To pewnie tylko plotka, ale podobno raper Taco Hemingway planował pierwotnie wydać jedna po drugiej dwie płyty. Po „Umowie o dzieło” miał być „Kredyt hipoteczny”. Ostatecznie jednak Taco nagrał album „Szprycer”. Może dzięki temu, że „Umowa…” odniosła duży komercyjny sukces.
Nie wszyscy (a raczej trzeba powiedzieć: „nieliczni”) mają tyle szczęścia co warszawski raper. W życiu większości pracujących Polek i Polaków etapy „umowy o dzieło” i „kredytu hipotecznego” albo po sobie następują, albo występują równolegle (spaja je oczywiście most „zdolności kredytowej”). W tym sensie doświadczenia opisane w nowej książce Mikołaja Lewickiego są dość uniwersalne.
Mikołaj Lewicki, „Społeczne życie hipoteki”, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2019 / DGP
Lewicki jest socjologiem, który w swoim pisaniu łączy gospodarkę i kulturę. Jest to zestawienie bardzo ciekawe, a nawet intelektualnie modne. Dość powiedzieć, że jeden z najbardziej inspirujących autorów ostatnich lat Amerykanin David Graeber z London School of Economics porusza się dokładnie po tych samych torach. Łączy namysł antropologa oraz ekonomisty. Efektem tych połączeń są głośne i autentycznie intrygujące książki, spośród których najważniejszy jest oczywiście „Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat”. Lewicki zainteresowania ma podobne, a w pewnym sensie podobna jest także jego książka. „Społeczne życie hipoteki” to przecież nic innego jak rozważania o długu właśnie. Tyle że w naszym polskim, posttransformacyjnym kontekście.
Największym zarzutem wobec książki Lewickiego jest język, jakim została napisana. Rozumiem, że Scholar jest wydawnictwem naukowym, ale książki wydaje się przecież po to, by mógł je przeczytać nie tylko naukowiec zawodowiec. Odrobina redakcji i uproszczenia języka wcale by tu nie zaszkodziła. „[Kredyt] staje się dyspozytywem społecznym generującym specyficzną formę życia, wiążącą ryzyka związane z kryzysami współczesnego kapitalizmu, z dążeniem do stworzenia bezpiecznego komfortowego gospodarstwa domowego, a zarazem trwale uwikłanego w kapitalizm dużo głębiej niż tylko przez konsumpcję”. To jedno ze zdań z podsumowania rozważań zawartych w tej książce. Wydaje mi się ono prawdziwe, a nawet celnie opisujące nasz świat. Ale chyba dałoby się je napisać bardziej po ludzku, bez uszczerbku dla meritum.
Ponarzekawszy na formę, trzeba jednak zachwycić się treścią. Po pierwsze, książka traktuje o ważnej społecznie sprawie kredytu, a do tego pojawia się na rynku, gdzie zbyt wielu takich publikacji nie ma. Po drugie, Lewicki podejmuje próbę odczarowania pojęcia długu hipotecznego, który funkcjonuje jako mit rozpięty między skrajnościami: z jednej strony bywa przedstawiany jako społeczna konieczność (nie masz „docelowego” mieszkania na własność, więc coś z tobą, człowieku, nie tak). Z drugiej – towarzyszy kredytom dojmująca świadomość, że jest to rodzaj pętli na szyi zaciągającego. Po trzecie, Lewicki wydaje się ciekawy z powodu suwerennego podejścia do wielu tematów: finansjalizacji polskiej gospodarki, gentryfikacji polskiej przestrzeni ze względu na dostępność kredytów czy też postaw i strategii „życia z ratą”. To wszystko czyni tę książkę jednym z najciekawszych tekstów na temat polskiego długu.