Gdyby nie wybuch wojny, mielibyśmy pierwszy medal na mistrzostwach świata w narciarstwie już w 1939 r. – powiedział PAP historyk Muzeum Tatrzańskiego Wojciech Szatkowski. W środę mija 100. rocznica urodzin rozstrzelanej przez Niemców Heleny Marusarzówny.

O początkach narciarstwa Heleny Marusarzówny pisał jej brat Stanisław w swojej książce pod tytułem „Na skoczniach Polski i świata”. Marusarz opisuje tam, że jako dzieci chodzili do starszego górala - przewodnika tatrzańskiego pod Regle. Góral opowiadał młodym Marusarzom o zakopanych zbójnickich skarbach w Tatrach. Zapytał Helenkę, co by zrobiła, gdyby znalazła w górach kotlik ze skarbami. Kilkuletnia Helenka powiedziała, że kupiłaby sobie za to narty.

„Trzeba zaznaczyć, że rodzeństwo Marusarzów pochodziło z bardzo ubogiej góralskiej rodziny. Ich rodzice - Helena i Jan, tak jak wiele góralskich rodzin w międzywojniu, byli skromnymi rolnikami i nie było ich stać, aby kupić dzieciom narty czy w ogóle jakikolwiek sprzęt. Mówi się, że jak dzieci jeździły na nartach, to dwójka jeździła, a dwójka stała na czapce i czekała na swoją kolej. Na czapce – bo nie mieli butów. Tak właśnie Marusarzowie – późniejsi mistrzowie i olimpijczycy - nauczyli się jeździć na nartach na górce pod Reglami” – opowiadał PAP Szatkowski.

Helena Marusarzówna jako dziecka startowała w zawodach narciarskich dla dzieci, organizowanych przez Kornela Makuszyńskiego w Zakopanem. Raz jako nagrodę miała dostać od pisarza książkę z jego dedykacją. W 1935 r. Helena Marusarzówna zapisała się do sekcji narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, czyli do klubu SN PTT Zakopane.

„To był klub mistrzów. Tam nie było słabych narciarzy, i to nie w skali lokalnej, ale w skali całego kraju. To była klasa europejska, bardzo solidny klub z dobrym zapleczem. Helena debiutowała na zawodach jeszcze w 1935 r., zdobywając tytuł wicemistrzyni Polski. Do wybuchu II wojny światowej zdobyła aż siedem tytułów mistrzyni Polski w narciarstwie alpejskim. Można śmiało powiedzieć, że przed wojną była najlepszą polską narciarką” – mówił historyk.

Główną próbą narciarską dla Heleny miały być Mistrzostwa Świata FIS rozgrywane od 11 do 19 lutego 1939 r. Jeszcze przed tymi zawodami jesienią 1938 r. zorganizowano pokaz mody FIS w Warszawie.

„W Warszawie Helena Marusarzówna zrobiła furorę swoją urodą, bo była przepiękną góralką. Miała blond pofalowane włosy, niebieskie oczy, była wysoka, bo miała 178 cm wzrostu. To połączenie piękna człowieka ze sportem, z wyczynem, stworzyło niebanalną osobę, która zwracała na siebie uwagę. Ówczesne media warszawskie były zachwycone tą postacią” – mówił Szatkowski.

Po powrocie Heleny z Warszawy do Zakopanego zaczęły się przygotowania do Mistrzostw Świata. W styczniu przed zawodami podczas treningu na Hali Goryczkowej Helena nie wyhamowała i wpadła na szałas pasterski. Złamała rękę w nadgarstku i nadwyrężyła ścięgno w nodze. Wypadek uniemożliwił start obiecującej zawodniczce.

„Ona liczyła na ten start, ale to się nie udało. Kontuzja była bardzo poważna i jej start był niemożliwy. Wystąpiła jednak w ceremonii otwarcia zawodów, co upamiętnili fotografowie, bo stała w pierwszym rzędzie. Na zawodach zastąpiła ją Zofia Stopka-Olesiak, która dwa razy zajęła ósme miejsce w salonie i w kombinacji alpejskiej. Helena z pewnością zdobyłaby medal na tych mistrzostwach, gdyby nie kontuzja. Jedynie Niemka Christl Cranz, która ostatecznie wygrała zawody, mogła jej zagrozić, natomiast z pozostałymi rywalkami na pewno dałabym sobie radę” – opowiadał historyk.

Po wyleczeniu kontuzji Helena wiosną 1939 r. wzięła udział w zawodach w niemieckim Feldbergu. Tam zajęła drugie miejsce tuż za Niemką Cranz.

Helena jeździła na nartach z drewna hikorowego pochodzących z zakopiańskiej wytwórni Stanisława Zubka. Jan Kula, który był jej kolegą z kadry i brał udział w zawodach w Feldbergu, dokładnie opisał, jak „Helena śmigała na zubkowych hikorowych deskach między tyczkami”.

„To były bardzo dobre narty ze stalowymi krawędziami przykręcanymi śrubami z wiązaniami marki Kandahar, do których zakładało się wysokie, twarde skórzane buty. Narciarka posługiwała się bambusowymi kijkami. Helena zawsze była elegancko ubrana na nartach. Nosiła wysoki dopasowany do ciała dres, sweter i lubiła nosić apaszkę” – opowiadał.

Niestety wojna zakończyła karierę narciarską Heleny Marusarzówny, bo ona, tak jak i jej rodzeństwo, włączyła się w ruch kurierski, przenosząc przez granicę meldunki, dokumenty, pieniądz na trasie Zakopane – Budapeszt. Helena działała w strukturach Państwa Podziemnego w służbie Związku Walki Zbrojnej o kryptonimie „Zagroda”. Najprawdopodobniej była szkolona na kuriera tatrzańskiego w Budapeszcie, gdzie kurierzy przechodzi dwutygodniowe kursy. Później składali przysięgę i stawali się regularnymi żołnierzami, choć nie walczyli na froncie.

„Kurierskie przejścia przez Tatry na trasie Zakopane - Budapeszt były mocno zakonspirowane i tak naprawdę nie wiemy, ile razy Helena przeszła szlak. Przypuszczamy, że kilka razy musiała przebyć tę trasę” – twierdzi Szatkowski.

Helena została złapana przez słowacką służbę graniczną 25 marca 1940 r. wraz z innymi kurierami i przekazana Niemcom. W więzieniu była torturowana, najpierw w „Katowni Podhala” w Zakopanem, później w Muszynie i Nowym Sączu, a następnie trafiła do „celi śmierci” w Tarnowie. 12 września 1941 roku wraz z innymi współwięźniami została rozstrzelana w lesie w położonej około 12 km od Tarnowa Woli Pogórskiej. Mimo tortur nie wydała współtowarzyszy wojennego szlaku, nie podała żadnych adresów i żadnych nazwisk.

Po ekshumacji szczątki narciarki przewieziono do Zakopanego, gdzie 27 listopada 1958 roku na cmentarzu zasłużonych na Pęksowym Brzyzku odbył się uroczysty pogrzeb. Pośmiertnie Marusarzównę odznaczono Krzyżem Walecznych oraz Orderem Virtuti Militari.