Dzień wcześniej, 24 czerwca 1976 r., w transmitowanym przez radio i telewizję wystąpieniu sejmowym premier Piotr Jaroszewicz przedstawił informację na temat planowanej podwyżki cen detalicznych, która miała wejść w życie 28 czerwca.
Mięso i jego przetwory miały zdrożeć o 69 proc., drób o 30 proc., masło i nabiał o 50 proc., a cukier nawet o 100 proc. Aby zrekompensować skutki tej podwyżki, władze zapowiedziały wypłacanie rekompensat, ale ich zasady powszechnie uznawano za skrajnie niesprawiedliwe. Ludzie zarabiający najmniej (poniżej 1300 ówczesnych zł miesięcznie) mieli otrzymywać miesięcznie tytułem rekompensaty po 240 zł, zaś zarabiający najlepiej (powyżej 8000 zł) - nawet 600 zł.
25 czerwca wybuchły strajki w wielu przedsiębiorstwach. Rano ogłoszono je co najmniej w 54 dużych zakładach przemysłowych, a w ciągu całego dnia strajkowało łącznie około 60 tys. osób z 97 zakładów w 24 województwach.
Na ulicach Radomia, Ursusa i Płocka odbyły się pochody i manifestacje, które zakończyły starcia z milicją. W Radomiu doszło do dramatycznych walk ulicznych. Zginęły dwie osoby - Jan Łabędzki i Tadeusz Ząbecki, przygniecieni przyczepą ciągnikową wypełnioną betonowymi płytami, którą próbowali zepchnąć w kierunku milicjantów. W Ursusie, a także w Płocku wieczorem interweniowały siły ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej). Manifestacje praktycznie dobiegały końca, bo władze ogłosiły, że wycofują się z podwyżek.
W Zakładach Mechanicznych "Ursus" od rana strajkowała niemal cała załoga. Pracownicy udali się pod gmach dyrekcji. Gdy - podobnie jak w Radomiu - usłyszeli tam jedynie wezwanie do powrotu do pracy, spontanicznie wyszli na przebiegające nieopodal tory kolejowe i zablokowali trasy Warszawa-Kraków i Warszawa-Poznań, zatrzymując wszystkie pociągi. Demonstranci, siedząc przez cały dzień na torach, tworzyli żywą zaporę.
Po południu podjęto próbę przecięcia szyn palnikiem acetylenowym, a gdy to się nie udał, rozkręcono je i zmuszono maszynistę lokomotywy do zjechania z torów. Około godz. 21.20 oddziały ZOMO obrzuciły pozostałych na torach nielicznych manifestantów petardami, użyły gazów łzawiących, a następnie brutalnie zaatakowały. Byli ranni.
Wprawdzie w porównaniu z Grudniem 1970 r., gdy - według oficjalnych danych - na Wybrzeżu zginęło ponad 40 osób, do robotników już nie strzelano, ale protesty spacyfikowano bardzo brutalnie. Dramatyczne opisy wielokrotnego bicia i znieważania przy każdej okazji można przeczytać w dziesiątkach relacji i usłyszeć z ust wielu świadków.
Zatrzymywani w Radomiu, Ursusie i Płocku stawali przed kolegiami i sądami. Z Radomia zapamiętano także osławione "ścieżki zdrowia" - szpalery zomowców bijących przepuszczanych pomiędzy nimi manifestantów. W Ursusie w dwóch procesach skazano siedem osób na kary od 5 do 3 lat więzienia. Wielu ludzi zwolniono z pracy. Władze jeszcze wieczorem 25 czerwca wycofały się z forsowanego projektu podwyżki cen, co zapobiegło eskalacji konfliktu, ale także zmianom w kierownictwie partii i rządu. Premier Jaroszewicz - w odczuciu społecznym główny odpowiedzialny za niefortunną podwyżkę cen, zgłosił I sekretarzowi KC PZPR Edwardowi Gierkowi swą rezygnację.
Dymisja nie została jednak przyjęta. Skutkiem tego, skoro nie było nowego kierownictwa, nie zweryfikowano też oceny wystąpień robotniczych. W wielu miastach na żądanie Gierka władze partyjne zorganizowały wiece poparcia dla partii i jej polityki. Na masówkach publicznie piętnowano "warchołów" z Radomia i Ursusa.
Wydarzenia z Radomia, Ursusa i Płocka dla dalszej historii Polski okazały się bardziej znaczące. Zaczęły się bowiem tworzyć ugrupowania opozycyjne. Pierwszy był KOR - Komitet Obrony Robotników.
23 września 1976 r. grupa opozycjonistów wystosowała "Apel do społeczeństwa i władz PRL", w którym ogłoszono powstanie Komitetu Obrony Robotników - ofiar represji w związku z wydarzeniami 25 czerwca 1976. W "Apelu" domagano się: przyjęcia do pracy wszystkich zwolnionych, amnestii dla skazanych i więzionych za udział w strajkach, ujawnienia rozmiarów zastosowanych represji i ukarania osób winnych łamania prawa.
Dokument podpisało 14 członków-założycieli KOR: Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Ludwik Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Antoni Pajdak, Józef Rybicki, Aniela Steinsbergowa, Adam Szczypiorski, ks. Jan Zieja i Wojciech Ziembiński. W składzie KOR znaleźli się ludzie o różnych światopoglądach (od chadeków, poprzez prawicę, do lewicy i socjalistów).
29 września wyszedł pierwszy numer "Komunikatu KOR", w którym podano nazwiska 33 członków KOR i ich adresy oraz telefony. Utajnione były jedynie nazwiska zaufanych adwokatów opozycji: Władysława Siły-Nowickiego, Jana Olszewskiego i Jacka Taylora. Działalność KOR szeroko komentowało Radio Wolna Europa, dzięki czemu złamano monopol państwa na informowanie społeczeństwa.
W 1977 r. powstał Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO)
Ideą KOR i ROPCiO było niesienie pomocy robotnikom - organizowanie nowej pracy lub środków do życia dla zwolnionych, kontakt z rodzinami uwięzionych, a także wspieranie podsądnych na rozprawach, które współpracownicy KOR obserwowali formalnie jako publiczność - nieformalnie byli "mężami zaufania" patrzącymi na ręce peerelowskiej władzy sądowniczej. Oskarżonych bronili adwokaci związani z KOR.
Akcja pomocy socjalnej i prawnej dla represjonowanych odbiła się szerokim echem w środowiskach pracowniczych. Wielu opozycjonistów, także Lech Wałęsa, powtarzało, że Czerwiec '76 był przełomowym momentem w ich postrzeganiu polskiej rzeczywistości, ocenie władzy i aktywności społecznej.
Historycy i socjologowie oceniają, że ważnym efektem zapoczątkowanej w 1976 r. współpracy stało się przełamanie przez KOR i ROPCiO silnego poczucia izolacji i anonimowości większości robotników. Wiedza o przypadkach stosowania przez władzę represji: fizycznych i socjalnych, pozwalała przełamać barierę strachu. Różnorodność działań prowadzonych przez KOR i ROPCiO wymuszała wreszcie na władzach choćby częściową realizację zgłaszanych przez opozycję postulatów.