To film zrobiony z dużą wiarą w człowieka – powiedział po piątkowym pokazie "Wołynia" na festiwalu w Gdyni Wojciech Smarzowski. Reżyser podkreślał zarazem, że jest to film "wymierzony przeciwko skrajnemu nacjonalizmowi".

"Wołyń" to jedna z 16 produkcji, które na 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni walczą o Złote Lwy w konkursie głównym.

Ten film "ma być mostem, a nie murem" – takie założenie przyjął reżyser.

"Potrzebujemy dobrych relacji z Ukraińcami, a Ukraińcy z nami. To wszystko jest oczywiste. (…) Wydaje mi się, że po jakimś czasie ten film będzie pracował na oczyszczenie tych naszych relacji" – mówił Wojciech Smarzowski na konferencji po pokazie prasowym "Wołynia".

"Nie można budować relacji na tym, że się prawdę zamiata pod dywan" – podkreślał Smarzowski, którego dziennikarze przywitali na konferencji oklaskami.

Opowiadał, że zaczął myśleć o tym filmie w 2012 r., czyli "zanim jeszcze świat skręcił mocno w prawo". "Po czterech latach pracy nad +Wołyniem+ jestem innym człowiekiem" – ocenił.

Zdaniem Smarzowskiego "proporcje w filmie są dobrze wyważone". W "Wołyniu" przedstawieni zostali zarówno źli Ukraińcy, jak i dobrzy, którzy pomagali Polakom. Są też dobrzy i źli Polacy. Wśród bohaterów są mieszane małżeństwa polsko-ukraińskie. W filmie, oprócz ukazania rzezi przeprowadzonej na Polakach przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską, pokazana została akcja odwetowa Polaków na Ukraińcach.

"Jeszcze nie robiłem filmu, żebym tak bardzo uważał, (…) bo wiem, że ten temat jest więcej niż delikatny" – powiedział. "Cała tajemnica jest w wyważeniu proporcji. Z tej naszej, polskiej strony są one wyważone, myślę, dobrze. Ze strony ukraińskiej... Oni to widzą inaczej" – mówił Smarzowski.

"Ten film oczywiście ma pobudzić emocje. Po pierwszym okresie, kiedy te emocje opadną, (…) politycy powinni stworzyć dobry klimat do pracy dla historyków i polskich, i ukraińskich. Historycy polscy i ukraińscy powinni dostać czas, powinni skonfrontować dowody" – powiedział reżyser.

Smarzowski podkreślił, że "Wołyń" jest "wymierzony przeciwko skrajnemu nacjonalizmowi". Jednocześnie - powiedział - "ten film jest zrobiony z dużą wiarą w człowieka", z wiarą w widza.

Odnosząc się do zakończenia - sceny, w której widz zobaczy polsko-ukraińską parę zakochanych młodych ludzi – Smarzowski zaznaczył: "Tylko wątek miłości ponad podziałami może zrównoważyć to okropne tło, o którym opowiadamy".

W "Wołyniu", obok aktorów polskich, wystąpiło ok. 30 aktorów ukraińskich, wśród nich Wasilij Wasilik, wcielający się w ukochanego głównej bohaterki.

Wasilik przyznał na konferencji w Gdyni, że decyzja, aby wystąpić w tym filmie, była dla niego trudna. Aktor opowiadał, że jeszcze przed propozycją zagrania w filmie Smarzowskiego czytał publikacje o zbrodni wołyńskiej.

Według Wasilika konkluzja, do której dojdą widzowie po obejrzeniu "Wołynia”, będzie taka: "Wszystko zależy od tego, co produkujemy: miłość czy nienawiść. Bo jeżeli produkujemy nienawiść, mamy wtedy śmierć i trupy. Jeśli produkujemy miłość, mamy miłość".

"To sprawa nie tylko wojny" – zaznaczył ukraiński aktor. "To jest także kwestia walki, która trwa w środku każdego człowieka, walki pomiędzy nienawiścią a miłością" – mówił Wasilik.

"Chciałbym, żeby ludzie znaleźli w sobie siłę, aby przeprosić jeden drugiego i mogli żyć dalej" – powiedział aktor.

Do kin w całej Polsce "Wołyń" trafi 7 października. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie dystrybuowany na Ukrainie.

Wojciech Smarzowski wyreżyserował ten film na podstawie własnego scenariusza, który napisał, wykorzystując wątki ze zbioru opowiadań "Nienawiść" autorstwa Stanisława Srokowskiego. Tekst scenariusza konsultowano z historykami.

Główną bohaterką "Wołynia" jest Zosia Głowacka, grana przez Michalinę Łabacz. Akcja filmu rozgrywa się w okresie od wiosny 1939 r. do lata 1945 r. w wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów, położonej w południowo-zachodniej części tej krainy. Oczami Zosi widz obserwuje toczące się wypadki, zapoczątkowane wybuchem II wojny.

Gdy poznajemy Zosię, jest ona zakochana w ukraińskim chłopcu z tej samej wsi. Dziewczyna dowiaduje się jednak, że ojciec postanowił wydać ją za mąż za najbogatszego we wsi gospodarza, Polaka Macieja Skibę, starszego wdowca z dwójką dzieci.

Życie wsi zostaje odmienione najpierw przez okupację sowiecką, potem przez niemiecki atak na ZSRR. Trwają brutalne mordy na Żydach. Ukraińskie aspiracje do stworzenia niepodległego państwa wciąż rosną. Wzrasta napięcie między polskimi i ukraińskimi sąsiadami. Oddziały UPA atakują polskie osady, a niekiedy Polacy z równą bezwzględnością biorą odwet na Ukraińcach. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić swoje dzieci.

Zdjęcia do filmu realizowano m.in. w Lublinie, w Puszczy Kampinoskiej, w Kolbuszowej, Kazimierzu Dolnym, okolicach Rawy Mazowieckiej i w Skierniewicach. Na terenie Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie zbudowano obiekt zdjęciowy - filmową wieś, w której mieszkają bohaterowie.

W obsadzie "Wołynia", oprócz Michaliny Łabacz, są m.in. Arkadiusz Jakubik, Jacek Braciak, Izabela Kuna i Adrian Zaremba.

Na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1945 zginęło ok. 100 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską. Sprawcy zbrodni to Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów - frakcja Stepana Bandery, podporządkowana jej Ukraińska Powstańcza Armia i ludność ukraińska uczestnicząca w mordach swoich polskich sąsiadów. Terror UPA spowodował, że setki tysięcy Polaków opuściły domy, uciekając do centralnej Polski. Zbrodnia wołyńska spowodowała polski odwet, w wyniku którego zginęło ok. 10-12 tys. Ukraińców, w tym 3-5 tys. na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.

Z rąk nacjonalistów ukraińskich ginęły także rodziny polsko-ukraińskie, Ukraińcy odmawiający wzięcia udziału w zbrodniczej akcji oraz ratujący Polaków. "Kresowa Księga Sprawiedliwych" (wyd. IPN) opracowana przez Romualda Niedzielkę podaje, że Ukraińcy uratowali 2527 Polaków. Za tę pomoc 384 Ukraińców zapłaciło życiem.

41. Festiwal Filmowy w Gdyni trwa od 19 września, zakończy się w sobotę.