"Pewna otwartość ze strony niemieckich socjaldemokratów i Zielonych powinna być postrzegana jako ruch czysto strategiczny" - mówi PAP o propozycjach niemieckich polityków ws. reparacji dla Polski prof. David Engels.
Według profesora kontekst przedstawionego rozszerzenia dotychczasowej formy zadośćuczynienia Niemiec dla Polski jest oczywisty. "Na kilka dni przed wyborami w Polsce część niemieckiej elity politycznej próbuje pozornie zaspokoić polskie roszczenia, aby zdyskredytować krytyczne przedstawienie obecnego polskiego rządu na temat bieżącej polityki niemieckiej" - twierdzi ekspert. "Ma to stworzyć atmosferę rzekomego zrozumienia, co może zadziałać na korzyść +umiarkowanego+, a nie konserwatywnego kandydata na prezydenta" - podkreśla.
W kontekście unijnym analityk Instytutu Zachodniego zwraca uwagę na "środowiska lewicowe, w których narasta obawa, że patriotyczne partie konserwatywne we wszystkich krajach europejskich zjednoczą się i stworzą potężny blok, mogący powstrzymać zbliżającą się +reformę+ UE w kierunku jeszcze większej centralizacji i poprawności politycznej".
"Przekonanie Polski do rokowania z obecnymi europejskimi elitami politycznymi może być sposobem na zneutralizowanie wpływu tego kraju na scenę europejską, tym bardziej, że za kilka tygodni rozpocznie się niemiecka prezydencja w Radzie Unii Europejskiej" - opisuje.
Rozważając propozycję posła Zielonych i szefa niemiecko-polskiego zespołu w Bundestagu Manuela Sarrazina na tle sytuacji wewnętrznej Niemiec, prof. Engels podkreśla rolę presji ideologicznej ruchów antyrasistowskich, których głos stał się donioślejszy po protestach, które wybuchły w USA po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda.
"Jako że we współczesnych Niemczech nie istnieje rażąca i prawdziwa forma niesprawiedliwości rasowej (...), lewicowi i Zieloni politycy niemieccy próbują wykorzystać polskie roszczenia do uzyskania moralnej wiarygodności, potrzebnej, by zgromadzić zwolenników wokół swojej sprawy i by przeciwstawić się hegemonicznej CDU (kanclerz Niemiec Angeli) Merkel" - twierdzi historyk.
Co do faktycznej formy reparacji prof. Engels wyraźnie zaznacza, że "państwo niemieckie, niezależnie od tego, kto nim rządzi, nigdy nie zapłaci właściwych reparacji za szkody i ofiary nazistowskich Niemiec w Polsce", ponieważ "suma byłaby tak wysoka, że zrujnowałaby niemiecką gospodarkę na całe dziesięciolecia".
Jak dodaje, potencjalne kwoty w propozycji Sarrazina "będą nie tylko o wiele niższe niż polskie roszczenia, a w niektórych przypadkach będą czysto symboliczne, takie jak współfinansowanie opieki medycznej współczesnych osób, które przeżyły II wojnę światową lub propozycja pomocy Polsce w dokumentowaniu niemieckich zbrodni wojennych".
Niektóre z propozycji, takie jak współfinansowanie dużych projektów kulturalnych, prof. Engels nazywa "obosiecznymi". Według niego wszystkie działania, które liczne instytucje niemieckie już wykonują w Polsce, "wyraźnie wspierają ideologię lewicowo-liberalną".
Dlatego jak sądzi prawdopodobne jest, że wsparcie projektów kulturowych pochodzące od lewicowo-zielonego niemieckiego polityka, "będzie oznaczać - niewiele przesadzając - nauczanie Polaków o zaletach tolerancji religijnej (tzn. islamie), prawach człowieka (tzn. masowej imigracji), równość płci (tzn. kultury LGBTQ), samostanowieniu (tzn. powszechnej aborcji), odpowiedzialności historycznej (tzn. poczucie winy białych), praworządności (tzn. centralizmie UE) itd."
Podsumowując, ekspert "jest bardzo sceptycznie nastawiony do domniemanego obecnego ustępstwa Niemiec ws. polskich roszczeń i doradza najwyższą ostrożność przed przyjęciem jakiejkolwiek oferty, która na dłuższą metę może doprowadzić do jeszcze większego wpływu Niemiec na polską politykę wewnętrzną, a jednocześnie podzielenia europejskich konserwatystów".
"Każdy prezent z dzisiejszego Berlina czy Brukseli przychodzi +z haczykiem+" - twierdzi prof. Engeles. Walka o reparacje nie jest według niego daremna, chociaż sytuację określa jako "niezwykle trudną do rozwiązania".