Czy geograficzny zasięg buków może uzasadniać roszczenia terytorialne rozmaitych krajów?
Czy istnieje dobry nacjonalizm? W mojej, nazwijmy to, bańce odpowiedź do niedawna byłaby z różnych powodów jednoznacznie negatywna. Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę wprowadziła jednak pewną dezorientację. Niesłychany heroizm Ukraińców, napędzany nie tylko (choć przede wszystkim) chęcią obrony domów i rodzin, lecz także w jakiejś mierze prężną narodową mitologią każe nam, ludziom epoki postheroicznej, zastanowić się raz jeszcze nad siłą wielkich idei w działaniu i przyjrzeć się uważniej rozróżnieniu, które czyni choćby Ewa Thompson w znakomitej pracy „Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm” (przeł. Anna Sierszulska, Universitas 2000): „Książka ta podkreśla konieczność zachowania rozróżnienia między nacjonalizmem obronnym, mającym na celu obronę tożsamości, a nacjonalizmem agresywnym, który zmierza do narzucenia tożsamości i objęcia w posiadanie terenu zamieszkiwanego przez Innych”. Oczywiście nie znam odpowiedzi na zadane w pierwszym zdaniu pytanie - chodziło mi raczej o to, że świat wartości nie jest dany raz na zawsze, a systemy znaczeń, które wydają się pełne i zamknięte, ulegają erozji. Również te legitymizowane autorytetem nauki. Po szczególnie grząskim gruncie stąpają koncepcje konstruowane i konserwowane dwutorowo - naukowo oraz politycznie.
Pozostało
85%
treści
Reklama