Zwycięstwo "Parasite" w kategorii najlepszy film to jest najbardziej zaskakujący werdykt in plus Amerykańskiej Akademii Filmowej od lat - powiedział PAP krytyk filmowy Błażej Hrapkowicz. Podkreślił, że "Parasite" nie miało konkurencji.

"Parasite" Bonga Joon-ho został w nocy z niedzieli na poniedziałek nagrodzony czterema Oscarami - w tym dla najlepszego filmu, za reżyserię i scenariusz oryginalny. Obraz południowokoreańskiego twórcy zwyciężył też, jako pełnometrażowy film międzynarodowy, pokonując m.in. "Boże Ciało" Jana Komasy.

"To jest najbardziej zaskakujący werdykt Amerykańskiej Akademii Filmowej od lat. Po raz pierwszy od wielu lat Akademia wytrąciła nam z rąk naszą największą broń, że po raz kolejny w kategorii najlepszy film nie wygrał tak naprawdę najlepszy film, najbardziej wartościowy artystycznie, tylko, powiedzmy, efekt uśrednionego gustu, więc wytrącili nam tę broń" - ocenił krytyk.

Trwa ładowanie wpisu

Wskazał, że "Parasite" to kino, które, jak wszystkie filmy Bonga Joon-ho, "czerpie z różnych gatunków filmowych, czyli czegoś, co jest Amerykanom bliskie, bo jest to i thriller, i komedia, ale jest to bardzo doniosłe artystycznie kino o współczesnym kapitalizmie, o współczesnym świecie, w którym mamy przepaść między klasami, mamy gargantuiczne nierówności społeczne i destrukcję społeczną, która z tego wynika". "Ten film świetnie to diagnozuje" - podsumował Hrapkowicz.

Ocenił, że film "bardzo dobrze chwyta ducha czasu, a ta najlepsza sztuka właśnie to robi". Triumf "Parasite" określił, jako "bardzo zaskakujący werdykt in plus".

Mówiąc o braku Oscara dla "Bożego Ciała" Komasy wskazał, że jest to "świetny film, który osiągnął wielki sukces, będąc nominowany w tej samej kategorii, co filmy Bonga Joon-ho, Pedro Almodovara czy Ladja Ly".

Trwa ładowanie wpisu

Zwrócił uwagę, że film był wypromowany właściwie od zera, a jeszcze kilka miesięcy temu w Stanach nikt o nim nie słyszał. "Wielka praca i twórców przy tym filmie, bo to jest świetne kino, i wszystkich zaangażowanych w promocję. +Parasite+ po prostu nie miało konkurencji" - zaznaczył.

Zdaniem Hrapkowicza "trochę przegrany" może się czuć Quentin Tarantino, a "mniejszym zwycięzcą niż zakładano jest film +1917+ Sama Mendesa". Jak mówił, w "przewidywaniach wielu ekspertów, bukmacherów to właśnie +1917+ miał zgarnąć nagrodę w kategorii +najlepszy film+ i to właśnie Sam Mendes był typowany do nagrody w kategorii najlepsza reżyseria".

"Muszę powiedzieć, że jestem zachwycony, że tak się nie stało, gdyż nie jestem wielkim fanem tego filmu. Uważam, że jest to techniczny i realizacyjny film, bardzo powierzchowny, który nie mówi nic interesującego o doświadczeniu wojennym i nie wciągnął mnie specjalnie w to doświadczenie wojenne, bo wydaje mi się filmem zanadto upozowanym i sztucznym w swojej inscenizacji, o pewnym przeroście ambicji, mimo że udaje prostotę" - podkreślił.