W „Dochodzeniu” absurdalną przemoc nakręcają ludzie pozbawieni wyobraźni i współczucia.

Jennifer Chambers Lynch, córka Davida Lyncha, nakręciła swój pierwszy film jako dwudziestokilkulatka przy wydatnym wsparciu finansowym ojca. Jej debiut „Uwięziona Helena” to dziś dziełko kultowe, dobrze znane koneserom perwersyjnie złego kina. Debiutancka produkcja zdradzała upodobanie Lynch do kreowania klimatu podobnego do tego, który charakteryzuje kino Davida Cronenberga. Na tym jednak podobieństwa z mistrzem się kończą. Opowieść o chłopaku, który okalecza ukochaną dziewczynę po to, by nie mogła opuścić jego ponurej rezydencji, napędzana jest psychodelicznymi scenami seksu i przemocy, z których w ostatecznym rozrachunku niewiele wynika. Dziś „Helenę” wspomina się także w kontekście słynnego procesu wytoczonego przez wytwórnię Kim Basinger, która pomimo wiążących ją kontraktów odmówiła zagrania w dziele Lynch.

Po porażce „Heleny” Lynch zniknęła z pola widzenia na ponad 10 lat. Powróciła jako reżyserka w 2008 r. i choć trudno nazwać ten powrót tryumfalnym, to z całą pewnością jej druga pełnometrażowa produkcja wyprzedza o kilka długości to, co twórczyni zaprezentowała widzom poprzednim razem. Kolejny film Lynch, czyli „Dochodzenie”, to pod względem aktorskim i montażowym prawdziwie koronkowa robota. Napięcie utrzymywane jest przez reżyserkę na takim poziomie, że z czasem kompletnie tracą na znaczeniu serwowane na poziomie scenariusza piramidalne bzdury. Lynch 15 lat po swoim debiucie to już nie tyle kiepska uczennica Cronenberga, ile raczej prymuska w klasie pełnej mniej lub bardziej wprawnych naśladowców braci Coen. „Dochodzenie”, które na pierwszy rzut oka kojarzy się przede wszystkim z „Rashomonem” (narracja na temat jednego wydarzenia rozbita jest na relacje kilku naocznych świadków), jest w istocie podkręconą wersją „Fargo”. I tu, i tu dominuje bezsensowna przemoc, której głównymi sprawcami są ludzie pozbawieni wyobraźni i współczucia. W filmie Lynch, podobnie jak u Coenów, ważnym elementem jest też groteskowe poczucie humoru. Na pochwałę zasługują aktorzy: Julia Ormond oraz Bill Pullman, wcielający się w role zmęczonych życiem i pracą agentów FBI, którzy na pustynnym odludziu zmuszeni są tropić dwójkę seryjnych morderców. Pomagają im w tym niedoszłe ofiary: kilkuletnia dziewczynka imieniem Stephanie, młoda narkomanka oraz niezrównoważony funkcjonariusz policji. Cała obsada bez trudu odnalazła się w na wpół absurdalnym, a na wpół brutalnym klimacie filmu, który jednak – w przeciwieństwie do utrzymanych w podobnym nastroju najlepszych dzieł Coenów – mówi nam o świecie i ludzkiej psychice tyle co niektóre technicznie niezłe, ale kompletnie pozbawione głębszej refleksji telewizyjne thrillery.

Dochodzenie | Ale kino+ | godz. 20.10