Miało być dobrze, wyszło tak sobie – bez żenady i bez uniesień.

„A Case of You” – tak brzmi oryginalny tytuł „Wymarzonego” – to także jeden z największych przebojów Joni Mitchell. Artystka jednak nie zgodziła się na wykorzystanie piosenki w tym filmie, więc główny bohater uczy się grać na gitarze, słuchając hitów Joan Baez. I taki jest cały ten film: miało być dobrze, wyszło tak sobie – bez żenady i bez uniesień. Historia nieśmiałego pisarza, który podrywa śliczną barmankę, udając chłopaka z jej marzeń (a wiedzę na ten temat czerpie z jej facebookowego profilu), nie jest ani mądra, ani głupia, ani ciepła, ani zimna.

Po prostu kompletnie niepotrzebna: tym bardziej że między grającymi główne role Justinem Longiem i Evan Rachel Wood nie ma ani trochę chemii. Na pocieszenie zostają zabawne epizody hollywoodzkich gwiazd: Sama Rockwella, Petera Dinklage’a oraz Vince’a Vaughna.

Wymarzony | reżyseria: Kat Coiro | dystrybucja: Monolith | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 3 / 6