Kwestionujcie autorytety!” – słyszymy w szkole, w pracy, w biznesie. Są wśród nas tacy, którzy biorą te nawoływania do serca. Potem żałują, bo spadają na nich razy: zwolnienie, ostracyzm, zaliczenie w poczet oszołomów. A gdy już system zrobi z buntownikami porządek pojawia się zdziwienie: dlaczego ludzie są tak potulni?
Z problemem buntu mierzy się w najnowszej książce Frédéric Gros (znany na naszym rynku z „Pochwały chodzenia”). Francuski filozof przypomina w swojej pracy wiele ważnych literackich opisów sprzeciwu, jak choćby los Antygony. Córka Edypa i Jokasty łamie surowy zakaz króla Teb Kreona (przy okazji swego wuja) i decyduje się pochować brata uznanego za zdrajcę. Bardzo ciekawy jest przebieg jej procesu – okazuje się, że Kreonowi nie wystarcza, iż może ukarać Antygonę. Zarzuca jej narcyzm, szaleństwo, wietrzy w jej akcie sprzeciwu polityczny spisek wymierzony w jego tron. Kreon nie może pojąć, że bunt Antygony nie wymaga dalszych tłumaczeń. Jest niezgodą, bezczelnością, symbolem.
Gros, przytaczając takie przykłady, każe się zastanawiać czytelnikowi nad naturą buntu. Pokazuje, jak bardzo niewdzięczna to postawa. Jakby przestrzegał tych, którzy nie zamierzają się podporządkowywać, że łatwo im nie będzie. Że usłyszą o sobie, iż są pożytecznymi idiotami, że zawiedli zaufanie, że są niespełna rozumu albo że wszyscy są przeciwko nim. To bardzo użyteczna lekcja płynąca z tego erudycyjnego eseju francuskiego filozofa.
Na prośbę wydawcy zgodziłem się poprzedzić wywody Grosa krótkim wstępem. Napisałem go też po to, by zakwestionować opowieść o bezwolnym, obojętnym i oportunistycznym człowieku naszych czasów. Codziennie widzę dookoła mnie wiele aktów niezgody. Dużych i małych. Pryncypialnych i emocjonalnych. Czasem głośnych, innym razem anonimowych. Wymierzonych we władzę polityczną (rząd, administracja), lecz też przeciwko opresji ekonomicznej (pracodawca, wierzyciel). Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że problem leży gdzieś indziej. Nie chodzi o to, że nieposłuszeństwa jest dziś zbyt mało.
Raczej zwyczajnie zbyt wielu z nas nie potrafi go dostrzec, nazwać i docenić. Stało się wręcz tak, że różne grupy wyspecjalizowały się w zawłaszczaniu pojęcia „prawdziwego buntu”. Nie ustają w przekonywaniu wszystkich wokół, że tylko ich nieposłuszeństwo jest nieposłuszeństwem prawdziwym. A tamci to buntownicy fałszywi. Może dzięki interwencji Frédérica Grosa niejeden z nas nauczy się spoglądać na sprawę trochę inaczej.