Laureaci Pokojowej Nagrody Nobla z Białorusi, Rosji oraz Ukrainy odebrali w sobotę w Oslo z rąk przewodniczącej komitetu noblowskiego Berit Reiss-Andersen złote medale oraz dyplomy. W laudacji komitet noblowski nazwał tegorocznych laureatów "mistrzami pokoju", którzy różnymi środkami, mając wspólny cel, przynieśli ludzkości największe dobro.

Na scenie w Ratuszu w imieniu białoruskiego opozycjonisty Pokojową Nagrodę Nobla odebrała żona Alesia Bialackiego, Natalia Pieńczuk. Drugiego laureata, rosyjskie stowarzyszenie dokumentujące zbrodnie stalinowskie reprezentował przewodniczący tej organizacji Jan Raczyński. Trzecim laureatem jest w tym roku ukraińskie Centrum Wolności Obywatelskiej, którego przedstawicielką jest szefowa organizacji Ołeksandra Matwijczuk.

W swoim przemówieniu Reiss-Andersen nazwała laureatów Pokojowej Nagrody Nobla "mistrzami pokoju", którzy różnymi środkami, mając wspólny cel, przynieśli ludzkości największe dobro.

Dodała, że "nasi laureaci mają wspólne podobne podejście do demaskowania ciemiężców i zbrodniarzy wojennych."Ich metoda polega na systematycznym gromadzeniu dowodów przyszłych i obecnych naruszeń praw człowieka i zbrodni wojennych. Celem jest pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności, uhonorowanie ofiar i zapobieżenie okrucieństwom w przyszłości " - powiedziała.

Reiss-Andersen zwróciła uwagę na znaczenie krytyki dla utrzymania demokracji. "Demokratyczny rząd potrzebuje nie tylko wsparcia ze swoich obywateli, ale także krytyki, nowych pomysłów i nowych perspektyw. Ostatecznym źródłem władzy są ludzie" - podkreśliła.

Reiss-Andersen zwróciła się specjalnie do nieobecnego na ceremonii noblisty z Białorusi. Przypomniała, że grozi mu kara od 7 do 12 lat więzienia. "Dziś nasze myśli kierujemy do wszystkich więźniów politycznych na Białorusi. Myślimy w szczególności o Alesiu Bialackim, który siedzi w ciemnej celi w Mińsku. Nie jesteś sam, jesteśmy z tobą" - oznajmiła.

Przewodnicząca Norweskiego Komitetu Noblowskiego wymieniając zasługi Memoriału podkreśliła, że największą lekcją z 35-letniej walki tej organizacji o prawdę jest "możliwość uczenia się z przeszłości, aby zapobiegać popełnianiu tych samych błędów". "Memoriał był zdeterminowany, aby opowiedzieć prawdziwą historię nadużyć, ucisku i zbrodni wojennych. Niestety muszę powiedzieć, że takie prawdy w dzisiejszej Rosji postrzegane są jako antypaństwowe" - zauważyła Reiss-Andersen.

Odnosząc się do działalności ukraińskiego Centrum Praw Obywatelskich, Reiss-Andersen podkreśliła, że organizacja "kładzie podwaliny pod pokój i sprawiedliwość w przyszłości". "Pewnego dnia, gdy działania wojenne ustaną, Ukraina będzie kontynuować swoją pracę na rzecz rozwoju demokracji i rządów prawa. Centrum Praw Obywatelskich stanie na czele tego procesu" - mówiła.(PAP)

zys/wr/