Sztywne stanowisko Amerykanów utrudnia zakończenie negocjacji w sprawie dostępu do archiwów Instytutu Pamięci Narodowej.
Sztywne stanowisko Amerykanów utrudnia zakończenie negocjacji w sprawie dostępu do archiwów Instytutu Pamięci Narodowej.
Amerykańscy dyplomaci zaangażowali się we wtorek w rozmowy między US Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie a Instytutem Pamięci Narodowej w sprawie dostępu do archiwów dotyczących Zagłady europejskich Żydów. Jak mówią osoby znające szczegóły negocjacji, Amerykanie stawiają wygórowane żądania, których IPN nie jest w stanie spełnić z przyczyn kadrowych i technicznych. Kolejna runda rozmów ma się odbyć w ciągu dwóch miesięcy. Na razie nie wiadomo, czy znów weźmie w nich udział ambasador USA Georgette Mosbacher, której wtorkowe spotkanie z kierownictwem instytutu było kolejną tego typu interwencją dyplomatyczną.
Do rozmów włączyli się przedstawiciele Ambasady Stanów Zjednoczonych. Ale wtorkowe spotkanie z ich udziałem nie zakończyło się przełomem. Gdyby IPN spełnił oczekiwania strony amerykańskiej, groziłby mu paraliż. Kolejna tura rozmów jest planowana „w ciągu dwóch miesięcy”.
Chodzi o aneks do umowy z 2011 r., która przewidywała współpracę przy wymianie archiwów. Jej zapisy zakładały, że dokumenty będą wymieniane w stosunku jeden do jednego: za jedną cyfrową kopię z Polski US Holocaust Memorial Museum przekazywało nam jedną kopię z własnych zasobów. – Skończyły się dokumenty, które mogły interesować IPN jako część naszego zasobu archiwalnego – mówił w rozmowie z PAP wicedyrektor instytutu Mariusz Szpytma.
Ale Amerykanów wciąż ciekawią materiały dotyczące Żydów, zwłaszcza dokumenty powołanej w 1945 r. Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce (w 1949 r. słowo „Niemieckich” w nazwie zastąpiono słowem „Hitlerowskich”). Cezary Gmyz z TVP pisał na Twitterze, że chodzi o 300 tys. kopii rocznie, które IPN miałby sporządzać na swój koszt. Rozmawialiśmy z dwiema osobami znającymi szczegóły negocjacji. Żadna nie chce wystąpić pod nazwiskiem. Jeden z rozmówców potwierdza liczbę 300 tys., drugi mówi, że jest ona niższa. – Tak czy inaczej oznaczałoby to paraliż placówki – słyszymy.
– Tak duże zamówienie jest niemożliwe do realizacji. Nie mamy tylu pracowników – mówi DGP osoba z kierownictwa IPN. – Ale nikt nie stawia warunku bezpłatnego udostępniania dokumentów. Chodzi o stawkę zgodną z rozporządzeniem premiera i tego się trzyma strona amerykańska – dodaje. Rozporządzenie z 2012 r. ustaliło cennik obowiązujący każdego, kto zgłasza się do instytutu np. po kopie dokumentów dotyczących członków rodziny. To 50 gr za stronę z pliku, który został już zdigitalizowany, lub 70 gr, jeśli akta istnieją tylko w formie papierowej.
W negocjacjach nie pojawia się wątek restytucji mienia żydowskiego
We wtorek do siedziby IPN przybyła ambasador USA Geor- gette Mosbacher. – Ambasada ma tytuł formalny, by włączyć się do rozmów, bo muzeum jest placówką federalną, a nie prywatną – wskazuje nasz rozmówca z IPN. – Od początku straszono nas interwencją ambasady. We wtorek tę zapowiedź zrealizowano – dodaje inne źródło. To nie pierwszy raz, gdy Mosbacher włącza się do tego typu rozmów. W styczniu „Fakt” opisał np. list, który ambasador wysłała do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, by zablokować zmiany, które zamknęłyby nasz rynek dla firmy Uber. Wcześniej interweniowała w sprawie listy leków refundowanych oraz traktowania przez władze dziennikarzy TVN. Rafał Dudkiewicz z Polskiego Radia 24 twierdził, że w rozmowach o archiwach „padają groźby, że nie powstanie Fort Trump, jeśli pewna pula archiwów nie zostanie przekazana do USA”. Co do tej kwestii zdania rozmówców z IPN są podzielone. Jeden z nich zaprzeczył, jakoby temat stałej obecności Amerykanów na naszym terytorium w ogóle się pojawił. Drugi przyznał, że takie sugestie się pojawiały.
Takim informacjom 31 stycznia zaprzeczyła na Twitterze ambasador Mosbacher. Napisała: „Pogłoski w mediach, że Stany Zjednoczone łączą kwestię archiwum IPN ze współpracą z Polską w zakresie bezpieczeństwa, są nieprawdziwe”. – Jesteśmy otwarci na współpracę, ale apelujemy do strony amerykańskiej o bardziej symetryczne podejście. Trudno nam się zgodzić na sytuację, w której mielibyśmy podjąć tak duży wysiłek organizacyjny, nie dostając nic w zamian – mówi nasz rozmówca.
Przedstawiciele IPN podkreślają, że w negocjacjach nie pojawia się wątek restytucji mienia żydowskiego czy tzw. Just Act – przepisów przyjętych przez Kongres USA w maju 2018 r. Zobowiązują one amerykańską dyplomację do wspierania działań na rzecz odzyskania przedwojennego majątku żydowskiego, przejętego „podczas Holokaustu lub w czasach rządów komunistycznych”. Zgodnie z ustawą Departament Stanu ma czas do 9 listopada, by sporządzić raport o tym, jak wygląda stan prawny i praktyka zwrotu mienia.
Przedstawiciele IPN proszeni o rozmowę pod nazwiskiem kierowali nas do komunikatu z 5 lutego, który głosi, że „strony potwierdziły wolę kontynuacji współpracy i gotowość do dalszego prowadzenia rozmów”. Zapytaliśmy też US Holocaust Memorial Museum o to, jakie cele negocjacyjne sobie stawia i co oferuje w zamian. Do chwili zamknięcia tego wydania nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama