Najnowszy film Andrzeja Jakimowskiego z pewnością bez trudu zdobędzie widzów.Część krytyków zdążyła okrzyknąć go arcydziełem, na Warszawskim Festiwalu Filmowym zdobył m.in. nagrodę publiczności i wyróżnienie za reżyserię. Ja jednak „Imagine” nie kupuję – film Jakimowskiego jest dla mnie olbrzymim rozczarowaniem, tym bardziej że po udanych „Sztuczkach” trzeba było na niego czekać ponad pięć lat.
Historia młodego Anglika, który w ośrodku dla niewidomych naucza nowego sposobu na pozawzrokowe postrzeganie przestrzeni, może uwieść pozorną głębią, baśniowym realizmem, niespiesznym tempem. Całość jednak jest niestety filmowym oszustwem – można „Imagine” przypisać dowolne znaczenia, równie dobrze można go oglądać jako nietypową historię rodzącego się między bohaterami uczucia, jak i jako metaforę sztuki, ale nic z tego nie wynika.
Jakimowski nie pozwala bliżej poznać swoich bohaterów, uwierzyć w ich emocje, marzenia i pragnienia. Nie pomaga też kompletnie nieprzekonujący Edward Hogg w roli głównej. Po „Imagine” zostają więc tylko ulotne wspomnienia: znakomitych zdjęć Adama Bajerskiego, dobrego występu Alexandry Marii Lary (niemiecka aktorka jest najjaśniejszym punktem filmu), nic poza tym.
Imagine | Polska,Portugalia, Francja,Wielka Brytania 2012 | reżyseria: Andrzej Jakimowski | dystrybucja: Kino Świat | czas: 105 min | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 2 / 6