Polska Agencja Prasowa: Nikt nie wie, jak rozwinie się sytuacja epidemiczna w Polsce i czy teatry w grudniu będą mogły wrócić do grania spektakli dla widzów. Musieli państwo odwołać wszystkie wydarzenia do początku grudnia. Zakładając jednak, że po 29 listopada obecne obostrzenia zelżeją, jakie są plany Narodowego Starego Teatru w Krakowie?
Waldemar Raźniak: Podstawowym zadaniem Narodowego Starego Teatru jest podtrzymanie planów repertuarowych, które mieliśmy na bieżący sezon artystyczny. Staramy się to czynić wszelkimi możliwymi siłami. Pomimo zamknięcia działalności publicznej teatru - dopóki udaje nam się ustrzec przed różnego rodzaju pandemicznymi zagrożeniami wewnątrz samej instytucji, dopóki mamy zdrowych pracowników i gotowych do pracy - staramy się procesy pracy twórczej, które mogą trwać, podtrzymywać.
Czas jest trudny na całym świecie. Broadway i West End zamknięto na co najmniej rok. Do Internetu przenosi się całe festiwale, Złotą Maskę w Moskwie, Interpretacje w Katowicach, Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi. Argument taki, że doświadczenie teatru jest jedynie doświadczeniem żywym i niezapośredniczonym się wyczerpuje. Dość wspomnieć fenomenalne projekcje kinowe spektakli z National Theatre w Londynie, które zbierały rzesze fanów na długo przed pandemią.
Dlatego właśnie wewnątrz teatru odbywają się próby, a w trakcie listopadowego zamknięcia część repertuaru zostanie przeniesiona do Internetu. Przedstawienia będą pokazywane online.
Próbujemy tak zarządzać wszystkimi procesami, żeby z chwilą wznowienia działalności publicznej NST wywiązać się z planów repertuarowych. Jeżeli z końcem listopada zostanie przywrócona normalna działalność teatru, wydaje mi się, że nasze zobowiązania artystyczne zostaną utrzymane. Jeżeli nie - sytuacja stanie się trudniejsza i będziemy starali się odsuwać w czasie premiery i zaplanowane wydarzenia.
PAP: Czy jeśli NST otworzy się w grudniu - to premiery "Jeńczyny" w reż. Moniki Strzępki, "Fiaska" w reż. Magdaleny Szpecht i "Wiśniowego sadu" w reż. Agnieszki Glińskiej odbędą się bez opóźnień, jeszcze w tym sezonie?
W. R.: Za wyjątkiem premiery "Jeńczyny", którą już przenieśliśmy na sylwestra, więc została opóźniona. W przypadku "Wiśniowego sadu" porozumieliśmy się z Agnieszką Glińską, że w listopadzie odbędzie się nagranie czytania performatywnego sztuki Czechowa, które wyemitujemy wkrótce. Natomiast samą premierę "Wiśniowego sadu" przenieśliśmy na początek przyszłego sezonu.
Mam jednak nadzieję, że to nie wpłynie na bieżący kształt repertuaru w tym sezonie. Próbuję tym zarządzać, choć muszę brać pod uwagę obiektywne warunki.
PAP: Powołanie na stanowisko dyrektora NST otrzymał pan 6 października. Minął już miesiąc i zapewne miał pan czas spotkać się nie tylko z zespołem artystycznym, technicznym i związkami zawodowymi, ale także rozeznał się pan w sytuacji teatru. Co jest największą bolączką; ile np. tracicie państwo miesięcznie na tym niegraniu?
W. R.: Nie będę podawał konkretnych liczb, bo w przypadku działania tego typu instytucji jak NST, nie można mówić tylko i wyłącznie o stratach finansowych wynikających z niegrania. Nie jest to ten typ instytucji, który jest nastawiony na zysk. To nie jest tak, że NST musi wypracowywać swoim repertuarem taki dochód, żeby np. móc sfinansować kolejne premiery. Misja NST jest inna - chodzi o utrzymanie dostępu do wysokiej jakościowo sztuki dla możliwie najszerszego grona odbiorców, zwłaszcza obecnie. To nasze zobowiązania wobec widzów, ale i samych artystów.
Z chwilą zamknięcia teatru, na drzwiach naszego biura promocji zaczęły pojawiać się kartki: "czekamy na was; nie zamykajcie się!". To dowodzi, jak silna jest więź z publicznością i uświadamia po raz kolejny sens - po co i dla kogo to wszystko robimy.
W aktualnej sytuacji zmagamy się z wdrożeniem szeregu działań naprawczych wewnątrz całej instytucji, które pozwolą jej normalnie funkcjonować w czasie pandemicznym. To są m.in. rozmowy ze związkami zawodowymi. Fakt, że mamy do czynienia z pandemią i teatr nie może funkcjonować w dotychczasowym trybie, nie oznacza, że on w ogóle przestaje funkcjonować.
Szereg zespołów ludzi wykonuje dalej swoje zadania - tylko pracują w innym trybie. Generalnie jest to sytuacja, która dotyka wszystkie instytucje i firmy prywatne, ponieważ przed pandemią większość z nich była tak zorganizowana, że zarządzano pracownikami, którzy wykonywali swoje obowiązki na miejscu. W związku z tym istniały odpowiednie instrumenty zarządzania, kontroli nad tymi procesami. Natomiast teraz, kiedy sytuacja wymaga, byśmy byli aktywni zdalnie, sam styl zarządzania taką instytucją musi się zmienić. Muszą się zmienić regulaminy, system wynagradzania, bo np. nie wynagradzamy za bieżącą eksploatację przedstawień. Wyłania się z tego taki teatralny "home office".
Tego typu zmiany organizacyjne muszą się odbywać we współpracy właśnie ze związkami zawodowymi. Zadeklarowałem tę współpracę na samym początku mojej dyrekcji. I obecnie się temu intensywnie oddaję.
PAP: Jakie będą główne cele pańskiej dyrekcji w NST? Na konferencji prasowej wspominał pan o współpracy międzynarodowej i o postawieniu na dobrą literaturę.
W. R.: Pierwszą rzeczą, która mnie czeka we współpracy z zespołem artystycznym NST, to próba stworzenia nowej rady artystycznej lub powołania zastępcy ds. artystycznych. Taki był fundament mojego porozumienia z zespołem artystycznym tego teatru przed objęciem funkcji. Bo przypomnę, że pierwszym jego punktem było uszanowanie i docenienie autonomii zespołu artystycznego NST. To dla niego przede wszystkim przychodzi się do teatru.
To jest coś, co już zaczęliśmy realizować w formie rozmów sezonowych. Chcę najpierw poznać z osobna zdanie każdego członka zespołu artystycznego - i myślę, że potem, gdy ten trudny, pandemiczny czas minie, postaram się zorganizować spotkania całego zespołu, żeby spróbować wyjść naprzeciw temu porozumieniu, które zawarliśmy na początku.
Wydaje mi się, że te ciała, tzn. rada artystyczna i/lub zastępca ds. artystycznych, to będą organy, które w sposób istotny wpłyną na kształtowanie repertuaru NST w przyszłości. Aczkolwiek już na etapie rozmów sezonowych wsłuchuję się bardzo w to, co mówią mi aktorzy, w ich ambicje i marzenia - w to, jaki chcieliby grać repertuar... I już teraz podsuwają mi pomysły, w jaką stronę można by ten repertuar kształtować.
Zespół aktorski to jest pierwsza sprawa - drugą jest wielka literatura. Zawsze myślałem o Krakowie jako o mieście literatury i bardzo mnie cieszy, że w przestrzeni miasta funkcjonuje wiele instytucji i organizacji, które tworzą to literackie oblicze. Jesteśmy z nimi w dialogu. W grudniu odbędzie się zakończenie Festiwalu Miłosza. Regularnie w NST odbywają się spotkania w ramach Krakowskiego Salonu Poezji. To tylko część działań, na które będziemy otwarci w przyszłości, bo bezwzględnie uważam, że szeroko pojęta literatura powinna mieć w naszym teatrze swoje uprzywilejowane i stałe miejsce. To będzie poruszane także w rozmowach z reżyserami w przypadku poszczególnych propozycji repertuarowych.
W przyszłym roku czeka nas premiera "Halki" w reżyserii Anny Smolar, czeka nas wystawienie "Arian" Benjamina Bukowskiego, "Biesy" Dostojewskiego w reżyserii Pawła Miśkiewicza. Te spotkania z wielką literaturą będą miały miejsce, a ja będę starał się realizować ten postulat w kolejnych latach.
PAP: Wspominał pan także o współpracy z zagranicznymi twórcami.
W. R.: Zaproponowałem w moim programie szereg nazwisk reżyserów, z którymi zetknąłem się w trakcie mojej pracy za granicą. Nazwiska te spotkały się z dużym zainteresowaniem zespołu. Wymieniłem np. Jurija Butusowa, Katie Mitchell, Dimitrisa Papaioannou, Stefana Puchera i paru innych twórców.
PAP: Mówił pan również o Luku Percevalu i np. Irinie Brook.
W. R.: Potwierdzam. Te rozmowy z zagranicznymi twórcami toczą się i są długofalowe. Z Lukiem Percevalem będziemy mieli do czynienia, mam nadzieję, jeszcze w tym sezonie artystycznym, bo w koprodukcji TR Warszawa i NST przygotują "Trzy siostry" Antoniego Czechowa.
Natomiast, jak łatwo się domyśleć, czas pandemii jest okresem trudnym, choć sprzyjającym planowaniu. Powiedzmy sobie szczerze, że na bieżąco w żadnym kraju nie dzieje się nic na tyle intensywnego, by nie można było prowadzić rozmów z reżyserami.
Można planować i dlatego staram się być w stałym kontakcie z różnymi artystami, z którymi chcemy w przyszłych sezonach pracować w naszym NST. Zdaje mi się, że są na to duże szanse.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński 6 października powołał Waldemara Raźniaka na stanowisko dyrektora Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Swoją kadencję nowy dyrektor rozpoczął dzień później. Na stanowisku tym zastąpił odwołanego 23 września Marka Mikosa, który pełnił tę funkcję od września 2017 r.
Waldemar Raźniak urodził się w 1982 r. w Moskwie. Ukończył studia na wydziale aktorskim krakowskiej PWST, na wydziale reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie oraz w dziedzinie zarządzania kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wyreżyserował ponad 20 przedstawień na scenach Warszawy, Gdyni, Białegostoku, Łodzi i Bytomia. Jego dorobek twórczy obejmuje również film i telewizję, w tym Teatr Telewizji. Uzyskał tytuł doktora habilitowanego, wykładał i prowadził warsztaty w Stanach Zjednoczonych (Emerson College w Bostonie, UCLA w Los Angeles) Chinach, Niemczech i Wielkiej Brytanii.
W latach 2016-19 był prorektorem warszawskiej Akademii Teatralnej, w latach 2015-16 dziekanem, a od 2014 do 2015 prodziekanem Wydziału Aktorskiego tej uczelni.
Zadebiutował spektaklem "Wassa Żeleznowa" M. Gorkiego w Och-Teatrze (w roli głównej Krystyna Janda, 2010). Wyreżyserował, m.in.: operę "Birdy" do muzyki K. Nepelskiego (Tete a Tete Festival Londyn 2019); "Tragedię Jana" J. Gawatowica (2018) i "Studium o Hamletach" z Tomaszem Rodowiczem (Teatr Chorea w Łodzi, 2017); "Kobietę w lustrze" P. Domalewskiego (spektakl telewizyjny w ramach projektu "Teatroteka" WFDiF, 2016); "Burzę" W. Szekspira (Białostocki Teatr Lalek, 2015); "Otella" W. Szekspira (Teatr im. W. Gombrowicza w Gdyni, 2015); operę "Orlando Paladino" J. Haydna (Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie - UMFC i AT, 2015); "Mistrza i Małgorzatę" M. Bułhakowa (Teatr Collegium Nobilium w Warszawie, 2015); "Aksamitnego Królika" M. Williams (Teatr Guliwer w Warszawie, 2014).(PAP)