Książki uczą. Kształtują też sposób, w jaki dzieci przyswajają sobie normy społeczne oraz układają relacje z innymi. Szczególnie publikacje dla najmłodszych – bogato ilustrowane – mają wpływ na ich postrzeganie świata. Czy książeczki powielają szkodliwe stereotypy? „The Quarterly Journal of Economics” opublikował badanie, którego autorzy postanowili ocenić, czy prezentacja postaci w dziecięcych książeczkach wolna jest od dyskryminacji, szczególnie płciowej i rasowej (np. czy bohaterowie są kobietami i mężczyznami lub mają ciemny kolor skóry równie często, jak wskazywałby na to rozkład w danym społeczeństwie).
Naukowcy z Uniwersytetu w Chicago i Uniwersytetu Columbia wykorzystali metody uczenia maszynowego, aby scharakteryzować prezentację postaci w książkach dla dzieci powszechnie czytanych w ciągu ostatniego stulecia (od 1920 r.). Przyjrzeli się książkom docenionym przez Association for Library Service to Children – stowarzyszenie wyznaczające standardy usług bibliotecznych dla dzieci. Książeczki podzielono na dwie kategorie. Pierwsza – diversity (różnorodność) – obejmowała pozycje wyróżnione za wartość artystyczną oraz sposób, w jaki podkreślają doświadczenia określonej grupy o odmiennej tożsamości. Druga – mainstream – to wszystkie pozostałe nagrodzone książki. Na podstawie danych z systemów bibliotecznych pokazano, że książki z grupy mainstream są wypożyczane średnio cztery razy częściej, a wykorzystując dane transakcyjne stwierdzono, że sprzedają się średnio pięć razy lepiej. Na tej podstawie założono, że książki z grupy mainstream stanowią „kanon” literatury dziecięcej. Co ciekawe, książki promujące różnorodność mają przeciętnie znacząco wyższe ceny niż te z głównego nurtu.
Za pomocą konwersji obrazów na dane (sposobu zapisu obrazu liczbami) i metod automatycznej analizy tekstu, naukowcy „zmierzyli” kolor skóry, rasę, płeć i wiek bohaterów w obu grupach książek. Stwierdzono niedostateczną reprezentację osób rasy czarnej i Latynosów w stosunku do ich udziału w populacji, chociaż z biegiem czasu reprezentacja osób rasy czarnej rosła. Brak dyskryminacji w tym kontekście nie oznacza, że proporcja osób o jasnej i ciemnej karnacji musi być taka sama; oznacza, że jeżeli ok. 13 proc. społeczeństwa amerykańskiego stanowią osoby czarnoskóre, to powinno być ok. 13 proc. czarnoskórych bohaterów książeczek dla dzieci na rynku wydawniczym. A jest dużo mniej. Niezwykle ciekawe jest też to, że postacie w książkach głównego nurtu mają jaśniejszy kolor skóry, nawet po uwzględnieniu różnic rasowych (czarny bohater jest mniej czarny), a dzieci są w obu grupach książek przedstawiane z jaśniejszym kolorem skóry niż dorośli.
W kontekście dyskryminacji płciowej zauważono, że kobiety rzadziej są bohaterkami, choć ostatnio się to zaczęło zmieniać. Niestety rzadziej pojawiają się w tekście niż na obrazach, co sugeruje większe włączenie symboliczne niż merytoryczne. Ciekawostką jest, że mimo iż książki są skierowane do dzieci, to dorośli bohaterowie częściej niż dziecięcy pojawiają się zarówno na obrazach, jak i w tekście.
Kolejnym etapem analizy było sprawdzenie, jak różne typy bohaterów wpływają na popularność książek. Badacze potwierdzili, że ludzie kupują tytuły zgodne z własną tożsamością. Mężczyźni nabywają te zawierające mniej „kobiecych” słów i obrazów, a biali czytelnicy częściej sięgają po książki z bohaterami o jaśniejszym kolorze skóry. Rodzaje kupowanych pozycji są także powiązane z przekonaniami politycznymi. W rejonach, których mieszkańcy mają bardziej postępowe poglądy dotyczące migracji i różnic rasowych, sprzedaje się więcej książek zawierających zróżnicowaną reprezentację postaci niż na obszarach o bardziej konserwatywnych poglądach. A to znaczy, że prawdopodobieństwo, że dziecko w białej, konserwatywnej rodzinie natknie się na książkę o ciemnoskórych bohaterach (a tym samym zetknie z odmiennością), jest nieduże.
Jaki z tego wniosek? Mimo że tyle ostatnio mówi się o równouprawnieniu i tolerancji we wszystkich dziedzinach życia, nawet dziecięce książeczki nie są wolne od problemu dyskryminacji. ©Ⓟ