Filmem „Jack Strong” Władysław Pasikowski potwierdza, że w dyscyplinie polskiego kina gatunkowego nosi wśród filmowców żółtą koszulkę. Chociaż wciąż ma za mało rywali, aby mówić o uczciwej konkurencji.

Odmalowany przez reżysera pułkownik Ryszard Kukliński to postać romantyczna i naiwna. Jako planista sztabu Układu Warszawskiego pokornie przygotowuje doskonały plan inwazji wojsk polskich na Czechosłowację. Kiedy jednak okazuje się, że Polsce ze strony imperium sowieckiego grozi „powtórka z Hiroszimy”, zmienia front. Dociera do Amerykanów i zostaje agentem w służbie wrogiego wywiadu. Motywacja bohatera jest tu czysto umowna i wynika z jego poczucia moralności. Podobnie jak Józek Kalina w „Pokłosiu”, Kukliński podskórnie czuje, że robi dobrze, i na tej tylko podstawie podejmuje decyzję o współpracy. Nie ma tu miejsca na dywagacje, rozterki czy wątpliwości, te zabrałyby ekranowy czas najważniejszemu komponentowi tego filmu – akcji.

Bo chociaż Pasikowski mierzy się z rzeczywistym bohaterem, a przez to i z polską historią, „Jack Strong” nie jest filmem ani biograficznym, ani historycznym, ani tym bardziej politycznym. Reżyser stworzył klasyczne kino gatunkowe, które rozpoczyna mocna, brutalna scena spalenia żywcem jednego z rosyjskich współpracowników Amerykanów, a wieńczy trzymająca za gardło ucieczka Kuklińskiego z Polski. Niby finał tej historii wszyscy znamy, a i tak obgryzamy paznokcie, drżąc o losy bohatera.

Sukcesem reżysera jest więc odejście od publicystycznego tonu i niezabieranie głosu w dyskusji o tym, czy Kukliński zdrajcą ojczyzny był, czy też jej bohaterem. Ta historia istnieje gdzieś poza czasem i rzeczywistością, poza ocenami i poza werdyktami. Wyabstrahowanie jej z dziejów naszych najnowszych powoduje co prawda, że młodzieżowy widz niewiele się na temat naszej przeszłości dowie. W filmie pobrzmiewają zaledwie echa strajków i ich pacyfikacji w latach 70., zwiastując nadejście stanu wojennego, a sceny rodzajowe i rodzinne nie mają sznytu dokumentalnego, tylko umownie przedstawiają realia opisywanej epoki. Jednak emocje i napięcie, jakie „Jack Strong” wywołuje, niejednego młodego kinomana będą w stanie zagonić jeśli nie do książek, to przed komputer w poszukiwaniu informacji o bondopodobnym pułkowniku.

Duża w tym zasługa Marcina Dorocińskiego, który bezbłędnie wczuł się w swoją postać i jednocześnie w klimat filmu. Jego kreacja Stronga daje pewność, że zawodowo aktor podzieli losy swojego bohatera i już wkrótce będziemy podziwiać go w amerykańskich filmach.

JACK STRONG | Polska 2014 | reżyseria: Władysław Pasikowski | dystrybucja: Vue Movie | czas: 120 min | Recenzja: Artur Zaborski, Stopklatka.pl | Ocena: 4 / 6