Różnorodność najłatwiej kocha się w teorii. Ale gdy przychodzi co do czego, nagle się okazuje, że ta różnorodność w praktyce jest zawsze zupełnie inna, niż to sobie wyobrażaliśmy. I tak się składa, że w prawdziwym życiu co rusz powstają monopole. Nie tylko gospodarcze, lecz również myślowe.
/>
Ekonomia oczywiście też nie uniknęła pułapki monopolizacji. Ale jak mogło być inaczej? Po jednej stronie żelaznej kurtyny dominował przecież ortodoksyjny marksizm. Po drugiej – skostniała ekonomia neoklasyczna. Następnie – z przyczyn geopolitycznych – ten pierwszy monopol upadł, drugi zaś dziarskim krokiem wszedł w pozostawioną przez truchło Marksa ideową pustkę. W ten sposób dostaliśmy monopol myślenia o ekonomii w kategoriach neoklasycznych.
Tym bardziej niebezpieczny, że pozbawiony jakiegokolwiek marzenia o alternatywie („There is no alternative!” – powtarzano) oraz globalny w swoim zasięgu (Nie podoba ci się? To jedź do Korei Północnej albo na Kubę). Zjawisko szczególnie dotkliwe w naszej części świata. Bezlitośnie niszczące wigor polskiej debaty publicznej.
„Pomyśleć ekonomię od nowa” (jak wszystkie pozycje publikowane od kilku lat przez poznańskie wydawnictwo Heterodox) jest pomyślana jako próba przywrócenia różnorodności. To działanie ze wszech miar antymonopolowe. Do projektu „Rethinking Economics” pilotowanego przez grupkę młodych brytyjskich aktywistów zaproszono wielu ekonomistów reprezentujących różne tradycje ekonomii innej niż ta głównonurtowa. Powstałą według takiego klucza książkę można porównać do dobrego przewodnika informującego, że wprawdzie w kraju, do którego się wybierasz, oficjalnym językiem jest angielski, ale na miejscu spotkasz wielu ludzi mówiących innymi narzeczami.
I jeśli się na to nie przygotujesz, to spora część rzeczywistości pozostanie przez ciebie niezauważona.
Wiele z prezentowanych tu alternatywnych podejść do ekonomii było już w Magazynie DGP nieraz z bliska przedstawiane. Na przykład postkeynesizm. W książce został on omówiony przez Engelberta Stockhammera. Równie dobrze mogliby to jednak zrobić goszczący na naszych łamach Jan Toporowski, nieżyjący już Kazimierz Łaski albo Jerzy Osiatyński. Polski trop ma tu uzasadnienie zdecydowanie merytoryczne – oczywiście za sprawą Michała Kaleckiego, giganta polskiej XX-wiecznej ekonomii, którego dawne prace stanowią dziś ważną część intelektualnego korpusu szkoły postkeynesowskiej. Zaraz potem idą zaś marksizm, szkoła austriacka (Mises, Hayek), ekonomia behawioralna (Kahneman i Thaler) czy instytucjonalizm (Coase i Acemoğlu), o których też sporo w tym miejscu bywało nie raz i dużo.
Na tych nurtach zawartość „Pomyśleć ekonomię…” jednak się nie kończy. Na szczęście. Bo dzięki temu jest szansa, by poznać nieco lepiej ekonomię feministyczną, ekologiczną albo ekonomię spółdzielczości, czyli kierunki, których istnienia spora część czytelników pewnie nawet nie była świadoma. A przecież mają do zaproponowania rozbudowany i spójny obraz gospodarki jako całości. Podobnie z tzw. ekonomią złożoności: na dźwięk tej nazwy w wielu głowach nie odezwie się nawet najcichszy dzwoneczek zrozumienia. Bo niby dlaczego miałby się odezwać, skoro o takich nowinkach w naszej przewidywalnej, zmonopolizowanej przez neoklasycznych wolnorynkowców debacie mowy nigdy nie było.