Wojciech Młynarski to jeden z ostatnich gigantów, obok Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory oraz Jonasza Kofty - powiedział PAP dziennikarz i muzyk, członek "Zespołu Reprezentacyjnego”, Filip Łobodziński, wspominając zmarłego w środę artystę.

"Dzięki nim słuchając piosenek, można było mieć przekonanie, że obcuje się z literaturą, z czymś ważkim" - podkreślił Łobodziński.

Muzyk opowiadał, że kiedy występował w 1983 r. z Zespołem Reprezentacyjnym na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, Młynarski bardzo im pomógł. "On był jednym z jurorów, wstał od stołu i krzyknął +rewelacja+, być może to wpłynęło też na resztę jury, że przyznali nam wtedy drugą nagrodę" - powiedział Łobodziński.

W jego ocenie ilość zwrotów i powiedzonek, które przeszły z piosenek Młynarskiego do języka codziennego, np. "Róbmy swoje", "W co się bawić?", to jest "najwspanialszy pomnik, jaki może zostać".

Wojciech Młynarski zmarł w środę wieczorem po długiej chorobie - o śmierci artysty poinformowała rodzina. Młynarski - bard, poeta, artysta kabaretowy, autor piosenek, ale też dramaturg, scenarzysta i reżyser teatralny, 26 marca skończyłby 76 lat.