"Internat" to powieść o ludziach, którym wojna weszła do domu zupełnie dosłownie. Pewnego dnia przekonali się, że linia frontu ulokowała się gdzieś niedaleko - w ich mieście, na ich ulicy, na klatce schodowej bloku, gdzie żyją. Z dnia na dzień musieli przyjąć do wiadomości, że poruszanie się po okolicy jest niebezpieczne, nie działają przychodnie, szkoły, zakłady pracy, a wszystkie reguły życia obowiązujące w czasie pokoju zostały zawieszone. Bohaterowie Żadana nie mają gdzie uciec, a nawet gdyby mieli, to pociągi zaanektowało wojsko, a dworce ostrzeliwane są w pierwszej kolejności. Ci ludzie nie mają wyjścia - muszą przeczekać, aż front się przesunie, a do tego czasu są zdani sami na siebie. Nikt się o nich nie zatroszczy, nie obroni, nie dowiezie jedzenia ani lekarstw. Jak zwykle w krytycznej sytuacji w ludziach ujawniają się najlepsze i najgorsze cechy.
Bohater "Internatu", Pasza, w czasach pokoju nauczyciel języka ukraińskiego, postanawia wyprawić się do pobliskiego miasta, aby zabrać z internatu do domu siostrzeńca. Droga tam i z powrotem zajmuje im trzy dni. Idą przez znane sobie ulice i zaułki, które jednak trudno im rozpoznać - wiele budynków to ruiny. Nie wiadomo, która droga jest bezpieczna, w każdej chwili można się dostać pod obstrzał. Ostrzeżeniem może być zapach dymu, dźwięk wybuchów, ale cisza też jest złowroga - ptaki ewakuują się z linii frontu jako pierwsze. Groźne są zupełnie puste ulice i place - być może ludzie uciekli z nich przed zagrożeniem, ale niebezpiecznie też zbliżać się do osób, o których niczego nie wiesz. Po okolicy wałęsają się sfory agresywnych z głodu, zdziczałych psów.
Pasza upiera się, że nie uczestniczy w toczącej się wokół niego wojnie, programowo nie opowiada się po żadnej ze stron, nie walczy z nikim i wierzy, że w związku z tym nikt nie walczy przeciwko niemu. Uznał, że zachowanie neutralności jest jego prawem i obowiązkiem - zbyt wiele wie, zbyt wiele widział w życiu, żeby angażować się po którejś ze stron. Uważa, że dostał się w sam środek tego zamieszania przypadkiem. "No a kiedy strzelają do pana siostrzeńca - też nie jest pan po żadnej stronie?" - pyta nauczycielka z internatu, a Pasza usiłuje się tłumaczyć - nie wiadomo nawet, która ze stron ostrzeliwuje internat i czy robi to ze świadomością, że są tam dzieciaki. Może być, że strzelają obie strony konfliktu. "Przywykliście przez całe życie się chować. Przywykliście, że wam nic do tego, że zawsze ktoś za was zadecyduje, ktoś za was wszystko rozwiąże. A nie zdecyduje, nie rozwiąże. Nie tym razem" - podsumowuje nauczycielka i ta diagnoza dotyczy całej społeczności z terenów, gdzie rozpełzła się wojna.
Kwestia rozpoznania stron konfliktu jest w "Internacie" jedną z bardziej skomplikowanych. Narrator ani razu nie precyzuje, kim są "nasi", kim "oni", nie docieka też, o co toczy się walka. Czytelnik obserwuje wojnę, nie wiedząc, kto jest agresorem, kto obrońcą i czego właściwie broni. Zresztą obiektywnie trudno rozpoznać, kto walczy po której stronie, żołnierze są podobnie ubrani, wszyscy mówią po rosyjsku. Pasza stara się po akcencie i składni rozpoznać, z kim ma do czynienia, ale jest to trudne. Jest mu zresztą dokładnie wszystko jedno, kto prowadzi ostrzał - ważne, żeby nie dostać się pod kule. A o tym, kto zginie, decydują w tej dziwnej wojnie nie przekonania, nie świadome opowiedzenie się po którejś ze stron konfliktu tylko czysty przypadek. Los sprawia, że ma się szczęście i kula przelatuje obok, wali się sąsiedni dom, a nie ten, w którym się schowałeś, twoje chore dziecko umiera z braku lekarstw lub szczęśliwie trafia do działającego punktu medycznego. Wojna jest u Żadana jak katastrofa naturalna - raz rozpętana toczy się jakby sama z siebie, zagarniając jak lawina wszystko, co stanie jej na drodze. Możesz zginąć, jeśli zostaniesz na miejscu, możesz też zginąć, jeżeli się z niego ruszysz. W powieści przewija się refren "Nikogo nie szkoda, nikogo" wzięty z piosenki rosyjskiego zespołu Leningrad.
Serhij Żadan urodził się w Starobielsku w 1974 r. Jest poetą i pisarzem, którego książki przełożono na 16 języków oraz tłumaczem z języka niemieckiego. W Polsce ukazał się jego tom "Historia kultury początku stulecia" oraz powieści: "Big Mac", "Depeche Mode", "Anarchy in the UKR", "Hymn demokratycznej młodzieży", "Woroszyłowgrad" oraz "Mezopotamia" (wszystkie nakładem wydawnictwa Czarne). Pisarz jest laureatem wielu nagród, m.in. Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2015 za "Mezopotamię", Nagrody "Mosty Berlina” oraz Nagrody im. Josepha Conrada. Żadan jest też piosenkarzem, śpiewa w kapeli Psy w Kosmosie.
Serhij Żadan działał na rzecz Majdanu w 2004 roku, oraz w charkowskim Euromajdanie w latach 2013–14. Rzeczywistość wojny w Donbasie poznał jako reporter i uczestnik konwojów wolontariuszy, którzy próbowali dostarczać na tereny ogarnięte wojną żywność i lekarstwa. Jak pisał Żaden w eseju o pisaniu "Internatu" zamieszczonym w lutowym numerze "Książek. Magazynu do czytania": "O wojnie bardzo szybko zaczyna się mówić liczbami – liczba poległych, liczba rannych, liczba przesiedlonych. Za tym wszystkim nie ma twarzy, czyli nie ma z kim rozmawiać, nie można nikogo usłyszeć. Wojna rozmywa głosy, pozbawia imion – zatem pozbawia pamięci" - tłumaczył pisarz, czemu wybrał taką konwencję opowiadania o wojnie - subiektywną, cywilną, oderwaną od polityki. Choć "Internat" jest powieścią, zawiera elementy reportażu. Autor zapisał w niej swoje obserwacje, jak obraz napotkanego kiedyś samochodu obarczonego trumną. "Ten samochód z trumną też pojawił się w +Internacie+, tak jak wiele innych głosów, dźwięków, postaci i budynków, które przyszło zobaczyć tej zimy. Ogólnie rzecz biorąc, nic nie wymyślałem. Co tu można było wymyślać? Najgorsze już ktoś za nas wymyślił" - dodał Żadan.
„Internat" ukazał się nakładem wydawnictwa Czarne.