Przemysław Prekiel konsekwentnie i na własnych warunkach pisze nowoczesne biografie ważnych, choć często słabo znanych postaci z polskich dziejów. Warto docenić jego wysiłki, bo przyczyniają się one do poszerzenia pola naszej debaty.
okładka magazyn 20 września 2019 / Dziennik Gazeta Prawna
Najpierw był działacz socjalistyczny Stanisław Dubois. Teraz mamy zaś książkę o życiu i polityczno-ideowych wyborach Ludwika Cohna. Biografia głównego bohatera najnowszej pracy Prekiela jest osadzona na dwóch trójliterowych skrótach: PPS i KOR. Do Polskiej Partii Socjalistycznej Ludwik Cohn wstąpił jeszcze przed maturą, kiedy miał 16 lat. Był rok 1918. Jego działalność polityczną, jak w przypadku wielu młodych ludzi z tego pokolenia, napędzały dwa postulaty: niepodległość Polski i bardziej sprawiedliwe ułożenie stosunków społecznych w odrodzonym kraju. PPS była u progu II RP najbardziej optymalnym miejscem do realizacji tych wartości.
W ciągu następnych dwóch dekad Cohn wyrósł na jednego z czołowych działaczy partii. W tym sensie jego dorosłość nakładała się na doświadczenie międzywojennej polskiej państwowości. Przeszedł drogę od aktywisty w socjalistycznych organizacjach młodzieżowych do roli obrońcy w procesach politycznych urządzanych przez sanację. Gdy wybuchła wojna, był już człowiekiem dojrzałym życiowo i politycznie.
Ale najcięższe próby miały dopiero nadejść. Po 1945 r. Cohn wrócił z niewoli do kraju i próbował się włączyć w odbudowę ruchu socjalistycznego. Dawni PPS-owcy szybko zostali jednak osaczeni przez swoich odwiecznych rywali ideowych – komunistów. Tyle że teraz to ci ostatni byli u władzy.
Dla Cohna najpierw oznaczało to koniec marzeń o robieniu polityki, a wkrótce również sąd i więzienie. W przeciwieństwie do najbardziej prominentnych przedwojennych socjalistów (Kazimierz Pużak!) Cohn przynajmniej ocalił życie w ciemnych czasach stalinizmu. Stopniowo znalazł sobie nową polityczną niszę – stał się jednym z organizatorów demokratycznej inteligenckiej opozycji, która zaczęła się w Polsce na poważnie organizować w latach 60. Tak Cohn dotarł do drugiego ważnego etapu swojego życia publicznego. W latach 70. był jednym z najważniejszych założycieli Komitetu Obrony Robotników, a co za tym idzie, kimś w rodzaju wychowawcy całego pokolenia polityków i innych osób publicznych. Wśród nich znalazło się wielu takich, którzy do dziś są aktywni na polskiej scenie partyjnej i medialnej (Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Adam Michnik) albo mieli ważny wkład w proces przemian roku 1989.
Cohn nie dożył Okrągłego Stołu. Zmarł 14 grudnia 1981 r., tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Ta data w symboliczny niemal sposób spina jego żywot: od niepodległości, która skończy się podległością, do podległości, po której przyjdzie niepodległość. Nie dowiemy się, co powiedziałby Cohn o wydarzeniach 1989 r. i zainicjowanych wtedy przemianach. Czy byłby jednym z piewców transformacji, tak jak spora część KOR-u z Adamem Michnikiem czy Sewerynem Blumsztajnem na czele? Czy może znalazłby się po stronie jej zaciętych krytyków, jak Jan Józef Lipski czy Jan Olszewski, którzy przecież też z Cohnem blisko współpracowali? Tego nie wiemy. Cieszmy się natomiast, że dzięki książkom Przemysława Prekiela możemy sobie takie pytania zadawać. W czasach, w których historia najnowsza jest do bólu przewidywalna, a jej interpretacja bywa albo „gazetowyborczo-liberalna”, albo „pisowsko-ipn-owska”, czytanie dzieł tak niezależnych autorów jak Prekiel jest bardzo ożywcze.