Czy facet o aparycji Brada Pitta i stylu Justina Timberlake’a może być typem wrażliwca? Robin Thicke próbuje przekonać, że to możliwe.

W karierze prawie każdej gwiazdy muzyki jest jedna piosenka, która przewraca życie do góry nogami. W przypadku Robina Thicke- ’a był to zeszłoroczny przebój „Blurred Lines”, który nagrał z Pharrellem Williamsem. O Thicke’u – po dziesięciu latach kariery – usłyszał wreszcie cały świat. Jego szósta płyta sprzedała się lepiej niż pięć poprzednich razem wziętych, a z artysty supportującego Beyoncé, Mary J. Blige czy Maroon 5 sam stał się gwiazdą pop.

Nagły sukces miał dla niego również bardzo gorzki smak. Piosenka „Blurred Lines” z teledyskiem z półnagimi modelkami została uznana za obraźliwą wobec kobiet, media skrytykowały tekst za pochwalanie gwałtów, a środowiska feministyczne nazwały wokalistę szowinistyczną świnią. Thicke nie pomógł sobie nawet, udzielając wywiadów, które zamiast ocieplić wizerunek, pokazały go jako prostaka z ciężkim poczuciem humoru. Porównywał długość członka do swojego syna czy opowiadał o seksie z żoną „udającą w sypialni jego groupies”. Największą wpadką był skandalizujący występ z Miley Cyrus na gali MTV, kiedy nastoletnia gwiazda ocierała się o niego pośladkami. Wreszcie ten nieszczęśliwy splot wydarzeń zakończyła w lutym informacja o rozstaniu Thicke z jego żoną Paulą Patton po dziewięciu latach małżeństwa.

Co w tej sytuacji zrobił artysta? Postanowił pokajać się przed ukochaną – nowy album zatytułował po prostu „Paula” i promuje go singlem „Get Her Back”. Nagrał dużo spokojnych, miłosnych utworów w klimacie soul i r’n’b. Na znak przemiany artysta obciął charakterystyczną grzywkę, zdjął przyciemniane okulary, choć nadal nosi eleganckie garnitury i nie wygląda już tak męsko jak Brad Pitt. Pomysł na nową płytę tłumaczył w ten sposób: „Nie miałem innego wyboru. Wróciłem z trasy, miałem w sobie te wszystkie pomysły, przemyślenia i emocje, więc poszedłem od razu do studia, napisałem piosenki w trzy tygodnie, a płytę nagraliśmy w miesiąc. Każda opowiada o niej albo o moich uczuciach. Wielu artystów to robi, ale rzadko mówią wprost, dla kogo śpiewają te piosenki i co dokładnie wydarzyło się w ich życiu. Ja postanowiłem niczego nie ukrywać, bo przecież wszyscy wiedzą, że dedykuję tę płytę żonie”. I dodaje: „Kiedy urwał nam się kontakt i nie rozmawialiśmy ze sobą przez kilka miesięcy, to piosenki były dla mnie jedynym sposobem komunikacji. Nie chciałem uciekać przed moimi problemami, tylko stawić im czoła, przyznać się do winy i spróbować wszystko naprawić”. To nie koniec niespodzianek dla Pauli – drugim utworem singlowym jest „Still Madly Crazy”.

Pomimo zwariowanych ostatnich dwunastu miesięcy w jego życiu zawodowym i poważnych komplikacji w życiu prywatnym artyście udało się przejąć kontrolę nad swoimi sprawami i albumem „Paula” spróbował wybrnąć z tej skomplikowanej sytuacji. Dedykując go żonie, dostarczył pożywkę serwisom plotkarskim, które na bieżąco śledząc rozwój wydarzeń w jego związku, przy okazji robią mu darmową promocję. A podchodząc tak szczerze do muzyki i otwarcie do słuchaczy, ma szansę zaskarbić sobie sympatię nawet tej części publiczności, która uznaje go za karierowicza, gwiazdkę jednego sezonu i ma o nim jak najgorsze zdanie. Choć ostatecznie mocno się przeliczył, zarówno stawiając na szybkie i spontaniczne zarejestrowanie piosenek pokazujących jego emocje, jak i próbując udowodnić artystyczną dojrzałość osobistymi tekstami, zmysłowym głosem i wysmakowanymi kompozycjami. Płyta jest za długa co najmniej o kwadrans, a jej klimat i styl narzucone przez singiel „Get Her Back” i kameralną balladę „Lock The Door” z każdą minutą burzą kolejne piosenki – naiwna popowa „Too Little Too Late”, stylizowana na rock’n’roll „Tippy Toes” oraz próby naśladowania Jamesa Browna w „Living In New York City” i Franka Sinatry w swingującym „Time of Your Life”. Rok temu mówiło się, że Frank Thicke będzie nowym Justinem Timberlakiem, dziś wiadomo, że na razie powinien zwolnić trochę tempo i wrócić do drugiej ligi soulu i r’n’b.

Robin Thicke | Paula | Interscope | Recenzja: Jacek Skolimowski | Ocena: 3 / 6