PISF wyłoży pieniądze na obraz, którego koproducentem jest duża spółka poważnie zaangażowana w pozwy frankowe. Kancelaria liczy, że film pomoże jej zdobyć nowych klientów.
Dzisiaj kredytobiorcy walutowi mają złożyć pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa „za grabież dokonaną na milionie polskich rodzin metodą na franka”. Na obiecaną przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawową pomoc w przewalutowaniu kredytów frankowicze się nie doczekali. O swoje walczą z bankami głównie na sali sądowej. Tak zresztą radził im ponad trzy lata temu prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Wielu kredytobiorców go posłuchało, a w słuszności utwierdzają ich kancelarie prawne i odszkodowawcze.
Jedna z nich – notowana na giełdzie Votum – wpadła na oryginalny pomysł. Zaangażowała się w produkcję filmu, który uderzy w sektor bankowy i napędzi jej frankowych klientów. Pod koniec maja prezes Votum Bartłomiej Krupa odpowiadał na pytania na portalu strefainwestorow.pl. Mówił, jakie oszczędności planuje spółka, i wskazywał, że czeka ją również „istotne ograniczenie działalności sponsoringowej”.
– Ta ostatnia jednak wydatnie przyczynia się do rozpoznawalności spółki i traktujemy ją jak inwestycję. Podobnie zresztą z koprodukcją filmu „Banksterzy”, który w mojej ocenie ożywi dyskusję o problemie frankowiczów i przełoży się na zainteresowanie naszą ofertą – informował szef Votum.
Film dźwignią handlu
O „Banksterach” świat usłyszał dokładnie w piątą rocznicę czarnego czwartku. To dzień, w którym bank centralny Szwajcarii ogłosił, że przestaje bronić minimalnego kursu franka. Konsekwencją było jego gwałtowne umocnienie m.in. wobec złotego, co doprowadziło do problemów kredytobiorców. Tytuł jest już raczej nieaktualny – teraz thriller i dramat w jednym nazywa się „Franek”.
„(...) to opowieść o systemie bankowym, o mechanizmach jego funkcjonowania, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, generujących zdarzenia mające wpływ bezpośrednio lub pośrednio na życie codzienne milionów ludzi. To także rzecz o instytucji zaufania publicznego, która perfidnie, świadomie i konsekwentnie nadużywała tego zaufania w stosunku do swoich klientów, o totalnej bezsilności i inercji systemu nadzoru bankowego i struktur państwa, które winny dawać gwarancję stabilności i bezpieczeństwa także finansowego obywatelom, o bezwzględnych działaniach w imię partykularnych interesów zwalczających się ugrupowań politycznych” – reklamuje treść producent Figaro Film. Premiera zaplanowana jest na ten rok.
W obsadzie znane aktorskie nazwiska: Katarzyna Zawadzka, Antoni Królikowski, Magdalena Lamparska, Tomasz Karolak, Jan Frycz, Małgorzata Kożuchowska czy Rafał Zawierucha.
Na stronie internetowej producenta obok logo Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF), który z pieniędzy budżetowych dofinansował film, jest informacja, że koproducentem jest Łukasz Kierus Wydawnictwo Kobiece. O Votum nie ma ani słowa. Grupa specjalizuje się m.in. w pozwach frankowych przeciwko bankom. Podmioty wchodzące w jej skład reprezentują ponad 15 tys. kredytobiorców. W tym roku zamierzają złożyć 8 tys. pozwów. Sprawy frankowe odpowiadają już za ponad jedną piątą przychodów grupy, a jeszcze rok temu było to zaledwie 12 proc. Ile Votum zainwestowało w produkcję? Ze sprawozdania finansowego za I kw. wynika, że 5 maja pożyczyło swojej spółce córce Votum Robin Lawyers 300 tys. zł na wejście do projektu jako koproducent. To nieco ponad 7 proc. budżetu filmu. Spytaliśmy spółkę m.in. o to, czy będą w nim reklamowane jej usługi oraz czy nie jest to obejście zakazu reklamowania kancelarii prawnych.
„(...) O powstawaniu filmu dowiedzieliśmy się z mediów i stwierdziliśmy, że to ważny projekt, który ma szansę przybliżyć szerokiej publiczności istotę problemu frankowiczów, a nazwiska zaangażowane w jego powstanie są gwarancją wykonania tego na najwyższym artystycznym poziomie. Votum Robin Lawyers S.A. przystąpiło do koprodukcji jako mniejszościowy partner już po zakończeniu zdjęć, nie mając w naturalny sposób wpływu na treść i formę dzieła, w tym jakiekolwiek lokowanie produktu. (…) Jesteśmy przekonani, że ten zapewne niewygodny dla sektora bankowego film powinien powstać, gdyż dotyczy ważnego społecznie zagadnienia, które dotknęło przeszło pół miliona polskich rodzin” – czytamy w odpowiedzi.
Votum na początku tego roku miał problemy z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Został umieszczony wśród sześciu kancelarii odszkodowawczych, którym postawiono zarzuty związane ze stosowaniem niedozwolonych klauzul i praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Spółka stwierdziła wówczas, że nie stosuje już zapisów, co do których urząd miał wątpliwości. Postępowanie jest wciąż w toku, a UOKiK na tym etapie nie przesądza, jak się może zakończyć. W przypadku trzech podmiotów skończyło się karami finansowymi.
UOKiK wziął pod lupę oferty kancelarii odszkodowawczych od drugiej połowy 2017 r. Wtedy bowiem zaczęły się pojawiać reklamy zachęcające osoby, które miały polisolokaty do ubiegania się o zwrot opłat likwidacyjnych. Oferty kierowane były również do frankowiczów. Ci zaczęli być silnie nakłaniani do składania pozwów przeciwko bankom po czarnym czwartku. Punktem zwrotnym był jednak głośny wyrok TSUE w sprawie państwa Dziubaków. Trybunał stwierdził, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnic kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Uznał też, że prawo UE nie stoi na przeszkodzie unieważnieniu umów dotyczących kredytów we frankach. Kurs Votum wystrzelił wówczas o 6,6 proc. Spółka jest bowiem jednym z większych graczy na rynku. W listopadzie ub.r. opisywaliśmy, jakie stosuje stawki dla frankowiczów. Opłata wstępna wynosi 3690 zł, a honorarium po wygranej sprawie stanowi 30 proc. wartości nadpłaconych rat lub 8 proc. wartości udzielonego kredytu, jeśli wygrana będzie polegała na unieważnieniu umowy. Takie stawki obowiązują dla kredytów o wartości do 300 tys. zł. Przy największych kredytach – od 700 tys. zł do 3 mln zł – opłata wstępna rośnie do 19 690 zł, zaś udziały spadają do (odpowiednio) 5 proc. i 2 proc.
Budżet państwa się dołożył
Producent „Franka/Banksterów” Figaro Film na nasze pytania nie odpowiedział. PISF za to przyznał, że z pieniędzy budżetowych dofinansował produkcję ponad 1 mln zł, co stanowi 24 proc. jej budżetu w wysokości 4,2 mln zł.
To, że film będzie dla banków nieprzyjemny, wiadomo od początku. Jego scenarzysta to Adam Guz, autor książki „19 dołków, czyli jak ukraść spółkę” i były prezes firmy inwestycyjnej GoAdvisers/Letus Capital. „Parkiet” w 2017 r. pisał, że w jednym z wywiadu powiedział, że chciałby „rozliczyć cwaniaków, którzy zalali nasz rynek frankowymi kredytami i toksycznymi opcjami, zatruwając nasze społeczeństwo na lata”.
Film, jak zapewniali jego autorzy, jest inspirowany prawdziwymi historiami ludzi, którzy zaciągnęli frankowe kredyty. W jego powstanie mieli być zaangażowani m.in. byli pracownicy banków, a swój wkład – jak zapewniano w styczniu – mają także członkowie stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, które przedstawia się jako ruch społeczny walczący z łamaniem przez banki polskiego i europejskiego prawa.
PISF decyzję o wsparciu finansowym filmu podjął w sierpniu 2019 r. Wówczas jeszcze Votum – jak wynika z oficjalnych informacji – nie było w niego zaangażowane.
„W maju bieżącego roku do PISF wpłynęło pismo od producenta w sprawie dołączenia Votum S.A. do podmiotów współfinansujących film «Franek», na co Instytut wyraził zgodę. PISF nie ma natomiast wiedzy odnośnie do strategii biznesowej koproducenta” – pisze w odpowiedzi na nasze pytania rzeczniczka instytucji Monika Piętas-Kurek.
Przypomina też, że przyznawanie wsparcia produkcji w ramach programu zachęt opiera się na „zasadzie automatyzmu” po spełnieniu warunków z ustawy o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej i rozporządzenia ministra kultury i dziedzictwa narodowego.
Podmioty należące do Votum w tym roku chcą złożyć 8 tys. pozwów