Jestem gotów bić się z każdym, który gardzi architekturą. Bez niej nie można zrozumieć przecież zbyt wiele. Ani ze społeczeństwa. Ani z ekonomii.

Właśnie dlatego warto regularnie zasilić się w porcję wiedzy na temat szeroko rozumianej architektury. Lub przynajmniej przedstawicieli tego fachu (sztuki? misji? rzemiosła? Tu zdania są podzielone). Nowa biografia Waltera Gropiusa - opublikowana po polsku przez rozwijające skrzydła wydawnictwo Filtry - nadaje się do tego znakomicie.

„Jeśli serio nie rozumiecie, jak wiele zawdzięczamy Walterowi Gropiusowi, to... wybierzcie się do Ikei" - takimi słowami kończyła się recenzja książki Fiona MacCarthy opublikowana w londyńskim „Guardianie". „Gropius" wyszedł po angielsku w roku 2019 i był dużym wydarzeniem. Ta książka to był też rodzaj podsumowania kariery pisarskiej Fiony MacCarthy. Jednej z najważniejszych brytyjskich dziennikarek zajmujących się sztuką. Ze szczególnym uwzględnieniem sztuki użytkowej czyli przede wszystkim designu. MacCarthy zmarła niemal równo w rok po ukazaniu się „Gropiusa" w wieku 80 lat.

Po swojego ostatniego autora doszła właśnie przez design. Jest o tym nawet fragment w tej książce, gdy autorka opisuje swoje spotkanie z bohaterem książki. Był rok 1968. Gropius był wtedy żywą legendą XX-wiecznej sztuki. Miał 85 lat. MacCarthy była na początku swojej drogi „korespondentki od designu" (jak zwykły określać gazetowe specjalizacje brytyjskie anglosaskie media). Gropius umarł rok potem. MacCarthy zaś napisała wiele innych rzeczy nim - pod koniec własnego życia - stworzyła biografię legendy.

Już w czasie pierwszego spotkania Walter Gropius powiedział swojej przyszłej biografce, że miał trzy życia. Pierwsze w Niemczech. To czas, gdy był młodym (a potem już nie takim młodym) architektem-radykałem. Potem zaś założycielem Bauhausu - czyli słynnej uczelni artystyczno-rzemieślniczej, w której od roku 1919 do wyjazdu Gropiusa z Niemiec w roku 1934 biło serce europejskiej architektury nowoczesnej. To tu - dzięki talentowi Gropiusa do skupiania wokół siebie innych nietuzinkowych postaci (Paul Klee, Mies van der Rohe, Laszlo Moholy-Nagy) krzepło nowe - całościowe postrzeganie architektury. Nie tylko jako budowaniu domów, w których mają mieszkać ludzie, ale także tworzenia całej masy przedmiotów sztuki użytkowej, z którymi ci ludzie będą na co dzień żyli. Ten etap kończy - jak wspomniałem - wyjazd Gropiusa z Niemiec. Po dojściu Hitlera do władzy - głosi wersja oficjalna. Choć z tą niezgodą ojca Bauhausu na porządki nazistów nie było do końca tak jak chcieliby zwolennicy życiorysów heroicznych.

Potem jest okres drugi czyli Londyn. To czas krótki, ale dla Gropiusa trudny, bo w momencie wyjazdu z Niemiec młodzieniaszkiem już nie był (pięćdziesiątka na karku) i nie znał nawet dobrze angielskiego. Potem przychodzi przeprowadzka do Ameryki. I trzecie życie trwające aż do śmierci w 1969 roku. To czas rozlewania się holistycznej idei Bauhausu po świecie. W tym okresie po Bauhaus zaczyna się w praktyce zazębiać z ekonomią polityczną. Europa odbudowuje się przecież z wojennych zniszczeń a na Zachodzie rozwija się państwo dobrobytu. Bauhaus ma szansę zderzyć się z rzeczywistością. Nie zawsze ten tekst zdaje.

I tak właśnie wracamy do Ikei. Szwedzkiego giganta produkcji wyposażenia mieszkaniowego. Nawet nie ukrywająca szczególnie, że jest „Bauhausem dla ludu przełomu XX i XXI wieku". Pamiętajcie więc o Walterze Gropiusie siadając na kanapie Nyhamn albo na krześle Nisse. Możecie na nich nawet przeczytać tę książkę.

Fiona MacCarthy, Walter Gropius. Człowiek, który zbudował Bauhaus. Przeł. Jan Dzierzgwski. Wydawnictwo Filtry. Warszawa 2021

ikona lupy />
Fiona MacCarthy, Walter Gropius. Człowiek, który zbudował Bauhaus / Źródło zewnętrzne