Patologia wyższych sfer, detektyw z problemami osobistymi, mroczny klimat, a przede wszystkim ciemna strona ludzkiej natury. To cechy charakterystyczne wielu skandynawskich seriali czy filmów. Wiele z nich zostało opartych na znakomitych książkach. Nie inaczej jest z „Zabójcami bażantów” Mikkela Norgaarda
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
CD „Wydaje mi się, że udało nam się przeprowadzić eksperyment z KZWW. Wyszedłszy od polskiej muzyki korzennej, po latach jej praktykowania weszliśmy w dialog z muzykami z bardzo różnych światów i kultur” – powiedział w jednym z wywiadów Maciej Szajkowski, jeden z filarów KZWW. Wynikiem tego dialogu jest najnowszy dwupłytowy krążek jednej z najciekawszych kapel korzystających z ludowych tradycji muzycznych na naszym rynku. „Święto Słońca” to wynik ich współpracy z artystami z Indii, Iranu i hiszpańskiej Galicji. Dochodzą do tego takie ciekawe osobowości jak DJ Feel-X (Kaliber 44) i Michał Zaborski (Atom String Quartet). Na krążku przeplatają się nawiązania do polskich tradycyjnych tematów ludowych z brzmieniem indyjskim czy irańskim kemancze (instrument strunowy). Nawet dziesięciominutowe wariacje zahaczają o trans, innym razem czarują wokalnymi umiejętnościami Sobczak-Kotnarowskiej, Świątkowskiej i Wałeckiej. Przy mikrofonie wspierają je m.in. Mercedes Peón i Sanjay Khan. Po raz kolejny KZWW wnoszą muzykę ludową w zaskakujące rejony.
Kapela ze Wsi Warszawa | Święto Słońca | Karrot Kommando
CD Zeszłoroczna płyta Tony’ego Bennetta „Cheek to Cheek” odniosła spory sukces. Duża w tym zasługa nie tylko samego Tony’ego, ale też jego towarzyszki przy mikrofonie, Lady Gagi. Nowy album niemal 90-letniego wokalisty jest dużo bardziej intymny i skromny niż „Cheek to Cheek”. Na „The Silver Lining...” mamy trzy osobowości. Obok Bennetta przy fortepianie zasiadł doświadczony Bill Charlap. Wraz z trio Charlapa Tony wziął na warsztat kompozycje Jerome’a Davida Kerna. Zmarły w 1945 roku Amerykanin to jeden z najważniejszych popularyzatorów muzycznych z początku XX wieku, wielki twórca musicalowy. Jest autorem takich standardów, jak „The Way You Look Tonight”, „All the Things You Are” czy „I’m Old Fashioned”. 14 kompozycji Kerna znalazło się na płycie Bennetta i Charlapa. Ich jazzujący album to nie fajerwerki i bogate aranżacje. Instrumenty brzmią tu, jakby były lekko wyciszone, nie narzucają się. Bennett doskonale radzi sobie w tym entourage’u, nie epatuje swoimi możliwościami. Snuje się delikatnym głosem poprzez standardy Kerna. Idealna mieszanka na jesień.
Tony Bennett & Bill Charlap | The Silver Lining: The Songs of Jerome Kern | Sony Music
DVD Patologia wyższych sfer, detektyw z problemami osobistymi, mroczny klimat, a przede wszystkim ciemna strona ludzkiej natury. To cechy charakterystyczne wielu skandynawskich seriali czy filmów. Wiele z nich zostało opartych na znakomitych książkach. Nie inaczej jest z „Zabójcami bażantów” Mikkela Norgaarda (reżyserował m.in. serial „Rząd”). To drugie spotkanie Mikkela z bohaterami książki Jussiego Adlera-Olsena. „Zabójcy bażantów” odnieśli największy sukces frekwencyjny w historii duńskiej kinematografii. Dwaj duńscy detektywi, Carl Morck (Nikolaj Lie Kaas) oraz Assad (Fares Fares) z departamentu Q zajmującego się sprawami beznadziejnymi, rozwiązują tutaj zagadkę zbrodni sprzed lat. Muszą odnaleźć jedynego świadka, a sprawa szybko zahacza o duńskich prominentów. Film wciąga zimnym klimatem, naturalizmem i aktorstwem. Nie zawsze jednak scenariusz utrzymuje napięcie i przez to obraz ma słabsze momenty. Fanom skandynawskich kryminałów na pewno przypadnie jednak do gustu.
Zabójcy bażantów | reżyseria: Mikkel Norgaard | dystrybucja: Kino Świat
DVD Wydaje się, że kino katastroficzne już dawno wyczerpało swoją formułę: dziś jego funkcję przejęły postapokaliptyczne historie o zombie. „San Andreas” to próba powrotu do dawnych tradycji: automatycznie wywołuje skojarzenia z takimi tytułami, jak „Płonący wieżowiec”, „Tragedia Posejdona” czy – najbardziej oczywiste w tym kontekście – „Trzęsienie ziemi”. Ostateczny efekt przypomina jednak nieudolne próby reaktywacji gatunku, jakie od czasu do czasu podejmuje Roland Emmerich. Gwiazdorska obsada, niezłe efekty specjalne, ale fabuła większego sensu nie ma, a i emocji tu jak na lekarstwo. Główny bohater „San Andreas” musi uratować córkę z niszczonego kolejnymi trzęsieniami ziemi San Francisco, w tle pojawiają się była żona herosa, jej obecny chłopak (rzecz jasna, potworny egoista) oraz naukowiec, który przewidział katastrofę, ale nikt go – przynajmniej początkowo – nie słucha. Kino gatunkowe musi opierać się na sprawdzonych i rozpoznawalnych przez widownię schematach, ale brak jakichkolwiek oryginalnych pomysłów wstrząsa w „San Andreas” bardziej niż ruchy tektoniczne.
San Andreas | reżyseria: Brad Peyton | dystrybucja: Galapagos
TV Sto lat temu medycyna kryła nieporównanie więcej tajemnic niż dziś. Sala operacyjna była wówczas teatrem. Lekarz musiał nie tylko unikać błędów, ale i zapewnić rozrywkę studentom, którzy gromadzili się w auli. Dzisiejsze metody diagnostyki były ówczesnym medykom nieznane. Rewolucję na początku XX. wieku stanowiło wprowadzenie światła elektrycznego do szpitali. Steven Soderbergh stworzył serial medyczny, który mrozi krew w żyłach, choć jednocześnie oddaje klimat minionej epoki. Gdy na początku ubiegłego wieku chciało się poznać tajniki funkcjonowania ludzkiego ciała, trzeba było je otworzyć, sprawdzić bezpośrednio, jak działają jego tkanki i narządy. „The Knick” to serial krwawy, który przyprawia o omdlenia nie tylko widzów, ale i aktorów. Grany przez Clive’a Owena, uzależniony od kokainy doktor John Thackery dokonuje na sali operacyjnej cudów, które nie zawsze kończą się dobrze dla pacjentów.
The Knick, sezon 2 | Cinemax | sobota, godz. 22.00