Teatr im. Janki Kupały, najbardziej białoruski z teatrów Białorusi, został w poniedziałek bez trupy aktorskiej. Pracownicy zwolnili się po tym, gdy premier Raman Hałouczanka wyrzucił z pracy dyrektora Pawła Łatuszkę, byłego ministra kultury i dyplomatę, w tym – w Polsce.
Łatuszka, w przeszłości rzecznik MSZ Białorusi, ambasador w Polsce, Francji i minister kultury, w miniony piątek spotkał się z uczestnikami protestu w centrum Mińska. Powiedział publicznie, że władze białoruskiego MSW odpowiedzialne za brutalne traktowanie demonstrujących powinny podać się do dymisji. W niedzielę Łatuszka oświadczył, że "władze otworzyły puszkę Pandory".
W piątek – podczas wiecu na Placu Niepodległości - Łatuszka poparł protesty Białorusinów przeciwko sfałszowaniu wyborów i przemocy milicji wobec obywateli.
„Niech żyje Białoruś!” – skanduje tłum, który zebrał się pod teatrem, gdy tylko w internecie pojawiła się informacja o zwolnieniu Łatuszki. Teatr Kupały znajduje się w centrum miasta, tuż przy budynku administracji prezydenta.
„Nie spodziewałem się tylu ludzi – jestem zwykłym człowiekiem, zwykłym obywatelem, który wyraził swoje zdanie o tej sytuacji, którą mamy w kraju” – powiedział Łatuszka, który wyszedł do zebranych i został przywitany gromkimi brawami.
„Biją ludzi za to, że po prostu siedzą, chodzą po mieście. Nawet jeśli uczestniczą w manifestacjach – to mają przecież prawo do tego, by wyrazić swoje zdanie” – mówił Łatuszka.
„W 2010 r. byli liderzy, ale nie było ludzi. Dzisiaj są ludzie, ale nie ma liderów i każdy potencjalny lider jest na wagę złota. Łatuszka to taki gram złota” – powiedział Uładzimir Niaklajeu, poeta i były kandydat w wyborach prezydenckich w 2010 r., który został wówczas pobity i trafił do więzienia. Niaklajeu nazwał Łatuszkę „początkującym opozycjonistą”. „Nie jestem ani liderem, ani opozycjonistą. Nie jesteśmy opozycją – jesteśmy większością” – powiedział Łatuszka.
Po tym, gdy został zwolniony, po jego stronie stanęli aktorzy. „Nie wiem, czy zwolnili się wszyscy, ale na pewno wszyscy, którzy przyszli tu dzisiaj, złożyli podania o rozwiązanie umów o pracę” – powiedziała PAP Julia Szpileuska, zasłużona artystka Białorusi. „Nikt z nas nie ma wątpliwości, że podjęliśmy dobrą decyzję, bo kultura nigdy nie idzie razem z przemocą” – powiedziała Szpileuska. „Ja osobiście wyszłam, gdy dowiedziałam się, co dzieje się z ludźmi (w areszcie - PAP) na Akrescyna, na ulicy. Jestem matką, żoną. Nie można czegoś takiego robić ludziom, nie można tego robić nam, Białorusinom” – powiedziała aktorka.
„To jest jakiś surrealizm, że człowiek w 21 wieku nie może wypowiedzieć swojego zdania” – powiedział PAP Paweł, który przyszedł pod teatr wraz około 200 innymi osobami. „Czy często chodzę do teatru? Nie, ale chcę wyrazić swój protest. Teatr Kupały to symbol, ważne miejsce dla kultury białoruskiej i jest absolutnie zrozumiałe, że stanął po tej stronie, co społeczeństwo” – dodał Paweł.
W piątek Łatuszka wraz z aktorami dołączył do ludzi zgromadzonych na Placu Niepodległości, na pierwszym dużym wiecu od momentu, gdy z ulic zniknął OMON i wojska wewnętrzne.
Dzień wcześniej ok. 200 pracowników teatru wezwało w specjalnym apelu władze do zaprzestania przemocy, ponownego policzenia głosów w wyborach i zagroziło strajkiem
Od tygodnia na Białorusi trwają masowe protesty przeciwko prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence, ich uczestnicy kwestionują wyniki wyborów prezydenckich z 9 sierpnia. Według oficjalnych danych ubiegający się o reelekcję Łukaszenka miał zdobyć 80,1 proc. głosów, a jego rywalka Swiatłana Cichanouska - 10,1 proc. głosów.