Dobrze obwieścić, że ważna książka wschodzącej gwiazdy światowej politologii Yaschy Mounka wychodzi po polsku. Warto czytać tego autora nie tylko dlatego, że to trochę nasz człowiek w anglosaskim obiegu intelektualnym.
Yascha Mounk urodził się w Niemczech w 1982 r. Jego rodzice wyemigrowali tam z Polski kilkanaście lat wcześniej. Niecodzienne nazwisko „Mounk” jest artystycznym pseudonimem przybranym przez jego matkę, znaną dyrygentkę. Ojcem politologa jest zaś fizyk, biolog i kosmolog (też o międzynarodowej reputacji) Andrzej Drukier. Sam Yascha zaczął swoją karierę akademicką od angielskiego Uniwersytetu w Cambridge. Potem był Harvard. Ostatnio związał się z Uniwersytetem Johna Hopkinsa. Wszystko to są adresy, pod jakimi uprawia się najlepszą światową politologię.
Uważni czytelnicy tej kolumny pamiętają być może, że Mounk już się w niej pojawił. Było to po tym, jak w 2018 r. za oceanem wyszła jego pierwsza głośna książka „The People vs. Democracy” („Lud kontra demokracja”), która teraz ukazała się na polskim rynku. Dostrzegła ją i pochwaliła starszyzna amerykańskiej publicystyki polityczno-ekonomicznej z takimi postaciami jak Dani Rodrik, Francis Fukuyama czy Michael Sandel na czele.
Yascha Mounk, „Lud kontra demokracja. Dlaczego nasza wolność jest w niebezpieczeństwie i jak ją ocalić”, tłum. Katarzyna Gucio, Kultura Liberalna, Warszawa 2019
Książka Mounka trafiła w moment, gdy wielu przedstawicieli anglosaskiej politologii zaczęło głośno wyrażać obawy związane ze splotem takich wydarzeń jak brexit i wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz generalnie ubolewać nad schyłkiem liberalnej demokracji w świecie Zachodu. Czytanie kolejnych publikacji na ten temat powoli stawało się wtedy nie do zniesienia. Tyle było w nich czarnowidztwa, załamywania rąk i lamentu nad rozlanym mlekiem. Na tym tle Mounk był inny. Nie smęcił tak straszliwie jak inni (zazwyczaj metrykalnie starsi) autorzy. Miał w sobie ostrość sądu i masę energii. „To jeszcze nie jest koniec historii” – zdawał się mówić politolog.
Najbardziej wartościową częścią jego książki jest diagnoza. Mounk stawia tezę, że polityczny rytm naszych czasów wyznacza batalia między dwiema niebezpiecznymi siłami: „niedemokratycznym liberalizmem” z jednej oraz „nieliberalną demokracją” z drugiej. Ucieleśnieniem tego pierwszego żywiołu jest np. dzisiejsza Unia Europejska czy Stany Zjednoczone ostatnich lat. Są to organizmy polityczne, w których rządzi tzw. złota reguła (termin pożyczam od politologa Thomasa Fergusona). Stanowi ona, że jak masz złoto, to masz również władzę. Jak masz kapitał, to wynajmujesz sobie prezydentów albo komisarzy, którzy zabezpieczają twoje interesy. Nie masz? To demokracja kończy się dla ciebie na symbolicznym akcie wrzucenia kartki do wyborczej urny. I możesz się łudzić, że coś z tego wyniknie albo przyjąć postawę „a mnie to wszystko zwisa”. I tak nie ma to żadnego znaczenia.
Z kolei „demokracja nieliberalna” to jakaś forma alternatywy dla rządów pieniądza. Z silną (momentami autorytarną) władzą polityczną. Jest to opcja kosztowna, bo w praktyce rodząca własną oligarchię i zamieniająca polityczne wolności jednostki w nic niewart frazes. Przykładem takich reżimów są oczywiście współczesna Rosja czy Turcja. Niektórzy (w tym sam Mounk) twierdzą, że w kierunku takiego modelu prowadzi Polskę PiS.
Dalsza część książki jest już trochę słabsza. Mounk dwoi się i troi, żeby zaproponować kilka praktycznych sposobów na odbudowę zaufania i wiarygodności liberalnej demokracji. W tym sensie autor raczej nie jest prawdziwym symetrystą. Raczej liberałem świadomym tego, w jak głębokim kryzysie znalazły się bliskie mu ideały. Prócz ciekawej koncepcji „udomowienia nacjonalizmu” (liberałowie muszą – jego zdaniem – przestać się krzywić na słowo „naród”) prochu tu Mounk raczej nie wymyśla. Ale i tak na tle całego szeregu światowych autorów jest samotnym liderem pozytywnego namysłu nad przyszłością liberalnej demokracji.
Yascha Mounk, „Lud kontra demokracja. Dlaczego nasza wolność jest w niebezpieczeństwie i jak ją ocalić”, tłum. Katarzyna Gucio, Kultura Liberalna, Warszawa 2019
Magazyn DGP 27.09.19 / Dziennik Gazeta Prawna