KSIĄŻKI | Ta książka ma szansę trafić w Polsce na podatny grunt. Jest to bowiem rzecz o sztuce protestu. Przypuszczam, że wielu ludzi z narastającym zdumieniem obserwuje rozwój wydarzeń w naszym kraju – osobliwy festiwal politycznej arogancji połączonej z groteskowym nieudacznictwem – i sama obserwacja z wolna przestaje im wystarczać. „Listy do młodego kontestatora” nie są jednak ani instrukcją zwoływania grup sprzeciwu, ani podręcznikiem zarządzania masowym buntem – wręcz przeciwnie, jest to esej o tym, w jaki sposób można nie zgadzać się indywidualnie i na własny rachunek. Christopher Hitchens wiedział, o czym pisze, ponieważ publiczne wyrażanie niezgody uczynił w pewnym sensie swoim zawodem: był jednym z najzacieklejszych i najzłośliwszych polemistów, jakich wydała anglosaska publicystyka w ciągu ostatnich paru dekad.
Christopher Hitchens, Listy do młodego kontestatora, przeł. Dariusz Żukowski, Karakter 2017 / Dziennik Gazeta Prawna
Jest dziś w modzie, by dyskredytować nieprzychylne opinie, zaglądając w biografię osoby, która je wypowiada. Hitchens wydaje się łatwym celem takiej praktyki: w młodości flirtował ze skrajną lewicą, uważał się za marksistę, był ostrym krytykiem religii (zaliczanym, obok Richarda Dawkinsa, Daniela Dennetta i Sama Harrisa do tzw. Czterech Jeźdźców Nowego Ateizmu), osobliwie nie cierpiał Matki Teresy z Kalkuty, którą uważał za oszustkę i hipokrytkę (poświęcił jej postaci nader cierpką książkę „Pozycja misjonarska. Matka Teresa w teorii i praktyce”). To wszelako byłoby zbyt proste podsumowanie, bo Hitchens pozostawał wierny swoim poglądom, nawet gdy okazywały się niepopularne – Bill Clinton wzbudzał w nim znacznie większą antypatię niż George W. Bush, poparł amerykańską „wojnę z terroryzmem” w Iraku, potrafił też przyznać, co znajdziemy w „Listach...”, że to wcale nie lewica, lecz libertariańska prawica wywalczyła u administracji Richarda Nixona rezygnację z powszechnego poboru do armii u schyłku konfliktu wietnamskiego („I tak, gdy ja i inni walczyliśmy na ulicach pod czerwoną flagą i sztandarami Wietkongu, apostołowie wolnego rynku przeforsowywali nasze postulaty w rządowych gabinetach”). Krótko mówiąc, Hitchens nie pasował do łatwych podziałów, czerpiąc z tego – a także z erudycji, poczucia humoru i odrobiny miłości własnej – polemiczną wiarygodność. A na dodatek miał świetne pióro.
„Listy do młodego kontestatora” podważają wiele stereotypów na temat debaty publicznej, stereotypów, w których rzekomą prawdziwość wierzy się również w Polsce – a obecne kłopoty są w jakiejś mierze pokłosiem owej wiary. Weźmy choćby z gruntu obłudne przysłowie, że „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje”; wedle Hitchensa jest całkiem odwrotnie. „Jeśli zgoda i uprzejmość są dla ciebie ważnymi cnotami, lepiej pracuj także nad umiejętnością toczenia sporów i walk” – pisze. „W przeciwnym razie »centrum« zostanie zajęte i zdefiniowane bez twojego udziału”. I dodaje w innym miejscu: „Idea »jedności« promowana jest jako przeciwieństwo negatywnego zjawiska »podziału« albo, co gorsza, »dążenia do podziałów«. Zgrzytam zębami, ilekroć słyszę o »polityce podziałów«, jakby polityka z definicji nie opierała się na podziałach”. Propaganda zawsze chętnie sięga do arsenału „frontów jedności” i „narodowej zgody” – to załgana bzdura, twierdzi Hitchens, bo życie społeczne bazuje na twórczym konflikcie.
Takich prostych odkryć i odkłamań jest w tej książce znacznie więcej. Gdy rzucamy obelgi pod adresem tych, których uważamy za ofiary ideologii i prania mózgu, Hitchens zauważa trzeźwo: „Traktowanie kogoś jako umysłowego niewolnika nic nie da, jeśli ta osoba czerpie dumę z zawieszenia własnej wolności i robi to dobrowolnie”. Z podobną, bezceremonialną swobodą mówi tu o moralnej konieczności obywatelskiego nieposłuszeństwa czy praktycznych zastosowaniach skrajnego pesymizmu oraz rozprawia się z postawą bierności wobec konfliktu i samousprawiedliwiającą pokusą, by traktować sprawy tego świata jako „zbyt złożone”. – „Wówczas z uśmiechem na ustach trzeba się odwołać do nobliwej brzytwy Ockhama, uciąć niepotrzebne założenia i oznajmić, że w rzeczywistości sprawa jest mniej skomplikowana, niż się wydaje. Z mojego doświadczenia wynika, że poboczne czy nieistotne elementy wprowadza się wtedy, gdy chodzi o kwestię prostej sprawiedliwości lub elementarnych zasad”. Kiedy państwo postanawia poddusić swoich obywateli, rozsnuwając nad nimi toksyczną, wspólnotową mgiełkę, niecierpliwość, sceptycyzm, ironia i racjonalizm Hitchensa są jak ożywczy tlen.
Christopher Hitchens, Listy do młodego kontestatora, przeł. Dariusz Żukowski, Karakter 2017