Pisanie ku pokrzepieniu serc ma wielką wartość (i długą tradycję) – znamy to dobrze z naszej literatury. „Nadzieja w mroku” to amerykański odpowiednik właśnie tego typu publikacji.
Książeczka Rebeki Solnit ukazała się w 2004 r. i miała być odpowiedzią na zbiorową depresję, w której znalazła się amerykańska lewica po wydaniu przez administrację George’a Busha rozkazu inwazji na Irak. Solnit podjęła próbę wyrwania jej z mentalnego doła. Pokazywała, że nie jest tak źle, dawała przykłady mniej lub bardziej udanych akcji w wielu miejscach świata: w Stanach Zjednoczonych, Ameryce Łacińskiej czy Timorze Wschodnim. W 2016 r. książkę uzupełniono i wznowiono – tym razem z powodu kolejnej fali zbiorowej depresji połączonej z napadami histerii, które nawiedziły liberalną Amerykę po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA (wybory odbyły się w listopadzie 2016 r., Trump został zaprzysiężony w styczniu 2017 r.). W jakimś sensie Solnit (a pewnie raczej jej wydawcy) próbowali powtórzyć sukces z 2004 r., gdy tekst osiągnął sporą popularność (dzięki internetowi głównie).
Książka niejednego pokrzepi, pokazując, że lepszy świat nadejdzie. Bo np. w stanie Iowa rozwija się energetyka ze źródeł odnawialnych, Dania 130 proc. swojego zapotrzebowania na prąd uzyskuje dzięki turbinom wiatrowym, a w Richmond w Kalifornii burmistrzem została lokalna aktywistka wybrana mimo sprzeciwu lokalnego (a przy okazji globalnego) potentata, czyli koncernu Chevron. I tak dalej.
Problem jest tylko jeden. W pewnym momencie ta wyliczanka zaczyna nudzić. Nagromadzenie słusznych cytatów znanych ludzi (od Martina Luthera Kinga przez Malcolma X po Virginię Woolf) też sprawdza się jedynie do pewnego momentu. Po którym zaczynamy pytać: i co z tego? co dalej? To wówczas zaczyna doskwierać brak (choćby prowizorycznej) ramy teoretycznej, o którą to całe rozumowanie mogłoby się oprzeć. Czy nadzieję czerpać można jedynie z przypadkowych zbiegów politycznych okoliczności? Czy są one jedynie wyrwą w systemie? Skąd brać przekonanie, że będzie jak z rewolucją francuską, która w jednej chwili obaliła trwające przez setki lat przekonanie o boskiej władzy królów, ustanawiając demokratyczną republikę.
Rebecca Solnit „Nadzieja w mroku”, przeł. Anna Dzierzgowska i Sławomir Królak, Karakter, Kraków 2019 / DGP
Ale może to tylko moja obsesja? Może czytelnicy wcale takiej ramy nie potrzebują? Warto przekonać się o tym na własnej skórze, czytając książkę Rebeki Solnit.