Znalazłem scenę w Warszawy, na której od wielu lat nic się nie dzieje; mam plan na jej reaktywację i odkurzenie dosłownie i w przenośni - powiedział PAP aktor, reżyser i założyciel Teatru IMKA Tomasz Karolak.

Polska Agencja Prasowa: W połowie kwietnia ogłoszono, że spółka Prime Invest Grażyny Wolszczak i Joanny Glińskiej podpisała z Samodzielnym Zakładem Administracji i Logistyki przy Głównej Kwaterze ZHP nową umowę najmu od 1 lipca pomieszczeń w budynku przy ul. Konopnickiej 6. Wynika z niej, że Teatr IMKA może w tym budynku funkcjonować tylko do 30 czerwca.

Tomasz Karolak: Nasza umowa z ZHP była zawarta na okres dwóch lat od 2018 r. Wszystkie umowy najmu przez okres tych 10 lat były zawierane na czas oznaczony w związku z nieuregulowanym stanem prawnym budynku. Fake newsem jest, iż mieliśmy warunkową umowę najmu. Co więcej, w związku z umową dotacyjną zawartą w ubiegłym roku mieliśmy zapewnione, że umowa najmu będzie przedłużona zwyczajowo. Teraz ze strony ZHP i nowego najemcy pojawiają się w przestrzeni publicznej informacje, które służą wyłącznie ratowaniu wizerunku obu tych podmiotów. Powiem więcej: w czasie pandemii koronawirusa, gdy większość teatrów ma znacznie obniżone, często zawieszone czynsze nawet na pół roku - a zdarza się, że te czynsze teatrów są zniwelowane do minimalnej kwoty 10 proc. - my, czyli Teatr IMKA od ZHP otrzymaliśmy na czas pandemii obniżkę z 50 tys. zł do 33 tys. W sytuacji, gdy nie prowadzimy od 12 marca żadnej aktywności w tej przestrzeni. Dlatego nie widzę sensu, żebyśmy do końca czerwca pozostawali w tej przestrzeni. Teatr stoi pusty, nie ma żadnych obrotów, a ZHP postanowiło udzielić nam "obniżenia opłat" w stopniu, nieuwzględniającym w żadnej mierze naszej sytuacji, by pokrywać własne koszty, w tym remonty na poziomie kilkunastu tysięcy. Nie widzę po stronie ZHP jakiejkolwiek deklarowanej ostatnio w mediach przez Naczelniczkę ZHP woli wspierania kultury. Nie można takich decyzji uznawać za gest solidarności ze światem kultury. Dlatego też kierując się i dobrem Teatru w swoim stanowisku do ZHP wyraziłem wolę rozwiązania umowy w trybie natychmiastowym. Opuszczamy zatem to miejsce wcześniej.

Jest to wielkie wyzwanie, gdyż cały czas obowiązują obostrzenia związane z pandemią, a więc poszukiwanie magazynów i biur dla pracowników, jest utrudnione. Jednak wszystko zmierza w dobrym kierunku.

PAP: Dlaczego nazwał pan przejęcie IMKI przez Grażynę Wolszczak "wrogim przejęciem"?

T.K.: Ponieważ Grażyna Wolszczak była w IMCE gościnnie w ramach tzw. przedsięwzięcia Imka Light. Nieprawdą jest, że korzystała z naszej przestrzeni na warunkach komercyjnych. Wystawiała swoje spektakle na preferencyjnych warunkach. Pomimo tego rozpoczęła bez mojej wiedzy negocjacje umowy najmu z zarządcą budynku, czyli ZHP jeszcze w listopadzie-grudniu 2019 r., gdy my podpisywaliśmy trzyletnią umowę dotacyjną. Wtedy założyła także, jak teraz się ostatecznie dowiedzieliśmy, spółkę, która podpisała umowę z ZHP na wynajem od 1 lipca 2020 r.

We wspomnianym okresie pod szyldem Imka Light wyprodukowała i wystawiła swój premierowy spektakl, brała udział w planowaniu wydarzeń do końca 2020 r., znała plany repertuarowe Teatru IMKA, wiedziała (a nie dowiedziała się teraz) o jubileuszu 10-lecia Teatru.

Teraz nieudolnie tłumaczy, że ZHP nie pozwoliło jej ujawniać informacji o negocjacjach i zawartej umowie. Dowiedziałem się o tym przez przypadek, kiedy trwała już pandemia. Gdyby nie to, dowiedziałbym się, że nie mam siedziby, w którą inwestowałem 10 lat, zapewne w czerwcu – nie mając żadnej możliwości ruchu. Cel i intencje, jakimi kierowała się Grażyna Wolszczak, są zatem oczywiste.

PAP: A jak rysuje się przyszłość Teatru IMKA?

T.K.: Zorientowałem się, jakie wsparcie Teatr IMKA ma wśród widzów, w środowisku i wśród instytucji. Dziękuję przy tej okazji za to wsparcie i gesty solidarności z IMKĄ. Otrzymaliśmy od razu propozycje grania naszego repertuaru w innych miejscach. Zaś ci, którzy tworzyli wraz ze mną IMKĘ Light, także zdecydowali o odejściu ze mną.

Konkretnych adresów jeszcze nie podam, bo jesteśmy w trakcie podpisywania umów, ale zapowiada się ciekawie. Jedna lokalizacja szczególnie mnie inspiruje, dlatego, że jestem człowiekiem, który lubi prospołeczne akcje i działania teatralne. Cenię sobie też tworzenie przedstawień dla dzieci i młodzieży, dlatego dostrzegam w tej dziedzinie szansę.

Znalazłem też scenę w Warszawie, na której od lat nic się nie dzieje. Warto by ją reaktywować i odkurzyć dosłownie i w przenośni.

PAP: Z czym jesienią Teatr IMKA zamierza powrócić do widzów?

T. K.: Powrócimy z premierą, którą ja wyprodukuję, a reżyserować będzie Magdalena Łazarkiewicz. To będzie inscenizacja sztuki "Wielki powrót Borysa S.", w której wystąpię u boku Daniela Olbrychskiego. To jest znakomity, wielokrotnie nagradzany tekst o aktorze, który w dojrzałym wieku otrzymał szansę zagrania króla Leara. Parafraza Szekspira, w której centrum umieszczono dramatyczną rozmowę aktora z synem.

Tym tytułem chcemy zainaugurować nowy sezon Teatru IMKA, a w planach są przedstawienia, które mają wyreżyserować Łukasz Kos, Jędrzej Piaskowski i Paweł Świątek.

Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)

Teatr IMKA Tomasza Karolaka powstał w 2010 r. W ciągu tej dekady wyprodukował kilkadziesiąt premier, a wiele z nich było nagradzanych na festiwalach teatralnych w kraju. Grand Prix Festiwalu R@port za spektakl "Generał" przyznał mu jako szef jury Sławomir Mrożek. Spektakl doczekał się realizacji w Teatrze TV. Teatr IMKA otrzymała dwukrotnie nagrodę Czytelników "Gazety Stołecznej" jako najlepsza instytucja kulturalna roku. Był organizatorem całorocznego Festiwalu Polska w IMCE. W ciągu siedmiu sezonów na scenie Teatru IMKA gościły przedstawienia z najważniejszych polskich teatrów, m.in. z Narodowego Starego Teatru w Krakowie, Teatru Polskiego we Wrocławiu, Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Ostatnią premierę "Idę tylko zimno mi w stopy" Tomasza Mana o śmierci Grzegorza Przemyka Teatr IMKA przygotował ze wsparciem finansowym Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.