Reżyserskiego debiutu Juana Carlosa Mediny nie można uznać za objawienie w hiszpańskim horrorze. Ale na „Granice bólu” warto zwrócić uwagę.

Reżyserskiego debiutu Juana Carlosa Mediny nie można uznać za objawienie w hiszpańskim horrorze. Ale na „Granice bólu” warto zwrócić uwagę. Akcja rozpoczyna się w przededniu hiszpańskiej wojny domowej, gdy do szpitala na katalońskiej prowincji trafia grupa dzieci odpornych na ból. Z biegiem lat ujawniają się u nich inne – nie mniej przerażające – umiejętności. Tymczasem w równolegle poprowadzonym wątku współczesnym walczący z białaczką neurochirurg poszukuje prawdy o swojej przeszłości. Wiadomo, że oba wątki splotą się w dramatycznych okolicznościach. Kino grozy wciąż jest dla twórców z Hiszpanii metodą na rozliczenie z przeszłością: wszak nieczułe na ból dzieci to metafora odporności na bolesne historyczne zawirowania. Medina inspirował się zresztą wydarzeniami z czasów dyktatury Franco, gdy państwo zabierało do sierocińców sieroty po wymordowanych wrogach reżimu.

Z podobnymi tematami mierzył się Guillermo del Toro – z lepszym skutkiem, pewnie także dlatego, że Meksykaninowi łatwiej było spojrzeć na historię Hiszpanii z dystansu. Ale to nie znaczy, że film Mediny jest porażką. Debiutant sprawnie miesza składniki kina grozy, umiejętnie buduje napięcie, stawia na klimat, choć nie stroni od mocnych scen. Tyle że z oczu traci niestety swoich bohaterów. Trudno przejąć się ich losami, jeszcze trudniej poczuć sympatię czy choćby współczucie. Akcja rozwija się powoli, a jej finał jest łatwy do przewidzenia. Ale trzeba Medinie oddać sprawiedliwość, że swoją obecność w świecie horroru zaznaczył efektownie. Jeśli w przyszłości dostanie w swoje ręce lepszy scenariusz, postraszy znacznie skuteczniej.

Granice bólu | Hiszpania, Francja, Portugalia 2012 | reżyseria: Juan Carlos Medina | dystrybucja: Hagi | czas: 101 min | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 3 / 6