Słucha Toma Waitsa, potrafi ugotować jedynie zupę z soczewicy i nie ma nic przeciwko rozbieranym scenom. Rebecca Hall czeka na swój hollywoodzki przebój, lecz w Wielkiej Brytanii już jest gwiazdą

Poniekąd była na taki status skazana od urodzenia, bowiem przyszła na świat w rodzinie artystycznej – jej ojciec Peter Hall jest znanym reżyserem teatralnym, założycielem słynnej Royal Shakespeare Company, w której występowała plejada aktorskich znakomitości (chociażby Dustin Hoffman, Helen Mirren czy Kenneth Branagh), zaś matka Maria Ewing to amerykańska śpiewaczka operowa. A jednak młoda Rebecca grywała rzadko; piastowała funkcję reprezentanta swojej szkoły, później poświęciła się studiowaniu literatury angielskiej, lecz opuściła uczelnię jeszcze przed obroną dyplomu. Aktorskie powołanie upomniało się o nią dopiero sześć lat temu i to na rok 2006 datuje się prawdziwy początek jej profesjonalnej kariery. Zaczęła od udanej ekranizacji powieści Davida Nichollsa „Miłosna układanka” i w tym samym roku zaliczyła występ u boku Christiana Bale’a i Hugh Jackmana w „Prestiżu” Christophera Nolana.

Ponoć już sama praca przy tym filmie była dla niej przeżyciem – nigdy wcześniej nie miała szansy uczestniczenia w tak dużej produkcji, do tego z pierwszoligowymi amerykańskimi gwiazdorami i cieszącym się uznaniem reżyserem, uważanym za nadzieję kina rozrywkowego. Nie była to jeszcze przepustka do międzynarodowej sławy ani wielki przełom w karierze młodej aktorki; ten nastąpił dwa lata później wraz z filmem Woody’ego Allena „Vicky Cristina Barcelona” – Hall za swoją rolę otrzymała nominację do Złotego Globu. Niedługo potem do kin weszła kolejna chwalona przez krytyków produkcja z jej udziałem – typowany do Oscara dramat „Frost/Nixon”. To jednak filmy, w których Hall musiała dzielić się sławą z innymi. Podobnie było w kolejnych latach: w adaptacji powieści Oscara Wilde’a „Dorian Gray” z 2009 r. – na ekranie brylowali Ben Barnes i Colin Firth – oraz w dwa lata późniejszym „Mieście złodziei” w reżyserii Bena Afflecka. I choć role Hall były wyraziste i zagrane z odpowiednią werwą, dopiero w zeszłym roku aktorka zagościła na plakatach na pierwszym planie; mowa o filmie „Szepty”, który właśnie wchodzi do polskich kin. To jej pierwsza samodzielna rola pierwszoplanowa.

Hall poradziła sobie z nią wyśmienicie, co dobrze rokuje na przyszłość. Nie było to co prawda specjalne wyzwanie aktorskie, ale i tak zdołała nadać swojej postaci szczególny rys. Hall rozwija skrzydła. Niedługo zobaczymy ją w komedii Stephena Frearsa „Lay the Favorite” oraz trzeciej części nakręconego na podstawie popularnego komiksu blockbustera „Iron Man”, w którym zagra genialną panią naukowiec Mayę Hansen, dawną miłość głównego bohatera Tony’ego Starka. Trzydziestoletnia aktorka może więc o nadchodzących latach myśleć z optymizmem, choć wydaje się, że etat w Hollywood nie jest spełnieniem jej zawodowych ambicji. Nadal regularnie grywa w teatrze, także u swojego obecnego partnera, utalentowanego reżysera Sama Mendesa, twórcy „American Beauty” i „Drogi do szczęścia”. Zaczęła zaś przed laty, oczywiście pod okiem ojca, co doprowadziło do oskarżeń o nepotyzm, którymi Hall nie zawracała sobie jednak głowy.

Potem grała Szekspira, Moliera i Lawrence’a, jeździła w trasy do Stanów Zjednoczonych, Europy, Nowej Zelandii i Singapuru. Teatr, zapewne za sprawą ojca, nadal odgrywa w jej życiu tak samo ważną rolę jak film. Rebecca Hall chętnie występuje także w brytyjskiej telewizji, co może się jednak zmienić za sprawą dynamicznie rozwijającej się kariery za oceanem. Jeszcze w latach 90. sporadycznie pojawiała się w epizodach; pierwszą większą rolę zagrała w 2006 r., kiedy to otrzymała angaż w „Bezkresnym morzu Sargassowym”, prequelu słynnej powieści Charlotte Bronte „Jane Eyre”. Przed dwoma laty za swoją pracę przy serialu „Wilcze prawo” została wyróżniona nagrodą BAFTA, zaś w tym roku telewizja brytyjska wyemituje miniserial z jej udziałem, „Parade’s End”, gdzie wystąpi wraz z Benedictem Cumberbatchem. Niewykluczone, że następne kilka miesięcy będzie najważniejszymi w jej dotychczasowej karierze.