Na DVD ukazuje się pokazywany z sukcesem w kinach przed kilkoma miesiącami dokument „Powstanie warszawskie” złożony w całości z dokumentalnych materiałów archiwalnych nagranych w sierpniu 1944 roku

Zrealizowany według pomysłu Jana Komasy dokument jest efektem gigantycznej pracy ogromnej ekipy. Na podstawie cudem ocalałych powstańczych kronik zgromadzonych w archiwach wytwórni na Chełmskiej zleconych przez Biuro Informacji i Propagandy Armii Krajowej, których realizatorami byli między innymi późniejsi słynni reżyserzy: Antoni Bohdziewicz, Jerzy Zarzycki czy Andrzej Ancuta, powstał materiał found footage będący wspólnym osiągnięciem zaproszonych do udziału w projekcie filmowców, historyków, varsavianistów, informatyków, montażystów, specjalistów od czytania z ruchu warg, wreszcie aktorów dubbingu.

Same liczby robią ogromne wrażenie: 1440 godzin koloryzacji, 112 000 wybranych klatek, 648 000 minut rekonstrukcji itd. Nie one są jednak najważniejsze, ale świadomość, iż dzięki wysiłkowi kilkuset osób powstanie warszawskie ożyło. Czarno-biały dokument z wojennych kronik stał się naraz żywym, jątrzącym organizmem.

Dotychczasowy filmowy obraz powstania warszawskiego był czarno-biały. W pamięci zostają niewyraźne wykopiowania z kronik pokazywane w muzeach czy w programach o tematyce historycznej. Ów archiwalny materiał robił oczywiście ogromne wrażenie, ale widzowie urodzeni najczęściej kilka dekad po zakończeniu wojny czuli się odseparowani od oglądanej rzeczywistości. Dokument według pomysły Komasy burzy ów komfort poznawczy. Realia 1944 roku zostały odtworzone z najmniejszymi detalami, z kolorem. To już nie są dziwne, dwubarwne figury ludzkie, które oglądamy w zwolnionym tempie z perspektywy obserwatora zjawisk niezwykłych zgrupowanych w bolesnym terrarium życia, to nie są również profile literackie i filmowe – z „Dziennika” Dąbrowskiej, z „Pamiętnika z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego, z „Kanału” Wajdy – teraz powstańcy są naszymi kumplami, rodzicami, rówieśnikami. Śmieją się, patrzą w wizjer kamery, za moment już ich nie będzie.

Kluczem sukcesu, ale też najbardziej kontrowersyjnym pomysłem przedsięwzięcia było wprowadzenie do dokumentalnego zapisu wątku fabularnego. Mnie również przeszkadzała naiwność dialogów w wątku dwóch braci, operatorów filmowych, Witka i Karola, którzy otrzymali zadanie realizacji reportażu dla kroniki filmowej o powstaniu. Jeden z nich wolałby czynnie włączyć się w działania wojenne, drugi tłumaczy, że rejestracja tamtej rzeczywistości dla przyszłych pokoleń to spełnienie obywatelskiego obowiązku. Fikcyjna story jest rodzajem szwu osłabiającego werystyczne przesłanie. Nawet jednak z tym balastem dostajemy przejmujące cinéma vérité w czasach zagłady. Uchwycenie nurtu życia. Piękne dziewczyny szykują się do walki, w gruzowiskach siwe kobiety gotują zwyczajny obiad, ludzie stoją w kolejce po wodę itd. Życiopisanie wojny staje się z wolna grobowcem. Uśmiech ślicznych dziewczynek zamiera na twarzach, sukienki w grochy zaplami zaraz krew, nie będzie już tych ludzi, zniknie tamta Warszawa. Zostaną ślady po pociskach. Dziury w sercu.

Powstanie warszawskie | dystrybucja: Agora | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 4 / 6