Ostentacyjnie wierne literze dramatu przedstawienie Macieja Englerta wydobywa całą ironię i dystans „Niepoprawnych” Juliusza Słowackiego. Jednak czasami zdaje się, że ta zabawa służy samej sobie
Ostentacyjnie wierne literze dramatu przedstawienie Macieja Englerta wydobywa całą ironię i dystans „Niepoprawnych” Juliusza Słowackiego. Jednak czasami zdaje się, że ta zabawa służy samej sobie
Dlaczego „Niepoprawni”, skoro komedia Juliusza Słowackiego zazwyczaj wystawiana jest pod tytułem „Fantazy”? Szef warszawskiego Teatru Współczesnego przypomina, że poeta sztuki tej nie dokończył, w dorobku autora „Beniowskiego” brakuje czegoś, co można uznać za jej wersję kanoniczną, wiele jest za to dopisków i skreśleń. Podkreśla też, że zwyczajowo przyjmowany tytuł dramatu nie został użyty w pierwszym wydaniu pism pośmiertnych Słowackiego, bo tam pojawili się „Niepoprawni”. Maciej Englert również zatytułował swój spektakl w ten sposób, czego znaczenie nie ogranicza się jedynie do kształtu liter na teatralnym afiszu.
Reżyser jasno mówi tą decyzją, że sztuka w mniejszym stopniu opowiada o miłosnych rozterkach i międzyludzkich gierkach prowadzonych przez pewnego przystojnego hrabiego około roku 1841 gdzieś na Podolu. Owszem, Fantazy Dafnicki jest w konstelacji bohaterów postacią wyjątkową, ale równie dużo miejsca Englert poświęca osobom zwykle traktowanym jako drugoplanowe. Mocne charakterystyki zyskują zatem na scenie Współczesnego Respektowie (Agnieszka Pilaszewska i Krzysztof Wakuliński), finał należy do granego przez Janusza Michałowskiego majora Hawryłowicza. Do tego mrowie bohaterów mniejszego kalibru, którym polifoniczna struktura utworu Słowackiego pozwala również zabrać głos. Respektuje to Maciej Englert, żadnemu z bohaterów nie odbierając swej uwagi oraz miejsca w inscenizacji. Daje to obraz wielobarwny i bogaty w niuanse, ale sprawia, że przedstawieniu brakuje kogoś, za kim możemy podążać krok za krokiem. „Niepoprawni” to rzecz o zbiorowości, ze wszystkimi konsekwencjami tej interpretacyjnej strategii.
Przedstawienie Englerta opisuje konkretny moment w naszej historii, rozbicie po powstaniu listopadowym i to, w jaki sposób wpływa ono na wewnętrzne pejzaże bohaterów Słowackiego. Można wyczytać z niego myśl o tym, że niezależnie od administracyjnych podziałów Rzeczpospolita należała zwykle do więcej niż jednego narodów i kultur i nie zawsze potrafiły się one ze sobą porozumieć. Konflikt mógł kończyć się na poziomie mentalnych gier i sentymentów, a mógł – co opisywał ten sam poeta chociażby w „Śnie srebrnym Salomei” – przerodzić się w potyczkę zbrojną, nie do zatrzymania. W spektaklu Teatru Współczesnego brakuje jednak szerszego przesłania, poza wiernością słowom autora. Englert podkreśla komunikatywność tekstu, jego aktorzy poskramiają karkołomną strukturę fraz dramatu, posługując się nimi jakby to była potoczysta proza. Od szukania podtekstów oraz być może rzeczywiście niepotrzebnego psychologizowania bardziej istotna staje się komediowość „Niepoprawnych”. Takie rozłożenie akcentów ustawia widowisko jako komedię charakterów bliską dziełom Fredry. To jasne, że nie jest sztuka Słowackiego jeszcze jednym „Dożywociem”, ale w ujęciu Englerta całkiem mu do niego blisko.
Brak nici łączącej wszystkie precyzyjnie skonstruowane sekwencje sprawia, że przedstawienie we Współczesnym budzi uśmiech i szacunek, ale nie łapie za twarz, nie porywa. W tej sytuacji warto zwrócić uwagę, w jaki sposób swe role budują świetnie dysponowani aktorzy. Idalia w znakomitej interpretacji Katarzyny Dąbrowskiej bawi się inteligencją swojej bohaterki i tym, że bez trudu owija sobie ona wszystkich wokół palca. Dobry jest Michał Mikołajczak jako Fantazy – obdarzony mocnym głosem pokazuje szeroki gest, podkreśla emfazę i dystans hrabiego. Z dużą przyjemnością partnerują sobie Pilaszewska i Wakuliński. W dialogach, w których akurat Respektowie wiodą prym, widać, że wciąż wyjątkową siłą Współczesnego jest sztuka konwersacji.
„Fantazy” pojawił się w ubiegłym sezonie w wersji Michała Zadary w Teatrze Powszechnym w Warszawie, prawie bez skrótów, ze skandowanymi rolami. Niby to była rekonstrukcja dramatu Słowackiego, tymczasem wielu odebrało ją jako karykaturę. Jednak w kuluarach Współczesnego dało się słyszeć głosy lekceważące właśnie obejrzaną inscenizację, a przywołujące tamten spektakl, bo to był jednak Zadara. Cóż, mimo zastrzeżeń wolę stary teatr Macieja Englerta niż kaligrafię Michała Zadary. I coś mi się wydaje, że właśnie taki teatr staje się w naszych czasach nową awangardą.
„Niepoprawni (Fantazy)” Juliusza Słowackiego | reżyseria: Maciej Englert | Teatr Współczesny w Warszawie
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama