I oto mam kolejnego mędrca gotowego wyjaśnić wszystko. Od japońskiej stagnacji po rewolucję łupkową w Argentynie. A wszystko to podlane pokaźną dawką pesymizmu, bo przecież dobrze już było. Tylko czy myśmy tego już przypadkiem nie słyszeli? I to wiele razy.
Poznajcie Petera Zeihana. Zdobywał doświadczenie, pracując w firmie analitycznej Stratfor. Tej samej, która wypromowała George’a Friedmana, co mocno przyczyniło się do rozkręcenia mody na geopolityczne rozważania w wersji korpopopularnej. Zeihan dosłużył się w Stratforze pozycji wice-Friedmana, po czym zaczął działać na własną rękę. Prowadzi firmę o niebanalnej nazwie Zeihan on Geopolitics (Zeihan o geopolityce). „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji” to jego czwarta książka. Na polski do tej pory tłumaczony nie był.
Co wyróżnia Zeihana na tle podobnych autorów krajowych i zagranicznych? Nie jestem w stanie klarownie odpowiedzieć. To nie jest tak, że „Koniec świata...” źle się czyta. Jest w tej książce sporo mięsa. Z jego świeżością bywa już różnie, lecz trudno oczekiwać, by praca obejmująca niemal wszelkie aspekty społeczno -ekonomicznej aktywności człowieka (od klimatu po finanse oraz od handlu surowcami po rynki walutowe) wszędzie była równie odkrywcza i przenikliwa. Wszystko w niej generalnie trzyma się kupy. A tam, gdzie się zaczyna rozłazić, Zeihan sprytnie klei to chodliwym „straszę-straszę”. Wiadomo: najlepsze już za nami, 2019 to był ostatni dobry rok, teraz wkraczamy w czasy wielkich niepokojów, wojny o wszystko będą na porządku dziennym, a brak hegemona sprawi, że tych konfliktów ostatecznie nikt nie będzie mógł wygrać. Te klimaty.
Porównuję sobie Zeihana z innymi autorami, których książki pojawiły się ostatnio w księgarniach. Z Friedmanem, Roubinim, Marshallem, Tooze’em, Pozsarem. Kołodką, Bartosiakiem, Wojczalem, Budziszem. I nie widzę u niego zasadniczej wartości dodanej. Zeihan nie łamie paradygmatu. Porusza się w obrębie tez znanych i obrabianych codziennie z większą lub mniejszą intensywnością. W mediach tradycyjnych, podcastach, popanalizach albo blogach przepisywanych potem na książki. Może to dowód, że geostrategia zstąpiła pod strzechy? I że jesteśmy do tych nowych czasów lepiej przygotowani, niż się Zeihanowi wydaje? ©Ⓟ