PAP: Deklaracja Balfoura miała charakter listu wysłanego do barona Waltera Rothschilda. Skąd jej tak nietypowa forma i kim był jej adresat?
Dr hab. Michał Leśniewski: Forma tego dokumentu może wydawać się nietypowa dla nas, ale należy pamiętać, że mówimy o ludziach wychowanych w społeczeństwach XIX wieku. Wówczas politykę uprawiano w nieco inny sposób. Opierała się ona na grach gabinetowych, stosunkach pomiędzy ludźmi, którzy byli prywatnie ze sobą powiązani.
Pierwsza wojna światowa, gdy spojrzy się na nią z perspektywy monarchów europejskich była „wojną w rodzinie”. Podobnie było w polityce. Ci ludzie znali się. W polityce brytyjskiej mamy do czynienia z sytuacją, gdy te bliskie związki sięgały czasów wspólnej nauki i studiów w prestiżowych szkołach i uczelniach. Wiele spraw załatwiano listami, które z naszej perspektywy są uznawane za prywatne lub półprywatne.
Pamiętajmy jednak również o tym, że list z 2 listopada nie był podpisany „Lord Balfour”, ale „Lord Arthur Balfour, minister spraw zagranicznych”. Był to więc list oficjalny, choć mający formę listu prywatnego.
Adresat listu, czyli lord Walter Rothschild, również nie był postacią prywatną. Był jednym z najważniejszych działaczy światowego ruchu syjonistycznego i żydowskiego, zasiadał w parlamencie, był częścią establishmentu brytyjskiego i bliskim przyjacielem wielu polityków.
PAP: Dlaczego minister spraw zagranicznych zdecydował się na złożenie tej deklaracji właśnie wówczas?
Dr hab. Michał Leśniewski: Deklaracja Balfoura została złożona w tym momencie z kilku zasadniczych powodów. W wielu opracowaniach można znaleźć opinię, według której jej głównym celem było pozyskanie społeczności żydowskiej w przededniu brytyjskiej ofensywy w Palestynie. Wydaje się jednak, że był to najmniej istotny powód. W 1917 r., w trzecim roku I wojny światowej, po ucieczce z Palestyny wielu osadników żydowskich społeczność ta liczyła około 40 tysięcy osób. Było to około 3 procent mieszkańców ziem palestyńskich. Z perspektywy potrzeb rządu brytyjskiego i armii Zjednoczonego Królestwa na Bliskim Wschodzie społeczność ta nie była zupełnie pozbawiona znaczenia, ale o wiele istotniejsze było pozyskanie ludności arabskiej. Brytyjczycy pracowali nad tym od 1915 r. i było to dla nich bez porównania ważniejsze. Te cele nie stały ze sobą w sprzeczności, ponieważ w tym okresie antagonizm żydowsko-palestyński jeszcze nie zaistniał.
Jesienią 1917 r. nikt nie wiedział jak długo potrwa tocząca się od trzech lat wojna. Dziś wiemy, że skończyła się niemal dokładnie rok później. Po nastrojach lat 1914-1915, gdy wierzono, że wojna zakończy się relatywnie szybko nie pozostał nawet ślad. W 1917 r., po wielkich stoczonych wówczas bitwach materiałowych zakładano, że może ona potrwać aż do 1921 lub 1922 r. Tymczasem wszystkie walczące państwa cierpiały już w 1917 r. na potężne braki finansowe i materiałowe.
Lord Rothschild był członkiem jednej z najważniejszych rodzin bankowych ówczesnej Europy i dzięki swoim znajomościom miał wpływ na inne potężne domy bankowe, takie jak należący do J.P. Morgana. Były one w stanie wpłynąć na rząd USA, aby mocniej zaangażował się w wojnę. Sami również dysponowali możliwościami udzielania kredytów, które były niezwykle ważne z perspektywy rządów, które nie wiedziały jak długo potrwa wojna. Pamiętajmy, że Francja praktycznie zbankrutowała w 1915 r., podobny był stan finansów Włoch, Rosja pogrążała się w chaosie. Wielka Brytania, poza USA, była państwem znajdującym się w najlepszej, choć bardzo trudnej sytuacji finansowej. Szansa pozyskania wpływowych środowisk bankowych w USA była niebagatelną okazją.
Pamiętać należy również o uwarunkowaniach Bliskiego Wschodu. Od 1916 r. dużą aktywnością w tym regionie wykazywała się Francja. Część środowisk witała te działania z niechęcią. Brytyjczycy uważali, że to oni, między innymi ze względu na znajdujące się tam zasoby ropy naftowej i wcześniej uzyskane wpływy, powinni rozgrywać sytuację na Bliskim Wschodzie. Ten splot okoliczności sprawiał, że Wielka Brytania postrzegała traktat Sykes-Picot-Sazonow jako do pewnego stopnia wymuszony na Londynie przez jego sojuszników, a Bliski Wschód wymykał się z ich wpływów.
Celem deklaracji Balfoura było ograniczenie wpływów francuskich. Zgodnie z ustaleniami z umowy Sykes-Picot-Sazonow, Francuzi mieli otrzymać obszar Galilei, czyli obecnego północnego Izraela. Można więc było pod pozorem zapewnienia Żydom siedziby narodowej wyprzeć Francuzów nieco dalej na północ. W 1917 r. również Niemcy wspólnie z Turcją złożyli Żydom w Palestynie pewne obietnice, ale dotyczyły one wyłącznie autonomii kulturowej w ramach Imperium Osmańskiego. Nie szły one tak daleko jak deklaracja Balfoura.
PAP: Dziś zarówno Palestyńczycy jak i Żydzi nazywają deklarację Balfoura „perfidią Albionu”, ponieważ uważają, że dwulicowo obiecywano wiele obu stronom. Jaka wówczas była reakcja obu społeczności zamieszkujących obszar Palestyny?
Dr hab. Michał Leśniewski: Opinie o perfidii Albionu i oszustwach Wielkiej Brytanii były formułowane ex post, gdy rozwinął się konflikt arabsko-izraelski. Arabowie uważali, że Brytyjczycy nie dotrzymali obietnic złożonych ówczesnemu szarifowi Mekki Saidowi Husajnowi ibn Alemu. Żydzi uważali, że późniejsza postawa Brytyjczyków, od lat trzydziestych przechylających swoje sympatie w stronę Arabów była wbrew deklaracji Balfoura.
Tymczasem w 1917 r. perspektywa była zupełnie inna. Dla Żydów obietnice Balfoura szły dużo dalej, niż oferowane przez kogokolwiek innego. Było to maksimum, tego co mogli dostać. Pamiętajmy, że w przededniu wojny w Palestynie mieszkało około 80 tysięcy Żydów, na ponad pół miliona mieszkańców tych ziem. Szacunki dotyczące liczby mieszkańców tego regionu są bardzo niedokładne, również dlatego, że określenie „Palestyna” właściwie nie istniało. Obszar ten postrzegano jako część Syrii, a nie osobny byt. Dopiero deklaracja Balfoura stwierdzała jej odrębność.
Z perspektywy arabskiej deklaracja Balfoura nie była wówczas żadnym problemem. Gdy wczytamy się dokładnie w relacje na temat negocjacji szarifa Mekki z brytyjskim Wysokim Komisarzem w Egipcie Henrym McMahonem i ich korespondencję, to zauważymy, że od początku zakładano, że planowane państwo arabskie nie obejmie całości Palestyny.
Arabowie akceptowali to założenie, tym bardziej, że nie był to dla nich obszar kluczowy. Nawet Jerozolima, trzecie święte miasto zaczęło być postrzegane jako bardzo ważne dopiero w latach dwudziestych i trzydziestych, gdy konflikt arabsko-żydowski przybierał na sile i należało ideologicznie uzasadnić arabskie postulaty. W latach 1916-1917 nie była ona istotna dla tej części społeczności arabskiej, z którą negocjowali Brytyjczycy i Francuzi. W tym sensie deklaracja Balfoura nie była wielkim problemem i Arabowie nie określali jej jako zdrady. Mając świadomość porozumień brytyjsko-francuskich z 1916 r. uważali, że jej założenia poprawią ich sytuację poprzez osłabienie pozycji Francji. Taka była perspektywa polityczna rodu szarifa Mekki. Do 1919 r. ich relacje z Żydami i samym przywódcą syjonistów Chaimem Weizmannem są dobre. Na tę sytuację nakładało się również postrzeganie przez Arabów z Półwyspu Arabskiego ich arabskich braci z Palestyny, jako „gorszych”.
W 1917 r., gdy ogłaszana była deklaracja Balfoura jej zapisy nie budziły kontrowersji po żadnej ze stron. Pojawiały się tylko pojedyncze głosy, które wyrażały rozczarowanie jej ogólnikowością. Były to jednak opinie marginalne, tym bardziej że konflikt arabsko-żydowski wówczas nie zaistniał w formie znanej w kolejnych dziesięcioleciach.
PAP: Często jednak mówi się, że deklaracja Balfoura była początkiem tego konfliktu. Czy są to opnie uzasadnione?
Dr hab. Michał Leśniewski: W moim przekonaniu nie są one uzasadnione. Deklaracja stała się kartą przetargową dla obu stron dopiero później. Ex post uczyni się z niej argument w debacie o Palestynie.
Konflikt arabsko-żydowski rozpoczął się w pełni dopiero w połowie lat dwudziestych, po wielkiej, czwartej Aliji, gdy do Palestyny napłynie pierwsza ogromna fala osadników żydowskich. Do tego momentu ich liczba powróciła zaledwie do stanu sprzed I wojny światowej, czyli około 80 tysięcy. W latach 1922-1928 liczebność społeczności żydowskiej w Palestynie wzrosła do około 180 tysięcy. Był to znacznie ważniejszy powód konfliktu, niż sama deklaracja Balfoura.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
* * *
Stawką I wojny światowej na Bliskim Wschodzie była przyszłość ziem coraz słabszego Imperium Osmańskiego. W 1917 r. sytuacja militarna Turcji uległa znacznemu pogorszeniu. Sukcesy Brytyjczyków w Palestynie sprawiały, że przed ich dyplomacją stanęła konieczność wzięcia odpowiedzialności za przyszłość tych ziem i ich powojenną przynależność.
Postulujący stworzenia państwa żydowskiego ruch syjonistyczny oraz coraz liczniejsi osadnicy żydowscy w Palestynie liczyli na uwzględnienie ich interesów. Dla brytyjskiej dyplomacji bardzo istotne było również poparcie wpływowych środowisk żydowskich w Europie Zachodniej i USA, z których część wspierała żydowskie osadnictwo. Jednocześnie państwa ententy musiały uwzględniać interesy Arabów walczących z Turcją o niepodległość swoich krajów. W tej sytuacji rząd brytyjski uznał, że należy wziąć pod uwagę interesy obu stron.
2 listopada 1917 r. brytyjski minister spraw zagranicznych lord Arthur James Balfour skierował do barona Waltera Rothschilda, multimilionera i przywódcy społeczności żydowskiej w Wielkiej Brytanii, list zapowiadający wsparcie dla powstania „w Palestynie narodowego domu dla narodu żydowskiego”.
Deklaracja Balfoura nie była zapowiedzią powstania niepodległego Izraela, tym bardziej, że byłoby to niezgodne z zobowiązaniami złożonymi Arabom. Dlatego Balfour stwierdzał, że rząd brytyjski nie uczyni „nic, co mogłoby zaszkodzić obywatelskim czy religijnym prawom istniejących w Palestynie społeczności nieżydowskich”. Mimo ogólnikowego charakteru zapowiedzi złożonych w Deklaracji uważana jest ona za dokument przełomowy, ponieważ była pierwszym oficjalnym poparciem wysiłków ruchu syjonistycznego dla utworzenia siedziby narodowej w Palestynie.
Klęska Turcji w I wojnie światowej sprawiła, że deklaracja Balfoura została zrealizowana poprzez ustanowienie Brytyjskiego Mandatu Palestyny, który jak się okazało nie zaspokajał arabskich i żydowskich dążeń do samostanowienia.