"ilp" toczy się powoli, monotonnie. Oniryczny klimat przybliża go do artystów pokroju Jamesa Blake’a. To eksperymentalny pop z domieszkami jazzu, hip-hopu, indie, downtempo, r’n’b.

26-letni Londyńczyk dał się już poznać z wielu stron. Pracował z Damonem Albarnem, The xx, Micachu. Z jego kompozycji korzystał Kanye West. Kwes wydał też dwie epki. Wreszcie przyszedł czas na pełnoprawny album „ilp”. Materiał toczy się powoli, monotonnie. Oniryczny klimat przybliża go do artystów pokroju Jamesa Blake’a. To eksperymentalny pop z domieszkami jazzu, hip-hopu, indie, downtempo, r’n’b. Dochodzą do tego dobre, szczere teksty, ale całość brzmi zbyt mantrycznie. Wprowadza w lekki stan otępienia, który oczywiście w pewnych przypadkach może być przyjemny, ale akurat na tę porę roku przydałoby się coś bardziej ożywczego. Kwes to bez wątpienia wyjątkowo twórcza postać eksperymentalnego popu, ale poza fanów spowolnionego grania raczej płytą „ilp” nie wyskoczy. Przydałoby się trochę więcej ikry, może na drugiej długogrającej płycie.

Kwes | ilp | Warp/Sonic | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6