Biografia Susan Sontag przypomina scenariusz filmu Hitchcocka. W wieku szesnastu lat miała na koncie imponująca listę lektur z kanonu światowej literatury, wizytę w domu Tomasza Manna i wywiad z noblistą, semestr nauki w Berkeley, homoseksualną inicjację oraz sprecyzowane życiowe credo. „Wierzę, że najbardziej godna pożądania jest możliwość bycia szczerą wobec siebie, czyli uczciwość”. „Wierzę, że ludzie różnią się od siebie tylko inteligencją”– zanotowała. Rok później wyszła za mąż, niedługo potem urodziła syna. W wigilię dorosłości zafundowała sobie trzęsienie ziemi. Potem napięcie rosło. Rozstała się z mężem. Rzuciła w wir doświadczeń z gargantuicznym wręcz apetytem na życie we wszelkich przejawach. „Odrodzona” to literacki rewers szesnastoletniego fragmentu biografii pisarki (obejmuje lata 1947–1963). Nie jest zapisem w skali jeden do jednego.
„W dzienniku dochodzi poczucie mojej własnej tożsamości. Prezentuję się w nim jako osoba emocjonalnie i duchowo niezależna. Nie jest to więc (niestety) prosty zapis codziennych wydarzeń, lecz ich alternatywna wersja”– notuje. Wbrew tej deklaracji notatki są zanurzone w codzienności, która objawia się w opisach zakupów, posiłków, libacji oraz fizjologicznych przygód ciała. Osobne zagadnienie stanowi fenomen seksualnego spełnienia, element elan vital, w którym pisarka widzi zwycięstwo człowieka nad śmiercią. „Nadejście orgazmu zmieniło moje życie. (...) Seksualność to paradygmat. Przedtem byłam horyzontalna jak bezkresna linia, którą można dzielić w nieskończoność. Teraz jestem wertykalna: albo osiągam szczyt i docieram do końca, albo nie ma nic.” Życie uczuciowe i seksualne, homoerotyczne związki i fascynacje autorki są jednym z leitmotivów „Odrodzonej”.
Drugi obszar, na którym Sontag zaspokajała apetyt na życie, jest nieco lepiej znany. Czytelnicy jej powieści i esejów wiedzą, że była omnibusem. W dzienniku odkrywamy, jakimi drogami dochodziła do wiedzy, jak formował się jej światopogląd, literacki smak. Interesowała ją dosłownie każda sfera twórczej ekspresji ze szczególnym uwzględnieniem literatury. Była przy tym obrazoburczo szczera. „Chcę pisać, by móc się określać mianem pisarki, a nie dlatego, że mam coś ważnego do powiedzenia”– zanotowała. „Odrodzona”ukazała się już po śmierci Susan Sontag. Syn pisarki przyznał, że zrezygnował z fragmentów stawiających matkę w złym świetle. Nie sądzę jednak, żeby pikantne szczegóły zmieniły wymowę książki – intymnego autoportretu jednej z najważniejszych intelektualistek ubiegłego wieku.
ODRODZONA| Susan Sontag | tłum.Dariusz Żukowski | Karakter 2012