Recenzja książki „Pokolenie ’89” to dla mnie twardy orzech do zgryzienia. Bo sam zajmuję się od kilku lat podobną tematyką – zbyt mocno wysiłkom takich autorów jak Jakub Sawulski kibicuję, bym mógł oceniać je na chłodno.
/>
Sawulski jest wprawdzie o kilka lat młodszy (rocznik 1989) ode mnie, ale nie ma to większego znaczenia. Z punktu widzenia ojców (rzadziej matek) założycieli III RP obaj jesteśmy szczawikami, którzy „nie wiedzą, jak było”. Tu jednak pojawia się paradoks – bo obrońcy III RP chętnie sięgają dziś po książki z półki „młodzi o transformacji”. Tak zakwalifikowano moją „Dziecięcą chorobę liberalizmu” z 2014 r., przyjętą w obozie liberalnym z życzliwym zaciekawieniem. Na tej samej zasadzie łaskawie przyjmują dziś Sawulskiego: „No, niech nam młody człowiek powie, co o nas myśli to jego pokolenie! Słuchamy…”.
Jakub Sawulski, „Pokolenie ’89”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019
Sawulskiego muszę jednak przestrzec. To zainteresowanie nie jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. Życzliwość szybko przeradza się w irytację, gdy okazuje się, że autor nie wyrazi zrozumienia dla motywacji oraz pobudek budowniczych III RP. A jeśli zacznie z własnych analiz transformacji wysnuwać suwerenne wnioski polityczne, to może być to już powodem do wojny z nim. Wtedy zaciekawienie znika, pojawia się nieśmiertelne: „Co on może wiedzieć o przemianach? Mleko miał przecież wtedy pod nosem…”. Można się oczywiście bronić faktami, statystykami czy teoriami ekonomicznymi, ale grona wściekłych matuzalemów przemian to nie powstrzyma. Oni mają wspomnienia i biografie, które, ich zdaniem, przebiją każdy fakt empiryczny i każdy zestaw statystyk. Na tym polu z nimi nie wygrasz. Jedynym, co może złagodzić gniew obrońców III RP, jest mówienie tego, co chcą usłyszeć. A więc krytykowanie ich – jak to się mówi – na kanapkę. Miłe słowo, wyrzut i znowu sosik z pochwał dla ich mądrości. Plus obowiązkowe oburzenie, że pisowcy są straszniejsi. Tak to niestety działa. Do tego trzeba jeszcze pracę ugrzecznić i pozbawić co ostrzejszych wniosków.
Czytając „Pokolenie ’89”, miałem momentami wrażenie, że autor (i redaktorzy z Krytyki Politycznej) trochę za bardzo poszli tą drogą. Mieli w ręku wiele faktów pozwalających się z dorobkiem III RP rozliczyć ostrzej. Ale tymi kartami nie grali, jakby nie chcieli zanadto irytować starszego pokolenia. Oraz nie stwarzać wrażenia, że podzielają krytykę polskich przemian ze środowiskiem PiS. Bo to przecież byłoby takie niepoprawne.
Poza tym zarzutem nie mam w zasadzie żadnych innych. „Pokolenie ’89” jest uprawnionym głosem w debacie o naszym minionym trzydziestoleciu. Nie jest to praca pionierska, ale bez wątpienia ma swoją siłę w mocnej argumentacji ekonomicznej podpartej solidnymi faktami. Jakub Sawulski to zaś autor, którego warto z zainteresowaniem słuchać w przyszłości. Bo krytyka przemian to dla każdego ciekawego świata autora zazwyczaj punt wyjścia do dalszych poszukiwań. Bo skoro nie tak, jak było, to którędy? Przecież po 30 chudych latach III RP przyjść musi 30 lat tłustych. Gra o dużą stawkę dopiero się więc rozpoczyna. Do boju, panie Sawulski! Niech się pan nie da ugrzecznić. Niech pan zaskoczy jeszcze wszystkich. Łącznie ze „swoimi”.