22 września 1940 r. Niemcy wysiedlili pierwsze dwie miejscowości - Jeleśnię i Sopotnię Małą. Dom straciło tam 207 polskich rodzin, w sumie 935 osób. W ich majątkach osiedliły się 53 rodziny niemieckie; 232 osoby.
Los Polaków, których Niemcy ograbili z majątku i deportowali w rejony utworzonego na okupowanych terenach polskich tzw. Generalnego Gubernatorstwa, upamiętni tablica, która w niedzielę zostanie odsłonięta w Jeleśni. Ufundował ją Jan Suchoń, pochodzący z tej miejscowości uczestnik dramatycznych wydarzeń.
W sobotę ofiary deportacji uczci też burmistrz Żywca Antoni Szlagor, który złoży kwiaty pod tablicą pamiątkową w tym mieście.
„Aktion Saybusch” była pierwszą podczas II wojny akcją wysiedleńczą na okupowanych ziemiach polskich. Jej przeprowadzenie umożliwił dekret Adolfa Hitlera o umocnieniu niemczyzny z 7 października 1939 r., który miał na celu stworzenie nowych niemieckich obszarów osiedleńczych poprzez usunięcie stamtąd innych grup narodowościowych. Dokument zakładał włączenie do Rzeszy tak zwanej rejencji katowickiej na Górnym Śląsku, w której granicach znalazła się Żywiecczyzna.
Wysiedlenia z Żywiecczyzny trwały od 22 września do 14 grudnia 1940 r. Akcją dowodził obergruppenfuehrer SS Erich von dem Bach-Zelewski, który osobiście objeżdżał wsie, a później witał niemieckich kolonistów, pochodzących głównie z terenów Bukowiny w Rumunii. "Aktion Saybusch" przeprowadził 83. batalion policji. Wraz z tłumaczami - volksdeutschami ze Wschodu i Górnego Śląska, liczył on ok. 500 osób. Dowodził nim mjr Eugen Seim. W 1943 r. zginął on w rejonie Kijowa.
Jako pierwsi zostali wysiedleni mieszkańcy Jeleśni i Sopotni Małej. Wcześnie rano Niemcy otaczali wieś. Mieszkańcy otrzymywali 20 minut na spakowanie. Polakom odbierano dobytek - gospodarstwa, pieniądze, wartościowe przedmioty oraz inwentarz. Mogli zabrać ze sobą jedynie drobny sprzęt, koce i ubrania oraz zapas żywności na trzy dni. Każda osoba miała także otrzymać 20 zł.
Wysiedlonych zgrupowano w Żywcu, Rajczy i Suchej, skąd transportami kolejowymi wywożono do miejscowości, które weszły w skład Generalnego Gubernatorstwa, m.in. na Lubelszczyznę i Kielecczyznę. Po dotarciu na miejsce zostali pozostawiani sami sobie. Miejscową ludność Niemcy informowali, że deportowani są przestępcami, co dodatkowo utrudniało ich położenie. Młodych rejestrowały niemieckie urzędy pracy. Byli wywożeni na przymusowe roboty do Niemiec odbierając w ten sposób rodzinom ich żywicieli.
Ogółem w ciągu niespełna trzech miesięcy Niemcy wysiedlili ok. 20 tys. Polaków z 35 miejscowości. Deportacje nie objęły Żydów oraz rodzin, których przynajmniej jeden członek przebywał w tak zwanej starej Rzeszy i był zobowiązany do świadczeń na rzecz obrony.
Po wypędzeniu Polaków do wsi wprowadzano tzw. ekipy porządkowe, złożone z Żydów i młodych kobiet, przymusowo zabranych z okolicznych, nie wysiedlonych wsi. Po zrobieniu porządku w gospodarstwie jeszcze tego samego dnia lub następnego wprowadzali się osadnicy.
Niemcy dostawali po kilka mniejszych gospodarstw chłopskich. Najlepszy budynek przeznaczali na kwaterę, a pozostałe domy zamieniali na stajnie, stodoły, chlewy i inne budynki gospodarskie.
„Aktion Saybusch” została zakończona przede wszystkim wskutek interwencji generalnego gubernatora Hansa Franka, który nie chciał przyjmować tysięcy ludzi. Polaków nadal jednak wysiedlano, ale już na ziemie wcielone do Rzeszy, a później do tzw. Polenlagrów, skąd byli kierowani do pracy przymusowej.
Do końca wojny Niemcy wysiedlili z Żywiecczyzny ok. 50 tys. Polaków, czyli ok. 30 proc. mieszkańców. W 1945 r. część z nich powróciła.
Mirosława Sikora i Monika Bortlik-Dźwierzyńska w książce "Aktion Saybusch. Wysiedlenie mieszkańców Żywiecczyzny przez okupanta niemieckiego 1940-1941", wydanej przez IPN, podkreśliły, że akcja zajmuje szczególne miejsce wśród gamy środków zastosowanych przez III Rzeszę celem zgermanizowania ziem polskich wcielonych do prowincji śląskiej.
„Wyjątkowość wynika zarówno ze skali zaangażowanych w nią sił administracyjno-policyjnych, jak i z liczby Polaków, wysiedlonych i deportowanych do Generalnego Gubernatorstwa. Nigdy wcześniej ani nigdy później władze niemieckie nie podjęły się realizacji podobnego przedsięwzięcia na terenie prowincji śląskiej. Operacje wysiedleńcze o podobnej skali realizowane były natomiast na terenie tzw. Kraju Warty, w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie, czy też na Zamojszczyźnie” – podkreśliły autorki.
Zdaniem Sikory i Monika Bortlik-Dźwierzyńskiej, unikalność „Aktion Saybusch” ma również inne oblicze: wojnę przetrwała sporządzona przez żywiecką komórkę partii nazistowskiej NSDAP dokumentacja fotograficzna. „Uzupełniona zdjęciami wykonanymi konspiracyjnie przez członka Związku Walki Zbrojnej z jednej strony, oraz doskonale zachowanymi niemieckimi dokumentami pisanymi z drugiej, pozwala nam na precyzyjną rekonstrukcję procedury wysiedlania i deportowania Polaków oraz wprowadzania na ich miejsce osadników niemieckich” – napisały autorki we wstępnie do książki.
W 2005 r. katowicki oddział IPN umorzył wszczęte siedem lat wcześniej postępowanie w sprawie wysiedleń. Nie żyją sprawcy, którzy doprowadzili swymi decyzjami do akcji oraz kierowali nią: Adolf Hitler, który wydał dekret o umocnieniu niemczyzny, Heinrich Himmler, który był odpowiedzialny za jego realizację, a także Erich von dem Bach-Zelewski, który zmarł w Niemczech w 1972 r.