Tłum szczelnie wypełnił przestrzeń wokół sceny stojącej nieopodal kościoła św. Wojciecha. Wysoko nad głowami ludzie trzymali zapalone znicze, świeczki, zapalniczki i śpiewali razem z krakowskimi artystami: Anną Radwan, Robertem Kasprzyckim, Jackiem Ostaszewskim i chórem studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej pod wodzą Jana Marczewskiego i opieką artystyczną Olega Sznicara.
"Hallelujah" wykonano po polsku, w przekładzie Macieja Zembatego i Macieja Karpińskiego. Tekst rozdawano przybyłym na Rynek.
"Jesteśmy tutaj, bo kochaliśmy Leonarda Cohenem, bo przeżyliśmy z nim mnóstwo pięknych chwil. (…) Cohen mówił o tym, co przeżywaliśmy: o miłości i nienawiści, uczył nas dojrzałości i czasem gorzkiej mądrości" - mówił do zgromadzonych pomysłodawca pożegnania Cohena redaktor naczelny Wydawnictwa Znak Jerzy Illg. Podkreślił, że Cohen był w naszym kraju nawet bardziej popularny niż w rodzinnej Kanadzie, m.in. za sprawą Macieja Zębatego, który przetłumaczył i wykonywał jego pieśni. W Polsce kanadyjski muzyk był po raz pierwszy w 1985 r., witany przez publiczność na koncertach jako herold wolności, który śpiewał o tym, co leżało Polakom na sercu.
Illg przypomniał też anegdotę związaną z "Hallelujah" – podobno Bob Dylan spotkał Cohena w Paryżu i zapytał go: "Jak długo pisałeś ten utwór?". Cohen miał odpowiedzieć: "Cztery lata", a potem przyznać "Okłamałem go: pięć do ośmiu lat".
Wykonanie "Hallelujah" w Krakowie zostało zarejestrowane przez amerykańską ekipę realizującą film dokumentalny o historii tego utworu.
Leonard Cohen urodził się w 1934 roku w Montrealu, w średniozamożnej żydowskiej rodzinie. Jego ojciec Nathan pochodził z Polski, a matka Masha Klonitsky z Litwy. Do najbardziej znanych ballad Cohena należą m.in. "Hallelujah", "Suzanne", "I'm your man", "Dance Me To The End of Love", "I’m Your Man" czy "In My Secret Life".
Organizatorem pożegnania Cohena było miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe, we współpracy z Wydawnictwem Znak.(PAP)
wos/ pro/