Pandemia – jak każdy kryzys – minie. Pozostawiając po sobie problem długu: zarówno publicznego, jak i prywatnego. Krótko mówiąc: będzie się wtedy działo!
Już wcześniej – po finansowym krachu 2008 r., który mocno wstrząsnął strefą euro – mieliśmy wysyp publikacji dotyczących problemu zadłużenia. Najpierw była fala książek pisanych przez moralistów-alarmistów – na czele z „This Time is Different: Eight Centuries of Financial Folly” Carmen Reinhart oraz Kennetha Rogoffa (Reinhart – dziś główna ekonomistka Banku Światowego – mówi na temat długu trochę inne rzeczy). Potem wiatr się zmienił. Dzięki pracom Janisa Warufakisa czy Davida Graebera zobaczyliśmy dług z innej strony – mniej moralizatorskiej, a bardziej praktycznej.
Tak będzie zawsze: perspektywa wierzyciela zawsze zderzy się z punktem widzenia dłużnika. Wierzyciel będzie chciał przekonać, że jeśli zakwestionujemy jego prawo do domagania się należności, to runie porządek świata. Z kolei dłużnik, jeśli tylko dopuścimy go do głosu, opowie nam inną historię. Wyjaśni, że wierzyciel ma tendencje to odsuwania od siebie całego ryzyka związanego z relacją zadłużenia. Opowie o przemocy i braku alternatywy, która sytuacji zadłużeniowej towarzyszy. Przed takim sporem nie uciekniemy. A spiętrzenie pocovidowego długu sprawia, że rysuje nam się kolejne starcie.
Książka Rafała Adamusa „Toksyczny dług XXI wieku” dowodzi, że temat zajmuje także polskie myślące głowy. Ten prawnik z Uniwersytetu Opolskiego podchodzi do zagadnienia od strony doświadczeń eksperta zajmującego się prawem upadłościowym i postępowaniami restrukturyzacyjnymi. Czyli tym, co przychodzi po długu. Całkiem niedawno, badając sprawę relacji zadłużeniowych pomiędzy stronami polskich umów franczyzowych, trafiłem na świetne analizy Adamusa na ten temat. W „Toksycznym długu...” autor nie poprzestaje na prawie, ale odważnie wchodzi na pole publicystyki. Zastanawiając się nad skutkami problemu zadłużeniowego dla społeczeństwa.
Jednak tu Adamus momentami nieco się chwieje. Ma tego świadomość, więc pewnie dlatego zbyt kurczowo chwyta się poręczy. Czyli neoklasycznej ekonomii głoszącej, że dług jest zły i niebezpieczny. Że to życie na koszt przyszłych pokoleń. Szkoda, że ta praca tak słabo widzi się tutaj z podejściem głoszonym przez zwolenników szkoły postkeynesowskiej, a zwłaszcza nowej teorii monetarnej (MMT), tzw. funkcjonalnych finansów oraz suwerennego pieniądza. Na świecie takie prace są dziś bardzo czytane i dyskutowane – tylko w 2020 r. wyszły na ten temat dwie ważne książki: Stephanie Kelton i Pavliny Tchernevej. Także po polsku pisali o podobnych sprawach (omawiani także tutaj) Jacek Chołoniewski, Paweł Górnik i Mateusz Siekierski w pracy „Banki, pieniądze, długi. Nieznana prawda o systemie finansowym”.
Praca Adamusa pozostaje wartościową i odważną próbą suwerennego przemyślenia tematyki długu. Taka intelektualna robota czeka nas wszystkich już bardzo niedługo. Gdy stanie przed nami problem: spłacać czy nie? A jeszcze bardziej: kto i jakim kosztem ma spłacać? Bo, że będziemy o tym rozmawiać, to więcej niż pewne. Zapewne się nawet ostro na ten temat pokłócimy.