“Parasite” był bardzo mocnym faworytem, ale chyba nikt się nie spodziewał, że pokona rywali na ostatniej prostej w tak brawurowym stylu - powiedziała PAP krytyk filmowy Magdalena Sendecka.

"To z jednej strony najmniej zaskakujący werdykt Akademii od wielu lat, bo w większości kategorii potwierdziły się właściwie wszystkie przewidywania, a z drugiej – najbardziej zaskakujący, bo nigdy w historii Akademii nie zdarzyło się, żeby film zagraniczny zgarnął nagrody w najważniejszych +amerykańskich+ kategoriach” - powiedziała PAP krytyk filmowy Magdalena Sendecka.

„+Parasite+ był bardzo mocnym faworytem, ale chyba nikt się nie spodziewał, że pokona rywali na ostatniej prostej w tak brawurowym stylu” - stwierdziła w rozmowie z PAP Sendecka. "To dowód, jak bardzo ten film trafił w swój czas, w gusta publiczności na całym świecie i w gusta członków Akademii” - wyliczyła. "Myślę, że sprawdziło się mocne kino, opowiadające o najważniejszych problemach współczesności – społecznych i egzystencjalnych – własnym, niepowtarzalnym językiem. Idące w poprzek oczekiwań, łamiące konwencje, perfekcyjnie zrealizowane” - powiedziała.

Sendecka uznała, że "to oczywiście, żal, że nie ma Oscara dla +Bożego Ciała+, ale przy całej życzliwości dla tego filmu i kibicowaniu mu, mam wrażenie, że nikt się tego nie spodziewał”. Podkreśliła także, że "przegrana z filmem, który akademicy uznali za najlepszy film roku, najlepiej wyreżyserowany i zrealizowany według najlepszego scenariusza oryginalnego – to żadna ujma na honorze”. "Zresztą, trudno to rozpatrywać w kategoriach przegranej. Dzieło Jana Komasy wspaniale się wpisuje w stawkę najlepszych tegorocznych tytułów" - stwierdziła Sendecka. "To przecież - podobnie jak +Parasite+, +Joker+, +Jojo Rabbit+, czy ubiegłoroczna +Faworyta+ – film grający z konwencją tragikomedii. Wygląda na to, że ten gatunek, jak mało który, trafia w nasz czas. Dowodzi tego nie tylko fakt dostrzeżenia +Bożego Ciała+ przez amerykańskich akademików, ale i jego sukcesy frekwencyjne i festiwalowe. To kino lokalne, a bardzo uniwersalne, które obchodzi ludzi na całym świecie" - wyjaśniła.

Sendecka zaznaczyła, że szkoda, że "znowu nawet w nominacjach do najważniejszych nagród zabrakło wybitnych filmów wyreżyserowanych przez kobiety”. "Zwróciła na to uwagę Natalie Portman, pokazując się na ceremonii w pelerynie z wyhaftowanymi złotą nitką nazwiskami kobiet, które nie znalazły się w stawce oscarowej, a zdecydowanie na to zasługiwały" - przytoczyła. Wyjawiła także, że "najbardziej żal" jest jej „Portretu kobiety w ogniu”, Celine Sciammy, który nie został nawet nominowany. "Film jest dwugodzinną dawką czystego piękna, jednym z tytułów, które zapamiętamy na lata. Ale to kino wyciszone, dyskretne, subtelne, które nie krzyczy, tylko szepcze – a szept kobiet rzadko jest słyszany" - uznała.

"Cieszą natomiast takie nagrody, jak za scenariusz adaptowany dla Taiki Waititiego za +Jojo Rabbit+, za muzykę w +Jokerze+ dla Hildur Gudnadóttir - to wreszcie kobieta - i dla Renee Zellweger, która powróciła po kiepskich latach w +Judy+, choć osobiście kibicowałam Scarlett Johansson" - powiedziała Sendecka. "Jak zwykle wyrównana stawka była w kategorii zdjęcia. Wygrał Roger Deakins za +1917+, czego wszyscy chyba się spodziewali. Miejmy nadzieję, że Złota Żaba osładza Lawrence’owi Sherow ibrak Oscara za zdjęcia do +Jokera+” - podsumowała.