześniej mianowany na tę funkcję gen. Vincas Vitkauskas odmówili.
Tymczasem nocą 20 tys. żołnierzy Armii Czerwonej wyszło z litewskich garnizonów, opanowując strategiczne punkty w republice. „Równocześnie przez litewsko-sowiecką granicę wkraczają cztery korpusy Armii Czerwonej liczące przeszło 200 tys. żołnierzy wspartych artylerią, setkami czołgów i bombowców. Błyskawicznie opanowują sparaliżowaną Republikę. Dziesięciokrotnie mniej liczna armia litewska zostaje okrążona i zablokowana w swych garnizonach” – opisują w książce „Wojsko litewskie 1918–1940” Jan Rutkiewicz i Walerij N. Kulikow.
Piętnaście minut przed upłynięciem terminu litewskie władze zgodziły się przyjąć ultimatum. „Dramatyczny apel prezydenta Smetony o niestawianie najeźdźcom zbrojnego oporu, ratuje zapewne kraj przed niewyobrażalną wprost hekatombą” – piszą Rutkiewicz i Kulikow. Po apelu prezydent przekazał prerogatywy głowy państwa premierowi Antanasowi Merkysowi i wyjechał do Szwajcarii. Kilka godzin później 16 czerwca 1940 r. na Kreml wezwano rezydujących w Moskwie posłów Łotwy i Estonii. „Treści ultimatum były bardzo zbliżone do przedłożonego wcześniej Litwie (…)” – opisuje prof. Roman. Armia Czerwona bez jednego wystrzału zajęła Rygę i Tallin 17 czerwca.
Nawet wówczas Stalin zadbał o to, żeby komedia pozorów została odegrana do końca. Wszędzie powstały rządy, w których kluczowe resorty objęli lokalni komuniści, a jednocześnie dokonywano czystki w korpusach oficerskich nadal istniejących armii trzech republik. „Wojsko jest zmuszone do uczestniczenia – bez broni! – we wszelkiego rodzaju wiecach politycznych i manifestacjach «wdzięczności», «braterstwa» i «poparcia», a wszelkie przejawy uczuć patriotycznych wśród żołnierzy są uważane za wystąpienia antysowieckie i powodują natychmiastowe represje ze strony NKWD” – opisują Jan Rutkiewicz i Walerij N. Kulikow.

Pora na egzekucję

„O działaniach przeciwko Estonii, Litwie i Łotwie jeden z wykładowców wojskowej uczelni radzieckiej na początku 1940 roku mówił: «Wejście jednostek naszej Armii Czerwonej do państw bałtyckich jest analogiczne do takiego przykładu: wpuścić do swojego mieszkania przyjaciela, który z początku zajmie jeden pokój, potem całe mieszkanie i wyrzuci z niego gospodarza»” – przytacza obrazową anegdotę prof. Roman.
Ostatni etap aneksji zaczął się w połowie 1940 r. 14 i 15 lipca przeprowadzono w nadbałtyckich republikach wybory do „parlamentów ludowych”. Kandydować mogły jedynie osoby wskazane przez partie komunistyczne. Wcześniej NKWD przeprowadziło prewencyjne aresztowania znanych działaczy politycznych. Na zesłanie trafił były już prezydent Estonii Konstantin Päts. Pomimo podeszłego wieku udało mu się w więzieniu dożyć aż do 1954 r. Umarł dopiero po przeniesieniu do szpitala psychiatrycznego w Twerze. Jego syna NKWD zamęczyło w więzieniu w Moskwie, a wnuk skonał z głodu w jednym z sowieckich domów dziecka. Niewiele więcej szczęścia miał litewski premier Antanas Merkys. NKWD złapało go, gdy wsiadał w Rydze na statek wypływający do Szwecji. Przeżył wieloletni pobyt w więzieniu, zmarł niedługo po wyjściu na wolność w 1955 r. Lepszym zdrowiem mógł się pochwalić łotewski minister spraw zagranicznych Vilhelms Munters. Więzienne mury we Włodzimierzu pożegnał w 1958 r., a mimo to zdołał wrócić na Łotwę i zacząć w podeszłym wieku karierę naukową. Większym sprytem od niego wykazał się prezydent Łotwy Alberts Kviesis. Nim zaczęły się aresztowania, zatarł wszelkie ślady i na rok ukrył się w leśniczówce w lasach Kurlandii. Doczekał w niej wkroczenia armii niemieckiej, maszerującej jesienią 1941 r. na Leningrad.
Jednak większość przedstawicieli elit politycznych, naukowych i kulturalnych w trzech republikach bałtyckich nie zdołała uniknąć losu, który szykował im Stalin. Wkrótce ponad 100 tys. ludzi trafiło do łagrów. Bardzo niewielu z nich po latach powróciło. Tymczasem zgodnie z planem w wyborach uczestniczyło po ok. 95 proc. wyborców w każdej z republik. Na ułożone przez komunistów listy wyborcze oficjalnie głosowało 92 proc. Estończyków, 97 proc. Łotyszy i 99,2 proc. Litwinów. Wyniki te przekazała zachodniej prasie ambasada ZSRR w Londynie, jeszcze przed zamknięciem lokali wyborczych.
Ostatni akt stalinowskiego przedstawienia stanowiły posiedzenia marionetkowych parlamentów, podczas których jednogłośnie uchwalano prośby do Rady Najwyższej ZSRR o włączenie republik w skład Związku Radzieckiego. W Moskwie nad każdym wnioskiem pochylano się osobno. Litewski rozpatrzono 3 sierpnia, łotewski dwa dni później, a estoński 6 sierpnia 1940 r. W ten sposób kończąc procedurę likwidacyjną trzech nadbałtyckich państw. Po dopełnieniu formalności Józef Stalin mógł się kląć na honor bolszewika, iż wszystko przebiegło zgodnie z prawem, a on dotrzymał słowa. Uroczyście potwierdził to 80 lat później Władimir Putin.